See Bloggers, merytoryczna piguła z procentami na przyszłość

written by Renata Rusnak 27 stycznia 2015

3.29 w nocy wysiadam z pociągu w KRK z trzema zupełnie różnymi tekstami do napisania w głowie i bez pojęcia od którego zacząć. O 16.41 po normalnym śniadaniu, trzech godzinach odrabiania zaległości na fejsie i nareszcie dobrej kawie zaczynam od tego, który jest najaktualniejszy – od zimowej edycji See Bloggers. To już ROK i tydzień minął od założycielskiego zjazdu PSBV (gdzie te fanfary koledzy!?), kiedy po raz pierwszy wzięłam udział w blogerskim spotkaniu. W tym czasie przeszłam chyba każdą większą okołoblogową imprezę pisząc recenzje – niemal mi się wydaje, że i teraz powinnam.

Na See Bloggers jechałam bez szczególnego nastawienia, raczej w połowie z ciekawości, w połowie z obowiązku i teraz siedzę i rozkminiam, jak poukładać i ponazywać wszystko, co się tam wydarzyło. Mam przeczucie, że ta edycja See Bloggers jeszcze długo będzie procentować we mnie, bo była merytoryczna i dość wartościowa.

Najpewniej w historii blogosfery odbyły się już wcześniej podobne konferencje, ale w porównaniu do Blog Forum Gdańsk, OchMyBlog, Blog Experts, czy Food Bloggers Fest, w jakich wzięłam udział w przeciągu ostatniego roku, See Bloggers wypada najciekawiej pod względem udostępnienia praktycznej wiedzy z innych niż blogowe obszarów, korzystnych do zastosowania w pracy blogera. Największą moim zdaniem wartością SB było właśnie to, że spora część prelegentów pochodziła spoza bezpośredniego środowiska blogerskiego, lub byli to blogerzy zawodowo czynni w innych obszarach, głównie w marketingu oczywiście.

W tym sensie See Bloggers okazuje się być świetną przeciwwagą i uzupełnieniem dla Blog Forum Gdańsk, na którym prezentowane jest doświadczenie wyłącznie samej blogosfery, wiedzy zdobywanej od wewnątrz, własnymi rękami i własnym doświadczeniem (na własnych błędach). Tutaj dla odmiany mamy możliwość skorzystania z dopełniającego doświadczenia starszych zawodów i użycia go do lepszej pracy, profesjonalizacji, budowania zawartości bloga oraz jego wiarygodności. Również – co tylko świadczy o dojrzewaniu blogosfery – wypracowywania zasad i przejrzystości współpracy z firmami, czyli jak to nazywają marketingowcy – monetaryzacji blogów.

Wartością samą w sobie była przewijająca się przez niemal wszystkie wystąpienia myśl przewodnia, że jeśli chcesz zarabiać pieniądze – a właściwie powinieneś, jeśli planujesz dalszy własny rozwój – potraktuj blog jak firmę i naucz się nią mądrze zarządzać. Zarządzanie firmą-blogiem, to nie tylko wykonywanie rozmaitych, czasem nieuczciwych chwytów, podbijających UU i wszelkie inne statystyki (świetnie i z nerwem poprowadzone wystąpienie Moniki Czaplickiej o Kryzysie w Social Mediach), ale strategia planowana na lata.

Marek Piasek, Tajemnice newslettera, SB styczeń 2015

Marek Piasek, Tajemnice newslettera, SB styczeń 2015

Tuż przed panelem Kamili Czarnomskiej, Blog - ekspert, SB styczeń 2015

Tuż przed panelem Kamili Czarnomskiej, Blog – ekspert, SB styczeń 2015

Kolega Blog o Lego poznany na Blogowigilii znowu mnie zdumiewa niesamowitym skupieniem, z jakim chłonął wszystkie wykłady. Cały czas sie zastanawiam, co takim współczesnym dzieciom może zaoferować szkoła? SB styczeń 2015

Kolega Blog o Lego poznany na Blogowigilii znowu mnie zdumiewa niesamowitym skupieniem, z jakim chłonął wszystkie wykłady. Cały czas sie zastanawiam, co takim współczesnym dzieciom może zaoferować szkoła? SB styczeń 2015

Artur Jabłoński, wizerunek i waga pierwszego wrażenia, SB styczeń 2015

Artur Jabłoński, wizerunek i waga pierwszego wrażenia, SB styczeń 2015

Pod tym względem najciekawsze i najwartościowsze – z tych, na które udało mi się zapisać (tu zaraz będzie jedyny chyba minus dla organizatorów – poza brakiem przyzwoitej, bodaj płatnej kawy!) – było wystąpienie Barbary Piasek o budowaniu widoczności poza blogiem. Kiedy mówię o tym, że informacje zdobyte na SB będą procentować jeszcze bardzo długo, myślę w szczególności o niej i jej wystąpieniu.

Najbardziej chciałabym napisać po prostu “ta laska jest niesamowita”, ale że nie bardzo wypada tak pisać we w zasadzie oficjalnej recenzji z konferencji, to napiszę, że jest natural born marketingowcem. Jako człowiek kultury (mam na myśli tę już nieco zapomnianą przez ludzkość kulturę wysoką, nie popularną) i slow life’u stroniłam jak mogłam od marketingu, choć nieraz wchodził on w moje życie o nic niepytany.

Jako przeciwnik nieuzasadnionej konsumpcji, zazwyczaj zżymam się na przekłamany marketing, ostrożnie podchodząc do wszelkich technik zwiększania sprzedaży, i do Barbary należy punkt za to, że pokazała mi ludzkie oblicze pozyskiwania klienta czy czytelnika poprzez budowanie swojej wiarygodności czynem, nie tylko słowem, poza internetem. Co w sumie robię, żyjąc jak mówię i działając w miarę aktywnie i w zgodzie z własnymi zasadami. Fajnie było zobaczyć jak w pozytywny i nienachalny sposób można kierować uwagą słuchaczy/czytelników, jak pozyskiwać ich lojalność i przede wszystkim zdobywać wiarygodność dając, dzieląc się i budując prawdziwe więzi. Taka wiedza może naprawdę pomóc tym blogerom, którzy mają moralne opory przed “kominkowym” stylem zarabiania na blogu.

Natural Born Killer, Basia Piasek, SB styczeń 2015

Natural Born Killer, Basia Piasek, SB styczeń 2015

Romek? Atomek? Tytus? Aaa... to Budzich nowe trendy dla łysych blogerów wyznacza ;) SB styczeń 2015

Romek? Atomek? Tytus? Aaa… to Budzich nowe trendy dla łysych blogerów wyznacza 😉 SB styczeń 2015

Natalia Klonowska, czyli Jadźka rysuje narysowała wszystkie wystąpienia, SB styczeń 2015

Natalia Klonowska, czyli Jadźka rysuje narysowała wszystkie wystąpienia, SB styczeń 2015

Ekipa organizatorów See Bloggers, SB styczeń 2015

Ekipa organizatorów See Bloggers, SB styczeń 2015

Bardzo cenne pod tym właśnie względem były pozostałe, bardzo różnorodne i uzupełniające się wystąpienia, dedykowane bardzo konkretnym zagadnieniom – już nie będę ich omawiać, warto jednak zerknąć na cały program i poszperać po eksperckich stronach i blogach prelegentów w poszukiwaniu koniecznych i ciekawych informacji. Z każdego z nich wyciągnęłam coś dla siebie, a jeśli ktoś widział mnie kimającą w głębokim fotelu Pomorskiego Parku Technologiczno-Naukowego to nie z nudów, a wyłącznie z powodu tego, iż cały piątek spędziłam na nieumiarkowanym jedzeniu glutenu i mięsa oraz piciu cydrów i win w Koziarni u Lorków, noc spędziłam w pociągu, zaś kolejną na afterze… No i kawy nie było!

Organizacyjnie impreza była dobrze dograna, miałabym tylko uwagę do niemożności wzięcia udziału we wszystkich prelekcjach. Pomysł na zapisywanie się na zajęcia wydaje mi się trochę nietrafiony, nawet jeśli chodziło o wybudowanie warsztatowego klimatu na części konferencji. Oba, na których byłam – zarówno z newslettera, jak i widoczności poza siecią – niezbyt wiele straciłyby, gdyby ćwiczenia praktyczne przeprowadzone zostały na wszystkich uczestnikach, bo i tak nikt ich nie weryfikował. Jeśli zaś taka formuła była konieczna dla prowadzących, wtedy warto zadbać o to, by wszyscy mieli możliwość uczestniczenia w tych samych warsztatach, nawet gdyby były powtarzalne. Ja wiem, nuda dla prowadzących… Sygnalizuję jednak, że warto to przemyśleć; zdecydowanie wzięłabym udział we wszystkich, skoro już fatygowałam się na drugi koniec Polski. Wiecie, staroś nie radoś, szanuję swój czas.

Retro After w Coco Cafe 2015

Retro After w Coco Cafe 2015

Retro After w Coco Cafe 2015

Retro After w Coco Cafe 2015

Retro After w Coco Cafe 2015

Retro After w Coco Cafe 2015

Prawie łysi i prawie lumberseksualni, na pewno piękni, Retro After w Coco Cafe 2015

Prawie łysi i prawie lumberseksualni, na pewno piękni, Retro After w Coco Cafe 2015

Nawiązując jeszcze do swojej recenzji z BFG, wspomnę o atmosferze, jaka panowała zarówno na konferencji SB jak i podczas afteru, bo pewnie ciekawi jesteście mojego zdania. Różnica myślę, była widoczna gołym okiem – na SB było po prostu normalnie, spokojniej, luźniej, bez tej lekko histeryczno-celebryckiej oprawy BFG.

Wydaje mi się, że zdrowiej się w relacjach zrobiło też za sprawą tego wprowadzenia prelegentów spoza blogosfery. Mniejsza presja wewnątrz środowiska. Nie tylko mniej się tu przewijało sławnych blogerów, ale i prawie wszyscy pozostawali w koleżeńskiej relacji po tej samej stronie sceny. Co podważa moją tezę, że blogosfera jest niezsocjalizowana. Ona po prostu nie nadąża za własną presją bycia lepszym, wpływowszym, lepiej zarabiającym, mającym większy zasięg. Fajnie zresztą, bo przetrwał gdzieś w środowisku mój apel o socjalizowanie się, który dziewczyny na Blogowigilii wzmocniły odgórną dyrektywą poznawania nowych osób; tym razem żadnej spiny z kołkiem w zadku nie było.

After w gdyńskim Coco Cafe był bardzo przyjemny, choć sama czułam się cały dzień wyjątkowo fatalnie i dopiero druga lampka taniego chardonnay z bag-in-boxa odcięła mnie na tyle od mojego obolałego ciała, że nawet sobie potańczyłam; co prawda wciąż z kłopotami trafiając w rytm, ale zawsze. DJ był świetny, nikt go nie przedstawił i podobno nie ma ksywy (czy to w ogóle możliwe?), dowiedziałam się jednak, że ma na imię Michał. Ujął mnie nie tylko przyjemną do wygibasów muzą, ale przede wszystkim swoim totalnym zaangażowaniem w nią. Każdy dźwięk przechodził przez jego ciało, wywołując mocną, ekspresyjną reakcję. Pasjonat-fanatyk, można powiedzieć.

Retro After w Coco Cafe 2015

Retro After w Coco Cafe 2015

Retro After w Coco Cafe 2015

Retro After w Coco Cafe 2015

Bo pierwszym na świecie blogerem był Narcyz ;) Retro After w Coco Cafe 2015

Bo pierwszym na świecie blogerem był Narcyz 😉 Retro After w Coco Cafe 2015

See Bloggers

DJ Michał w akcji, Retro After w Coco Cafe 2015

Podsumowując, porządna impreza. Takie solidne zawodowe rzemiosło, i kto tylko planuje poważniejszy rozwój bloga i myśli o nim jak o firmie, koniecznie z tego typu konferencji powinien korzystać. Było naprawdę wartościowo jak na moje potrzeby nie marnowania czasu w krótkim życiu, aż muszę przyznać, że nie żałuję, iż opuściłam moich przyjaciół, którzy w Koziarni zostali na cały weekend, jedząc, pijąc i przerabiając biedną, acz za życia szczęśliwą mangalicę na salcesony, kiszki, metki, szynki i kiełbasy…

Dziś/wczoraj zmarł Demis Roussos, dlatego kawałek ku pamięci jego muzy oraz dzielnej walki z otyłością. No i nigdy za wiele wspomnienia niezapomnianego Blade Runnera, choć daleko nie taka muza grała nam na afterze…

Może Cię zainteresować

Napisz komentarz