Z wykształcenia jestem ukrainistą, spędziłam kilkanaście lat na tłumaczeniu literatury ukraińskiej i badaniu relacji polsko-ukraińskich. Z oczywistych powodów ten kraj jest dla mnie i ważny i bliski. Mam tam wielu przyjaciół, wiele razy bywałam u nich, i oni bywali u mnie. Jeździłam tam również na konferencje naukowe i festiwale literackie. Nie jest mi więc obojętne, co się tam dzieje. Nigdy nie było, nigdy nie będzie.
Miałam dziś napisać tekst o “swojej Ukrainie”, o tym, co w niej kocham, co szanuję w tych ludziach. Zamiast tego przetłumaczyłam tekst ukraińskiego pisarza Tarasa Prochaśki, który ukazał się dziś – po wczorajszych krwawych przeprawach w Kijowie – w Halyckim Korespondencie z Iwano-Frankiwska.
Taras powiedział o czymś istotniejszym, niż moje miłe wspomnienia z podróży po tym kraju. Jak to ktoś skomentował – to jest wojna…
Taras Prochaśko, Wczoraj będzie wojna.
Halyckyj Korespondent, 19.02.2014.
Jasne, że historia, trwanie nie zna takich pojęć jak próżnia, nic. Nie da się wyłączyć z trwania żadnego jego fragmentu, nawet najbardziej bolesnego czy haniebnego. Koniec końców te paskudne fragmenty też stają się częścią kroniki nieprzerwanej historii jako jej pozytywne, bo bezcenne doświadczenie.
Tak było choćby z nazistowskimi Niemcami. Z tym dziwacznym, otumanionym projektem, który pozornie podzielił historię Niemiec na dwie części. Uważa się, że te Niemcy, które powstały po Hitlerze nie są spadkobiercami czy kontynuacją okresu hitlerowskiego. Trzeba długiego odstępu czasu, żeby uznać, że w rzeczywistości historia nie została przerwana.
Coś podobnego dzieje się w tej chwili z Ukrainą. Ostatecznie stało się jasne, że tej Ukrainy, w której żyliśmy już nie ma. Może jeszcze przez jakiś czas funkcjonować formalnie, ale jej samej już nie ma. Dziś przeżyliśmy rozłam, który uda się przemyśleć dopiero za wiele lat.
Dziś rozpoczęła się próżnia w tym sensie, że Państwo Ukraińskie przestało istnieć.
Bo przecież państwo to konsensus, to umowność, w której odbywa się świadomy podział strat i zysków. Kiedy konsensus przestaje być możliwy, traci sens również państwo. Co właśnie się stało.
W obecnej Ukrainie nie ma już prezydenta, nie ma rządu, nie ma instytucji rządowych. Bo odsetek obywateli – choć to już żadni obywatele, skoro społeczna umowność przestała istnieć – nie mających zaufania do jakichkolwiek abstrakcyjnych instytucji, jest zbyt duży. Trzeba też uznać, że narodu na razie również nie ma.
Praktyka tyranii (a właśnie w jej warunkach się znaleźliśmy) nie potrzebuje większości tych motywacji, do których przywykli ludzie zorientowani na jakiekolwiek społeczne czy osobiste wartości. Nawet najbardziej prymitywne. Nawet takie, które ograniczają się do najbardziej egoistycznego pragmatyzmu.
Bo nasza sytuacja wykroczyła już poza granice jakiegokolwiek racjonalizmu. Nie działają nawet podstawowe instynkty samozachowawcze.
Naszej sytuacji nie da się ani zrozumieć, ani przewidzieć, ani skorygować. Przestaliśmy żyć w państwie. Żyjemy w kraju, w którym ostatecznie zapanowała psychopatia.
Ze wszystkich możliwych decyzji psychopaci podjęli najgorszą – będąc w stanie pozbawionej perspektyw wojny z całym otaczającym światem, zepchnęli nas wszystkich do stanu warunków wojennych.
Warunki wojenne, stan walki – to to, co otrzymaliśmy, w co zostaliśmy wciągnięci. A warunki walki są takie, że nie działa w nich więcej ani racjonalność, ani moralność inna niż ta, jak lepiej zwyciężyć i jak szybciej zorientować się, kto jest po czyjej stronie.
Od dziś zaczęliśmy żyć w kraju bez niczego. Pozostała nam tylko walka, tylko podział na swoich i obcych, tylko zwycięstwo za wszelką cenę. Tylko to, co wstydliwie nazywane jest unieszkodliwieniem.
Może nie mogło być inaczej. Zbyt długo mężczyźni uciekali w autodestrukcję.
W bardzo krótkim czasie coś się wyjaśni. Wyjaśni się, kto dziś jest silniejszy. Wariantów nie ma zbyt wielu. Albo powstańcy brutalnie złamią gnębicieli, albo gnębiciele brutalnie złamią powstańców. Albo do walki dołączy ktoś jeszcze, kto brutalnie złamie i jednych i drugich.
Już teraz jednak jest jasne, że żaden czyn, żadna akcja nie złamią wojowniczego ducha obu stron. I tak właśnie rodzą się mity, które zafunkcjonują, umożliwiając współistnienie obu stron w przyszłej Drugiej Republice Ukrainy, która – podobnie jak Niemcy – kiedyś uformuje się na tej ziemi. A za kilka dziesięcioleci nie będzie już żadnych wątpliwości co do nieprzerwalności naszej historii, naszego trwania.
Tekst i tłumaczenie ukazały się na zasadach CC, można je przedrukowywać i cytować ze wskazaniem źródła, autora i tłumacza.