Czwartek dla degustatora w Krakowie jest dniem świętym. W czwartki nie wiadomo dlaczego odbywają się prawie wszystkie cykliczne i nie degustacje, warsztaty, spotkania jedzeniowe.
Całkiem, jakby Tłusty Czwartek wziął się od krakowskich degustacji.
Dziś czwartek, a więc i kilka standardowych spotkań, w tym i moje warsztaty roślinnego gotowania. W czwartki zwykle bywam na sympatycznych degustacjach winiarskich u Lesyi Onyshko i jeśli akurat są, a ja mogę, to u Mariusza Kapczyńskiego na fajnych slowfoodowych spotkaniach “Podwieczorek na dwa kieliszki” na Lipowej 6.
Dziś nie mogę być. A na Lipowej tymczasem nasze lokalne cydry, które ostatnio coraz chętniej są produkowane. Wciąż jeszcze sączyłam pyszniutki cydr od Marcina Lorka, kiedy zaczęły pojawiać się pierwsze zapowiedzi spotkania, które od razu pobudziły moją wyobraźnię – cudownie byłoby ugotować adzuki na takim lekkim, owocowym cydrze.
Wypytałam, co może być dobrego do gotowania w ofercie Lipowej 6 i polecono mi łąckiego Jabcoka od Maurera. Pamięć smaków podpowiedziała mi kompozycję na tzw. czuja, bo nigdy go nie piłam, wycelowałam tylko w znany mi stamtąd smak jabłek, soków, kompotów i domowych jabcoków. Łącko jest ledwie trzy wsie dalej od mojej rodzinnej chałupy, a Święto Kwitnięcia Jabłoni w pewnym wieku zaliczałam regularnie…
Na podstawie skojarzeń smakowych w pierwszej kolejności pomyślałam o fasoli adzuki, bo fajnie komponuje się z kwaśnymi i wytrawnymi smakami. Zaraz potem przyszły mi do głowy morele i granat, na końcu bób. Może dlatego, że sezon i bób jest teraz wszędzie. No albo jego końcówka.
Tak sobie to więc zaplanowałam. Dzień wcześniej namoczyłam adzuki, a dziś od rana stanęłam w gotowości do skonstruowania fasolowej pasty na cydrze. Powinnam ją jednak ugotować na cydrze od Lorków, który wciąż jeszcze miałam na kubkach smakowych, ale który mi się już skończył, a nie na tym od Maurera, który okazał się za ciężki i za płaski.
W przepisie poniżej uwzględniłam już dodatkową kolendrę, której w pierwszej fazie dałam za mało, bo na zimno zgubiła swój aromat i smak.
Potrzeba:
- 400 gr adzuki,
- pęczek pietruszki,
- 5 gałązek zielonej cebuli,
- 5 moreli niesiarkowanych (takie ciemne jak na zdjęciu, dostępne w bio sklepach),
- 2 łyżki narsharabu (sos z granatów, dostępny również na Lipowej),
- 2-3 daktyle,
- 4 łyżki pesto z kolendry (albo 2 duże pęczki świeżej),
- 100 gr czerwonego ryżu,
- 50 ziaren ugotowanego bobu,
- 1 półlitrowy cydr dobrej jakości, świeży i owocowy,
- szczypta soli.
Wykonanie:
- Przepłukać czerwony ryż i nastawić do gotowania w 1/2 butelki cydru. Przykryć i zmniejszyć ogień, kontrolować ilość płynu. Ugotować al dente, odstawić. (Gdyby zabrakło cydru, dodać trochę wody i ewentualnie cytryny). Można minimalnie posolić.
- Ugotować osobno bób i wyłuskać, chyba że jest młodziutki, odstawić.
- Namoczoną adzuki nastawić razem z posiekanymi morelami tak, aby woda przykrywała ją na palec powyżej, gotować 15 minut. Po zawrzeniu warto zdjąć pianę.
- Dodać posiekaną pietruszkę i cebulkę, przykryć, gotować 15 minut.
- Dodać narsharab, zamieszać, po 5 minutach spróbować i albo dolać jeszcze trochę, albo dodać daktyle – w zależności czy ma być kwaśniej czy słodziej. Można minimalnie posolić.
- Po wchłonięciu większości wody zblendować fasolę z bobem i pesto z kolendry (bez ryżu).
- Doprawić kolendrą tak by pasowało, dodać ryż i wymieszać. Ryż powinien być wyczuwalny w zębach.
Gorąca pasta smakuje i pachnie znacznie intensywniej niż zimna, warto to wziąć pod uwagę i ewentualnie doprawić kolendrą po wystygnięciu fasoli.
Warto też poszukać przyjemnego cydru, owocowego i lekkiego w wyrazie. Ten od Maurera nie jest ani specjalnie bogaty w ustach ani w nosie, ot taki sobie, trochę smutny. Jednoznacznie kojarzy mi się z małymi jabłkami, które w naszej okolicy sporo rosło. Nie były smaczne do jedzenia, robiło się z nich głównie kompoty, albo tarło do jabłeczników (kruche z jabłkami). Do niego bardziej pasowałaby fasola czerwona kidney, albo może nawet nasz zwykły Biały Jaś – delikatna adzuki nie udźwignęła jego ciężaru i trochę zginęła.
Jeśli wolicie mniej surowe w wyrazie jedzenie, użyjcie białego ryżu, lub z niego zrezygnujcie. Czerwony, podobnie jak brązowy ma swój chropowaty styl; sama adzuki bez niego może się bardziej podobać komuś, kto nie je zbyt często razowych rzeczy.
Co do serwowania, fajnie sprawdziłaby się delikatna maca, lavash, pita, regionalny placek z blach. Ale to białe i złe, w dodatku glutenowe…