W 2006 roku napisałam większe opowiadanie o ekscentrycznym antykwariuszu Wogelkowie. Jan Wogelkow wbrew swojej woli, przekonaniom, pozycji społecznej i rozumowi zakochuje się w Ukraince, Tatianie. Tatiana karmi bezpańskie koty, których on nienawidzi. Wynikają z tego różne komiczno-tragiczne perypetie, głównie na skutek tego, że relacja z Tatianą rozwija się tylko w głowie introwertycznego Wogelkowa. Ona sama boryka się z zupełnie innymi problemami natury prywatnej.
W 2006 r. Tatiana z mojej opowieści była zwykłą dziewczyną z Ukrainy. Potrzebowałam jej do zarysowania kontrastu z Wogelkowem, mieszkańcem krakowskiego Podgórza o niemieckich korzeniach. Użyłam tego kraju chyba wyłącznie dlatego, że jestem ukrainistką i po prostu najlepiej znam Ukraińców. Do kryzysu imigranckiego było jeszcze bardzo daleko.
W ciągu tych już jedenastu lat parokroć zabierałam się za rozpisanie opowiadania do normalnej powieści. Chciałam pogłębić kobiecą bohaterkę, która do tej pory figurowała jako enigmatycznie zarysowana fantazja Wogelkowa. Miałam różne pomysły, co zrobić z Tatianą, jednak ciągle coś mi umykało. Dopiero teraz wpadłam na właściwy pomysł, jak uzupełnić tę postać.
Pomiędzy oczekiwaniem na redakcję i ilustracje do 171 podróży Bazylii von Wilchek, czytam i rozpisuję rzeczywistość uchwyconą w 2006 roku. I muszę przyznać, że ze sporym zdumieniem odkrywam, jak bardzo jest już nieaktualna.
Dekadę temu Wogelkow był zaledwie anachronicznym człowiekiem analogowym, który, mimo iż świat parł do przodu, był w stanie prowadzić swój antykwariat bez internetu. Dziś jest postacią praktycznie niemożliwą, jeśli zatem chcę zostawić jego obrzydzenie do świata wirtualnego, muszę przynajmniej nauczyć go pisać maile. Wogelkow może nadal nie posiadać smartfona ani Facebooka, ale przecież komputer i maila mieć musi. Fabule nic to nie przeszkadza – jego nieudolna walka z komputerem doda mu tylko uroku.
Inną natomiast kwestią jest narodowość Tatiany. Kiedyś była dziewczyną zza gorszej granicy, która przyjechała zarobić coś na lepszą przyszłość. Potencjalnie niezbyt udana partia dla Wogelkowa, ale tylko tyle. Dziś za to jest banderowską imigrantką, która odbiera pracę dobrym Polakom. Jako kandydatka na żonę mojego bohatera niemal przestaje być możliwa. Wogelkow będzie musiał pokonać w sobie o wiele więcej uprzedzeń, niż zrobiłby to parę lat temu.
Jestem trochę zszokowana tym, jak bardzo zmienił się kontekst całego pobytu Tatiany w Polsce. W tak krótkim czasie. Jeszcze dwa lata temu, kiedy zaczynałam pisać Bazylię, przeczytałam Wogelkowa. Wówczas wciąż nie był tak przestarzały. Uśmiechałam się pod nosem z powodu internetu, ale z Tatianą nadal wszystko było w porządku.
Teraz już nie jest. Teraz to, jak żyliśmy dziesięć lat, ba, jeszcze dwa lata temu, straciło na znaczeniu. To, co obowiązywało kiedyś, nie stosuje się dnia dzisiejszego. Żyjemy w całkiem innej rzeczywistości, w tej, która zmienia się z dnia na dzień i za rok, za dwa będzie jeszcze inna. Muszę przepisać całe tło społeczne opowieści o Tatianie i Wogelkowie, bo to z pierwszej dekady XXI wieku wygląda jak czarno-białe filmy z lat 50. poprzedniego stulecia…
To świat, którego już nie ma. Nawet jeśli nie w całości, to w dużej mierze. Mój bohater, który dziesięć lat temu walczył ze zmieniającym się duchem czasu, dziś przemienił się w resentyment za przeszłością.
A jak będzie wyglądał świat, w którym roboty będą za nas pracować, a sztuczna inteligencja będzie płacić podatki i ponosić odpowiedzialność karną za swoje błędy? Jak sobie z tymi pędzącymi zmianami poradzi nasza obecna mentalność? W tej chwili wydaje mi się, że nie jesteśmy na taką przyszłość gotowi.
15 komentarzy
Mieszkam niedaleko wschodniej granicy. Przez kilkuletni okres studiów i pracy zawodowej w moim życiu pojawiło się wiele osób, koleżanek, przyjaciółek z Ukrainy. Wszystkie pozytywne, ambitne i pracowite i naprawdę nie rozumiem jak wiele uprzedzeń pojawiło się w ostatnich latach wobec Ukraińców. Mam spojrzenie z drugiej strony, bo sama przez blisko 5 lat mieszkałam i pracowałam w innym kraju, w którym równiez niestety nasiliły się ostatnio negatwne postawy wobec Polaków. Z czasem będzie jak sądzę więcej wykluczonych, których mentalnośc nie poradzi sobie z tempem zmian. Nie zapomnę jak na studiach magisterskich były prowadzone zajęcia o biznesie elektronicznym, cztery lat później kiedy otwierałam swój sklep internetowy wszystko było tak oczywiste, że bez internetu ani rusz.
W bardzo dziwacznych czasach żyjemy 🙂 Trudno przewidzieć, co dalej. W zasadzie zostaje tylko jedna możliwość – ze wszystkich sił starać się być dobrym, empatycznym, rozumiejącym człowiekiem i chyba tyle.
Kluczem jest i była otwartość,jeśli wiemy, że możemy w prosty, ludzki sposób wesprzeć. Doświadczyłam wiele dobrego od ludzi mieszkając w obcym kraju, nie widzę problemu w tym aby podać to dalej:) Każde doświadczenie rozszerza naszą świadomość. Dziękuję 🙂
“A jak będzie wyglądał świat, w którym roboty będą za nas pracować, a sztuczna inteligencja będzie płacić podatki i ponosić odpowiedzialność karną za swoje błędy? Jak sobie z tymi pędzącymi zmianami poradzi nasza obecna mentalność?”
No i przed oczami stanela mi jak zywa moja ulubiona science-fiction powiesc Lema “Powrot z Gwiazd”. Czy jeszcze ktos czytuje takie starocie? Chociaz w obecnych czasach to coraz bardziej aktualny temat…Astronauta wraca na Ziemie z podrozy, ktora dla niego trwala 10 lat. Tymczasem tutaj uplynelo juz chyba ponad 100 lat. Spoleczenstwo bardzo sie zmienlo. To juz nie ta sama Ziemia, ktora zostawil. Zniknela agresja, przemoc i zapanowal powszechny dobrobyt. Praca jest dla wysoko wykwalifikowanych specjalistow, ktorych nie potrzeba zbyt wielu. Reszta ludzi moze sobie wiesc beztroskie zycie i realizowac swoje pragnienia, ktorych jest niewiele bo dzieki betryzacji (mam nadzije, ze dobrze zapamietalam to slowo), ludzkosc nie tylko stracila agresje ale rowniez i ciekawosc swiata. Jego powrot zostaje bez echa, prawie niezauwazony bowiem nikt nie interesuje sie juz podbojem gwiazd, Zniknely ekstremalne zawody wymagajace ryzyka zycia. Wszystkim zajmuja sie roboty. Nawet niektore wieksze zwierzeta zostaly poddane zabiegowi betryzacji. Totez wieczorem w parku mozna spotkac sie oko w oko z nie-dzikim juz lwem 🙂
Ksiazka porusza wiele ciakawych aspektow naszego, byc moze przyszlego zycia. Zawsze jest cos za cos,..Zyskujemy spokoj ale kosztem mentalnego wykastrowania. Uswiadamia jak “normalny” czlowiek moze czuc sie wyalienowany w takim spolecznstwie. Pokazuje, chociaz krotko, swiat robotow, skazanych na wyzlomowanie. Widzimy, ze te roboty sa bardziej ludzkie od wspoczesnych ludzi; probuja oszukiwac, ze dostaly sie na wyzlomowanie przez przypadek, badz przez pomylke…Pokazuje, ze maja swiadomosc poniewaz probuja bronic sie przez unicestwieniem a jednak to wysoko rozwiniete spoleczenstwo wcale tego nie dostrzega. Ciagle robot jest robotem i pomimo, ze posiada swiadomosc ale jako maszyna jest bez zadnych praw. Czyli w sumie ludzkosc az tak bardzo sie nie zmienila…Zmienily sie tylko szczegoly.
Ps. Wiem, ze znow odbieglam od Twojego tematu. Zdaje sobie sprawe z jakimi intencjami napisalas ten artukul ale…nie moglam sie oprzec :)))
a czytałaś Cylinder van Troffa? tam bohater wraca na Ziemię, gdzie w ogóle żyją już tylko roboty i uwstecznione hordy zdegenerowanych ludzi 🙂 W ogóle książki Zajdla super się czyta, polecam 🙂 Hatalska kiedyś zrobiła taki sondaż, zdaje się w Future Makers udostępniła ciekawą sondę scenariuszy, według których może przebiegać rozwój technologii. od apokalipsy i katastrofy po wersję jak ze Star Treka, że technologia jest wsparciem dla ludzkości. Ja to widzę w ten właśnie sposób, pozytywny 🙂
Nie, nie czytalam a nawet nie znam autora. Lubie ten typ fantastyki (socjologiczna). Np. Orson Scott Card pisze tego typu ksiazki. Bardzo lubie go czytac chociaz film na podstawie jego jednej z najlepszychpowieci “Gra Endera” zostal totalnie schrzaniony. Zupelnie gubi sedno problemu…
Fajnie, ze mi podrzucials ta pozycje bo szukam cos ciekawego do przeczytania.
Moze to naiwne ale tez wierze, ze startrkowska wersja bedzie nasza przyszloscia. Ale pamietaj, ze wtedy czeka nas jeszcze III WS i historia z ulepszonymi ludzmi czyli tzw. wojny eugeniczne :)))
BTW wkrotce wychodzi kolejna seria “Star Trek Discovery”, 13 pierwszych odcinkow ma byc w tym roku chociaz ciagle opozniaja premiere. Zaczelas juz ogladac poprzednie? Jesli sie kiedys zdecydujesz to zacznij od “Star Trek Enterprise” bo to chronologicznie pierwsza seria chociaz nagrana jako ostatnia. Polecam 🙂
Carda czytałam chyba wszystko. On i Le Guin to moi mistrzowie, chociaż Card lubi popadać w nudziarstwo od połowy każdej serii 🙂 zaczyna świetna akcją, doprowadza ją do jakiegoś apogeum, a potem wdaje się w moralizatorstwo i przegaduje całą resztę 🙂 tak go dużo czytałam, że moja główna obawa przy pisaniu Bazylii von Wilchek była “żeby nie przynudzać morałami jak Card”, haha. Le Guin przynajmniej nigdy nie nudzi, smęci, nawet kiedy nie rozwija zbyt dynamicznie akcji.
Brakuje mi czasu na Star Treka, ciągle robią coś nowego dobrego, a i czytać trzeba kiedyś:)
Tak, z Cardem to prawda 😉 Niektorych rzeczy sie poprostu juz nie da czytac. Kiedys wpadla mi w reke cieniutka powiesc “W Cieniu Olbrzyma” i nigdy jej nie skonczylam. Zastanawialam sie czy wyroslam juz mentalnie z Carda, czy mi sie gusta zmeinily 🙂 Ale jak mowisz, chyba jego pisanie nie jest rowne. Tak, ze nie moge powiedziec, ze przeczytalam wszystkie jego ksiazki. Ale oprocz cyklu z Enderem lubie jeszcze cykl o Alvinie czyli o magicznej historii Ameryki. Ale tez tylko pierwsze ksiazki. Zaczelam kiedys “Krysztalowe Miasto” i bylam rozczarowana. Natomist czasem ma fajne takie krotkie nowelki. Podobaly mi sie “Glizdawce”.
Nawiasem mowiac lubie czytac autorami. Mam paru zaliczonych od deski do deski. Pierwszym chyba byl Sienkiewicz, a drugim Alexander Dumas, ze nie wspomne o Karolu Mayu 🙂
Jesli chodzi o Star Treka to na to trzeba duuuzo czasu. Ponad tysiac odcinkow do obejrzenia. Zajelo mi to pare lat. Kiedys moja corka, z niedowierzaniem zapytala czy naprawde obejrzalam wszystkie 🙂 Poprostu gdy wracam z pracy I jestem totalnie mentalnie zmeczona to sobie wlaczam I ogladam odcinek a czasem wiecej. To mnie przenosi w zupelnie inny swiat I doskonale przy tym wypoczywam.
Bardzo jestem ciekawa twojej ksiazki, wiec daj znac kiedy ukaze sie drukiem. W tym roku planuje jechac do Polski wiec sobie kupie.
Tak, Alvin tylko do 4 tomu, potem nudy. Za to 3 pierwsze wręcz genialne 🙂 zobacz jeszcze tę ostatnią serię, Tropiciel, Ruiny i Goście. Dwie pierwsze zaskakująco świetne, ostatnia już trochę smętna, ale nadal do poczytania. na szczęście skończył na niej 😉 on ma swoje forum i do każdej sagi osobny fandom i tam ludzie piszą co dalej powinno dziać się z bohaterami. Kryształowe miasto – choć powinno być kluczowe, było takimi trochę pierdoletami zbudowanymi z pobocznych wątków. Card pisał, że to z inspiracji jego fanów i może dlatego rozmywa się ten główny wątek o samym Alvinie i jego umiejętnościach (w końcu nie wiem na czym polegało to jego miasto i po co je budował), ale moze dla jego amerykańskich fanów alternatywna historia Ameryki akurat była świetna.
A nie wiem czy znasz, jest świetna trylogia, Mroczne Materie Pullmana. też bardzo zwalony film z 1 części wyszedł, choć pięknie wystylizowany. Adaptacja Endera przy tym to i tak jeszcze zacne dzieło :))
Moja mam nadzieję że w sierpniu się ukaże, ale tyle czynników nie zależy ode mnie, że muszę nieźle się napracować nad puszczaniem kontroli :))
PS. ja tez oglądam codziennie i też się relaksuję, po prostu gdzieś mi ten ST umyka w konkurencji 🙂
Tak, wiem, ze Card ma swoje forum. Kiedys nawet tam zagladalam ale nie zagrzalam miejsca. Jakos nic mnie tam nie bylo w stanie zainteresowac i zatrzymac. A wiesz, ze wlasciwie on nie jest tutaj zbyt populany? Praktycznie jesli idziesz do ksiegarni to jest niewiele z jego ksiazek na polkach. Bardziej fantasy jest teraz na topie ale to nie moja bajka. Osobiscie wolne tzw. hard science-fiction taka oparta o nauki scisle I technologie. Daje mi to do myslenia co jest mozliwe a co raczej wykluczone ale tego nigdy do konca nie wiemy. Nie znamy granic i to jest fascynujace. Np. Lubie wyszukiwac w starych science-fiction filmach czy ksiazkach co sie tak naprawde sprawdzilo I…jest tego zadziwiajaco sporo. Druga dziedzina, ktora mnie interesuje to science-fiction na bazie psychologii I socjologii (inzyniering spoleczny). To sie niesamowicie rozwianelo w ostatnich dekadach. To niesamowite, ze spoleczenstwo nie jest suma jednostek a czyms znacznie wiekszym. Tlum, tym bardziej nie jest suma jednostek a jednym cialem, ktorym dosc latwo powodowac. A informacja moze nas totalnie oglupic I zdeinformowac. Kto ma w reku srodki masowego przekazu ten rzadzi…Ale sie rozpisalam 🙂 Koniec juz 😉
może być mało popularny, bo jest okropnym moralistą 😉 na jedną świetną książkę przypadają 3 nudziarstwa :)) tym niemniej, jego dobre pozycje sa naprawde dobre.
ja najbardziej lubię właśnie takie socjo sajfaj. Le Guin i jej seria Ekumena jest wspaniała, Wydziedziczeni i Lewa ręka ciemności to ten poziom psychologii, socjologii i filozofii w jednym, że zaliczam je do moich everbestów. Nasz Zajdel też w tym się specjalizował, polecam bardzo, doskonały! a z wykształcenia fizyk, więc jego wywody są naprawdę sensowne 🙂
Co polecasz czytać zatem?
A wiesz, ze juz dawno nie mialam w rece dobrego science-fiction, ktore by mnie pociagnelo tak jak kiedys ksiazki Carda. “Ksenocyd” to chyba czytalam z 10 razy, za kazdym razem dostrzegajac w nim cos nowego. Teraz czytam “Czasta na koncu Wszechswiata” autorstwa Sean Carroll. To raczej pozycja populrnonaukowa, nie syfy. Bozon i pole Higgsa fascynowalo mnie od dawna. Mysle, ze to najwieksze odkrycie w dziedzinie fizyki ostatnich lat i poczatek nowej epoki badania Kosmosu. Bardzo jestem ciekawa do czego nas to doprowadzi. I druga pozycje, ktora czytam tak troche na zmiane to “The Cosmic Blueprint” Paula Daviesa, tez zreszta fizyka, ktory twierdzi podajac przyklady, ze materia i energia posiadaja wlasciwosci samoorganizowania sie. Sugeruje, ze istnieje plan/wzor i ogolne holistyczne zalozenia, ktore nazywa kosmicznym planem, w/g ktorego natura rozwijajac sie wchodzi na coraz wyzszy etap rozwoju. I ja sie z tym zgadzam.
No ale widze, ze to ty jestes kopalnia wiedzy co przeczytac. Skrzetnie zanotowalam, obejrzalam sobie to co zaproponowalas i juz czuje, ze Le Guin bedzie moja kolejna autorka, ktorej poswiece troche czasu. Ecumena to chyba spolszczony tytul bo nie moge znalesc po angielsku ale jest za to seria Earthsea. No ale “Lewa reka ciemnosci” i “Wydziedziczeni” chyba do niej nie naleza. 😉 Czy te pozycje lacza sie ze soba tematycznie badz chronologicznie, ze nalezy czytac je w odpowiedniej kolejnosci?
Nie, Ziemiomorze (Earthsea) to bardziej magia i fantasy, też zresztą świetna, szczególnie pierwsza, Czarnoksiężnik z Archipelagu. Ekumena to chyba Ecumena, na Wikipedii będzie. Jest kilka tomów, które układają sie w pewną chronologię zdarzeń, ale są osobnymi światami (dzieją się na osobnych planetach), więc nie ma konieczności czytać je po kolei (ale można). Ona dużo filozofuje, więc nawet jeśli nie ma zbyt wiele akcji, to czyta się to przyjemnie, szczególnie że potrafi książkę zamknąć po sto dwudziestej stronie, nie pitoli przez 500 🙂 Card skupia się na naturze dobra i zła, ona ogółem człowieczeństwa, jednostki vs społeczeństwo, człowieka wobec siebie samego. Bardzo interesujące i poruszające. Teraz akurat czytam dla reaserchu Czarnoksiężnika z krainy Oz, ale czeka mnie jej Lawinia, powieść o jednej z pobocznych bohaterek Eneidy. Spodziewam się, ze będzie ciekawe, bo pokazuje kobiecą wersję zdarzeń.
Ksenocyd mnie wbił w ziemię :))
Jeśli chodzi o działanie energii, to sprawdź ksiażki Lynne McTaggart, Pole i pozostałe.
Pozwolilam soebie zacytowac fragment, mysle, ze bardzo na czasie, z “Cylindra van Troffa”, ktorego teraz czytam. Mysle, ze ten cytat jest bardzo obecnie na czasie. Zreszta jest towlasciwie rozwazanie ponadczasowe.
” Jakze obłędnie konsekwentni byliśmy zawsze w realizacji naszych planów – my, ludzie związani z techniką, nauką, postępem… A wszystko zaczynało się od humanistycznych, głębokich uzasadnień: wszystko dla człowieka, w imię ludzkości… A potem w ferworze realizacji szczytnych celów, ucieleśniając swe zbawienne pomysły, czyniliśmy zadość swym ambicjom, nie umiejąc połoŜyć w odpowiedniej chwili rozsądnej granicy naszym poczynaniom… Wtedy okazało się, Ŝe wiemy, czego potrzebuje ludzkość, lepiej niŜ ona sama… LekcewaŜyliśmy interesy i pragnienia pojedynczych ludzi, podporządkowując je rzekomym interesom całej społeczności. A równocześnie – kształtowaliśmy nieomal siłą owe “interesy całości” – naginając je do potrzeby samorealizacji wybitnych jednostek… Mało kto potrafił zrezygnować z wprowadzenia w zycie własnego i we własnym mniemaniu doskonałego pomysłu, tając sam przed sobą lub po prostu pomijając w rozwazaniach perspektywiczne skutki swej działalności. ”
BTW. Ksiazka bardzomi sie podoba i mam wrazenie, ze czytam Lema. Podobny sposob narracji 🙂
Ha, ha, no widzę że cię wciąga 🙂 Mnie się wydaje, że Lem jest cięższy i bardziej pokrętny. U Zajdla jest prosto i przygodowo 😉