Na którejś grupie dla kobiet śmignęło pytanie o to, czy toksyczna matka powinna zostać w najbliższym otoczeniu, czy jednak powinno się ją od siebie odsunąć. Napisałam szybki komentarz z myślą, że warto by go rozbudować na blogu i zachowałam w szkicach na święte nigdy. No bo dociskam się z pisaniem drugiej, trudnej dla mnie powieści. Tymczasem dziś Windows na głównym komputerze odmówił posłuszeństwa i nie chce wystartować. Na mailu nieaktualna wersja książki sprzed paru dni. Nie ma tego rozdziału, o którym dzisiaj myślę. Nie mogę o nim myśleć i go nie zapisać, bo wszystkie myśli odfruną w siną dal. A tak bardzo chce mi się dziś pisać!
I co tu robić na przymusowych wakacjach? Wczoraj pół dnia robiłam jabłkowe dżemy, bo moja jabłoń w tym roku oszalała z ilością owoców; drugie pół oglądałam zaległe filmy. Przedwczoraj byłam na spotkaniu organizacyjnym, bo pewnie coś niedługo będę znowu robić. Potem było krótkie nagranie dla Skarbca Smaku, wieczorem zaś wykład z Praw Natury. Na spacer nie chce mi się iść, bo wieje, spędziłam zresztą dwa szczęśliwe dni na powietrzu, pomagając przy winobraniu w Wieliczce. A pewnie tam jeszcze skoczę pod koniec tygodnia. Padło więc na tę toksyczną matkę.
Toksyczna matka
W domu dziewczyny, która opisywała swoją sytuację życiową, ze strony matki występuje silne poniżanie, szantaże, manipulacje, obwinianie, łącznie z przemocą fizyczną w dzieciństwie. Z drugiej strony mama uzależniła od siebie finansowo całą liczną rodzinę, łącznie z mężem, fundując jej życie na wysokim poziomie, drogie marki, edukację, wyjazdy.
Dziewczyna pyta, czy powinna odejść, zerwać relację z matką, czy może raczej zostać? Obawia się o swoją przyszłość, o to, czy sobie sama poradzi (mama ją przekonała, że nie). Mimo tego, że cierpi na silną depresję, od wczesnego dzieciństwa ma myśli samobójcze i doświadczyła całej serii złych, wyniszczających związków, boi się odejść. Sama wyznaje inne wartości niż mama i pragnie innych relacji z bliskimi. Obawia się również o to, że toksyczna matka odbije sobie jej odejście na ojcu i rodzeństwie. Dodatkowym czynnikiem, utrudniającym decyzję o opuszczeniu domu rodzinnego, jest jakiś rodzaj litości do matki, która sama w swoim dzieciństwie przeżyła piekło przemocy i nędzy, a wszystkie sukcesy oraz pieniądze osiągnęła własną determinacją i siłą.
Kiedyś byłam szybka w ocenie i miałam odpowiedzi na wszystkie pytania. Dziś jestem trochę ostrożniejsza, szczególnie odkąd znam schematy warunkowań biologicznych mózgu i siłę oddziaływania epigenetyki na nasze życiowe wybory (lub ich brak). Doświadczyłam na własnej skórze, co to znaczy, gdy nieuzasadniony strach, zakodowany przez własne i rodowe traumy na poziomie komórkowym, zakleszcza cię w sytuacji, z której nie widzisz oczywistego wyjścia. Dlatego odpowiem tylko częściowo, że droga z dna do lepszego życia zwykle prowadzi pod górkę, ale zawsze się opłaca.
Uzależnienie od rodzica
Emocjonalne uzależnienie od rodzica jest jednym z najbardziej podstawowych obciążeń w życiu. To przecież rodzice są naszymi biologicznymi stwórcami, i to od nich zależy nasze przetrwanie we wczesnych latach dzieciństwa. Najważniejszym procesem uwalniającym jest to, co w psychologii nazywa się utuleniem wewnętrznego dziecka. Nasze wewnętrzne, uwikłane w zależności od rodziców dziecko, musi przejść proces dojrzewania.
Musimy uświadomić swojej podświadomości to, że nie jesteśmy już dziećmi i pewne wymuszone, obowiązujące w przeszłości prawa – czy to rodowe czy społeczne – już nie muszą nas dotyczyć. Jako osoby dorosłe możemy, bo mamy moc sprawczą, sami ustalać nowe reguły i nowe wartości tak, by żyło nam się lepiej, bezpieczniej i w zgodzie ze sobą.
Bycie w toksycznej relacji z rodzicem jest wyjątkowo złożone psychologicznie, choćby z uwagi na to, że całe życie pozostajemy dziećmi swoich rodziców. Z takiej relacji tyle samo jest się trudno wydostać, co warto to zrobić. Pierwszym i koniecznym krokiem jest separacja od rodzica, który nie potrafi ukochać nas tak, jakbyśmy tego pragnęli.
Wysiłek, który warto podjąć
Nie jest to krok jedyny, ale aby zacząć się leczyć, w pierwszej kolejności należy odciąć się od trucizny. Niewielu z nas będzie miało tyle siły, żeby przewalczyć swoje wartości bez opuszczania zepsutego gniazda. Toksyczna matka (ojciec, mąż/żona/szef) nie zmieni się sama z siebie. Oczekiwanie na cudowną przemianę i na to, że nagle otrzymamy od niej (od nich) to, czego najbardziej pragniemy – miłość, szacunek, wsparcie psychiczne, jest postawą małego dziecka, w stu procentach uzależnionego od rodzica.
Osoba dorosła musi już mieć świadomość, że to ona sam jest i może być stwórcą upragnionej miłości, szacunku i wsparcia – najpierw dla siebie samego, potem dla innych, a na końcu również dla rodzica – nieszczęśliwego, toksycznego, uwięzionego w swojej wizji świata.
Mamy, taty czy dowolnego innego człowieka nie da się zmienić inaczej niż przez zmianę samego siebie. Chodzi przede wszystkim o zmianę swojego nastawienia i postrzegania świata. Wszystko, co uczyni się dla lepszego rozumienia samego siebie, doprowadzi do rozumienia innych. Rozumienie zaś innych, przynosi pewną ulgę, rozprężenie w relacjach. Rozumienie siebie pozwala ustalić listę zdrowych priorytetów i potrzeb. Czy ważniejsze jest samopoczucie jakie przejawi toksyczna matka dla otoczenia, czy to, jak ja się czuję i jaką wartość nadam życiu?
Jak najprościej dojść do rozumienia siebie? Ano należy zrobić dla siebie miejsce, zdystansować się od niewolących nas osób i emocji, przy pomocy których nami manipulują. Odsunąć osoby, które nam szkodzą, nawet jeśli to toksyczna mama, tata, ukochany bez którego “nie możemy żyć”.
Często bardzo boimy się samotności, bo w samotności do głosu dochodzą wszystkie straszne rzeczy w nas. Ale to jest takie banie się bania się. Kiedy już świadomie wybierzesz oswajanie swojego strachu, okaże się, że to tylko pewne przyzwyczajenie, nawyk, rutyna. Boisz się zawsze tych samych rzeczy, występujących w tych samych okolicznościach. I słusznie – twój mózg automatyczny zapamiętał sobie, że kiedyś w przeszłości nastąpiło coś groźnego dla twojego kruchego, dziecięcego życia.
Na przykład toksyczna matka cię zbiła, zamknęła bez jedzenia, była w nieracjonalny sposób agresywna, odebrała ukochaną zabawkę, albo odcięła od przyjaciół. Działo się to wtedy gdy robiłam/robiłem to, to i to w takim i takim otoczeniu. Mózg zapamiętuje wszystko – każdy najdrobniejszy szczegół traumatycznej sytuacji i potem włącza mechanizmy strachu, żeby za wszelką cenę uniknąć powtórki z rozrywki.
Jestem już dorosły
Mózg automatyczny ciągle myśli, że masz 5 lat i jak cię ojciec trzepnie przez grzbiet, to może cię złamać na pół, a jeśli posiedzisz o głodzie sam w tej komórce “za karę”, to albo przyjdzie wielki pająk i cię zje, albo umrzesz z głodu. Dlatego potem blokuje cię i spina niemocą, albo wprost przeciwnie – dostajesz adrenaliny, by stale być w napięciu i gotowości do ucieczki. To są mechanizmy obronne, o których trzeba by napisać wiele osobnych artykułów, dlatego nie będę rozwijać. O biologicznych uwarunkowaniach swojego mózgu znajdziecie informacje w sieci.
Najważniejsze – jako dorośli musimy zdać sobie sprawę, że naprawdę jesteśmy dorośli i że to my teraz podejmujemy decyzje, i to my stwarzamy swoją rzeczywistość. Dawne przemocowe prawa działają tylko dotąd, dokąd dajemy im siłę sprawczą, dopóki poddajemy się ich zasadom (zasadom matki lub ojca, szefa, partnera). Pora więc na oswajanie swoich strachów, jakby straszne się nie wydawały.
Nawet jeśli ciało szaleje, zalewane koktajlem ostrzegawczych hormonów, możemy myśleć o tym, że przecież to tylko hormony, to tylko biochemia naszego organizmu, i nawet jeśli jest bardzo nieprzyjemna, nie musimy jej ulegać. Możemy ją stopniowo łagodzić i zmienić ćwiczeniami woli i rozszerzaniem świadomości.
Bardzo fajna technika uwalniania od nieutulonych pragnień i strachu do posłuchania tutaj, książki do poczytania tu, link ten (oczywiście są też inne techniki, trzeba stosować to, co służy). Techniki radykalnego wybaczania rodzicom znajdziesz w książkach Colina Tippinga lub w internecie.
5 komentarzy
Witam.
Mam taką “toksyczną matkę” czy mogę prosić o rozmowę prywatną?
Dzień dobry, Piotrze,
Chciałabym poinformować, że nie prowadzę konsultacji, ani nie zajmuję się terapią, a jedynie dzielę się swoją wiedzą, doświadczeniem i przemyśleniami. Sama dużo czytam, linki, nazwiska, książki i inne odnośniki są w tekstach. Można jednak polubić fanpage na Facebooku, bo wrzucam tam pomocne linki oraz co kilka miesięcy organizuję warsztaty, na które zapraszam ciekawe osoby, które taką pracę wykonują. Szczerze zachęcam do sięgnięcia po te odnośniki, ewentualnie postawienie tutaj otwartego ogólnego pytania, na które również ogólnie mogłabym odpowiedzieć.
40 lat mecze się z toksyczna matka choć nie mieszkamy razem
Moj problem polega na tym, że opiekuje się moim 9 letnim synem gdy ja pracuję. i choć syn jest na tyle duży, że spokojnie zostanie sam w domu i wyjdzie z psem na dwór póki nie wrócę, to przychodzą do mnie i zabierają go na obiad, czeka u nich aż nie wrócę z pracy i wyreczaja go zabierając psa na dwór. pisze w liczbie mnogiej bo oboje i matka i ojciec nie mogą wyjść z roli i traktują mnie jak głupie dziecko które potrzebuje pomocy. Mam nerwice biorę tabletki. Nic do nich nie dociera. Dusze się, co robic.
Na pytanie co robić, zawsze odpowiadam – iść na terapię 🙂
A póki co, najważniejsze, żeby oddzielić siebie (swoje wewnętrzne dziecko) od własnego syna, rzeczywistego dziecka obecnie. Z jego punktu widzenia, dziadkowie, obiady, pies mogą być bardzo potrzebne i pozytywnie odbierane – chyba, że ona sam ich nie lubi. Stawianie własnych granic nie polega na odbieraniu dziecku możliwości wzrastania z dziadkami (zamiast samotnie, w przeciążeniu obowiązkami 🙂 ). Jasne, że dziadkowie nie powinni we wszystkim wyręczać wnuka, ale umówmy się, dziadkowie są od rozpieszczania, a rodzice od wychowywania :)) I jeśli rodzice wciąż pomagają, to znaczy, że coś w pani postawie wciąż informuje ich o tym, że pani wymaga pomocy. Proszę się uczciwie przyjrzeć sobie, jaką podświadomą korzyść przynosi taka sytuacja? Dorosła wewnętrznie osoba potrafi powiedzieć dość, nie może zrzucać odpowiedzialności na innych, nawet swoich rodziców. Rodzice występują tu w roli nauczycieli – proszę się przyjrzeć tej sytuacji z zewnątrz i zamiast ich obwiniać, wziąć odpowiedzialność za siebie. Pozdrawiam
Każdy pisze idź na terapie ale żeby iść na terapię to trzeba mieć w tym kraju dużo kasy, a jak ktoś ma dużo kasy, to kupuje mieszkanie i odcina się od toksycznej matki. Terapie powinna być też dla matki, ponieważ jednostronna terapia nic nie daje, jeśli jad jest sączony nadal. Zadziwia mnie jak to córki dają sobie wejść na głowę, a uwielbiani synkowie mają rzeczoną mamusię gdzieś, a i tak są przez nią wielbieni. Może w tym tkwi szkopuł, że trzeba być facetem, bo córka jak tak zrobi to jest niewdzięczna i potępiana przez społeczeństwo. To ona powinna zajmować się matką z wdzięczności za życie i wychowanie, mimo że matka tępiła ją od dziecka. Rodzic eż może być oprawcą, gorszym niż obcy człowiek, jest to sytuacja wstydliwa jak pedofilia w kościele i zamiatana pod dywan, co jeszcze bardziej pogarsza sytuacje bezbronnych dzieci, które miały nieszczęście trafić na takich “dorosłych”.