Jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o globalne ocieplenie. Po prostu zrobiło się za gorąco. Przewlekle upalne lato rozleniwiło mnie do tego stopnia, że przez miesiąc nie napisałam tu prawie nic. Piszę oczywiście coś poza blogiem dla własnej przyjemności, czego w obowiązki poniekąd nie wliczam.
Obowiązki rozpuściły się w temperaturach powyżej 36 C. Człowiek leży na tarasie, topi się, skwierczy, nabiera coraz seksowniejszego koloru skóry, po której pot spływa jak w najlepszych Hollywoodzkich produkcjach erotycznych. I choć koleżanka Maria na swym blogu o seksie pisze, że pary nie lubią się do siebie w gorąc kleić, u singli budzi się wyobraźnia. Coś by zrobił z tą spoconą skórą…
Siedzieliśmy pewnego dnia z kolegą G. jako dwa niespasowane, choć lubiące się single na chacie w górach u przyjaciół i roztrząsali sprawy relacji międzyludzkich. Że “w pewnym wieku” to już się właściwie nie chce wchodzić w związki. Że wygodnie żyje się we własnym, ustalonym rytmie. Że coraz większe ma człowiek wymagania i na mniej kompromisów się godzi. I o tym, że trudno jest spotkać kogoś zarówno atrakcyjnego, jak i dopasowanego do ciebie w kwestiach życiowych, z kim można by pod jednym dachem zamieszkać. Ale że w gruncie rzeczy to fajnie by było.
– Tylko jak? – spytałam, a G. wyciągnął swój telefon i zapoznał mnie z aplikacjami randkowymi, przekonując że łatwo działają.
– Patrz – powiedział G. – Tylko palcem przesuwasz w prawo albo w lewo, podoba ci się, albo nie podoba. Jak się nie podoba, to już nigdy tej osoby nie zobaczysz.
G. dodał jeszcze, że choć na randkowych portalach trudno ustrzelić faktyczną parę, to stosunkowo łatwo znajduje się fajnych ludzi do pogadania. Jego dwie obecnie najlepsze przyjaciółki pochodzą właśnie z Sympatii. M., który na Sympatii zalogowany jest od wielu lat mówi to samo. A. też przyznała, że na Sympatii poznała kilka bardzo interesujących osób, z którymi utrzymuje bliskie relacje nieintymne.
Portale randkowe i ich testy dopasowujące
Mnie osobiście portale randkowe od zawsze doprowadzały do szału. Mało mam do nich nerwów. Odkąd wymyślili internety raz na dwa, trzy lata rejestruję się na takich czy innych Sympatiach, skąd niemal natychmiast uciekam.
Najbardziej wnerwia mnie to, że jeszcze dobrze nie skończę rejestracji, jak już zostaję zalana zdjęciami jakichś ludzi, na których wcale nie mam ochoty patrzeć. Wielu z nich jest albo brzydkich, albo nieseksownych, albo super pozbawionych gustu, klasy czy wręcz rozumu. Nie wspominając o wszelkich odmianach obleśnych erotomanów. W dodatku polskie portale randkowe mają to do siebie, że same są nieestetyczne, mało wygodne i słabo funkcjonalne. Gubię się w tym, co tam trzeba i w którym momencie klikać.
Dopasowywanie ofert polega chyba na tym, że jakaś maszyna licząca przelicza punkty z testów, które na wstępie wypełniasz, a potem łączy cię z kimś w parę z pominięciem czynnika ludzkiego. Czyli chemii. Nie tylko tej fizycznej, ale i psychicznej.
Większość testów układali chyba ci sami specjaliści, co na co dzień pisują horoskopy do gazet, albo prowadzą rubrykę “Wróżka-cycuszka”. I pewnie tak by je należało traktować, gdyby nie chciały cię z kimś łączyć do łóżka, albo i na całe życie.
Powszechnym zjawiskiem są też pytania, oferujące tylko dwie odpowiedzi o odmiennych parametrach, na które w obu przypadkach chce się odpowiedzieć jednakowo. Na przykład Be2 jako pierwsze stawia takie pytanie: Kogo byś wybrała? a) Kogoś atrakcyjnego, ekscytującego i pełnego niespodzianek, b) kogoś pewnego siebie, beztroskiego i zrównoważonego. No żesz…
Chyba tylko na eDarlingu trafiłam na interesujący psychotest, który mógł mieć jakieś znaczenie. Okazało się za to, że po udzieleniu odpowiedzi na milion szczegółowych i tyleż podchwytliwych pytań, na które trzeba poświęcić sporo czasu czeka cię niespodzianka – albo zapłacisz 129 zł za miesiąc, albo spadaj. Żadnej możliwości sprawdzenia, czy test działa.
Po dotarciu do tego miejsca zapłaciłam, inaczej pękłaby mi wątroba ze złości nad zmarnowanym czasem. No i chciałam te dopasowania z testu zobaczyć na własne oczy. Musiałam go jednak wypełnić zbyt sumiennie, bo dopasowań eDarling wysłał mi od tamtej pory 4 (cztery), z czego żadne nie zainteresowało mnie w bodaj najmniejszym stopniu. Nawet po zrobieniu wielu kompromistów. Ani erotycznie, ani osobowościowo. Ot, szczęście singielki nie mieszczącej się w przeciętnych normach.
Nie lubię więc portali, a już zwłaszcza płatnych drogo. Większość z nich daje możliwość darmowej rejestracji, ale w ramach darmowego abonamentu możesz sobie co najwyżej wstawić własne zdjęcie. Suma więc summarum, darmowość jest tu fikcyjna. Wcale się zresztą nie dziwię, seks i uczucia to przecież towar bez którego żyć nie możemy.
W pierwszym “randkowym” kontakcie nie ma innych kryteriów poza zdjęciem. Zdjęcia można nie wstawiać, ale umówmy się, kto wchodzi na profile bez zdjęć? Można nie wiadomo ile kłamać, że wygląd nie ma znaczenia, jednakże dla atrakcyjności ma diametralne. Dużo chodzę ulicami, często w tłumie i to jest tak, że może mnie minąć tysiąc osób, których w ogóle nie zauważę, ale nawet z największego ścisku wyłowię kogoś dla siebie atrakcyjnego, z kim od razu mam ochotę się zapoznać.
Tutaj jest podobnie, tylko w pewnym sensie ten tłum zaczyna cię coraz ciaśniej otaczać i przyduszać. Nawet jeśli już pojawi się w przybliżeniu interesujące zdjęcie, kolejne to już tylko wolne żarty. Zostaje czym prędzej uciec z profilu. Tyle że ślad po tobie został, więc osoba, którą odwiedziłeś też cię odwiedza i po niej też zostaje ślad. Za cholerę nie pamiętasz wszystkich zdjęć, więc znowu wchodzisz na ten sam profil, i tak się to kręci w paradoksie oswajania się z niechcianymi nieznajomymi ze zdjęć…
Aplikacje randkowe
Trochę inaczej jest z apkami. Nie, żeby były skuteczniejsze, nieodpłatne, albo warte swojej ceny, ale przynajmniej nie wpędzają cię w frustrację. Łatwiej się po nich poruszać i o wiele bardziej przypominają zwykłe media społecznościowe. Raz kogoś skasujesz i w sumie z głowy, ale nie wszystkie portale mają aplikacje. Spora część wciąż posiada jedynie mobilne opcje internetowe. G. polecił mi Tindera i Badoo, od tych więc zaczęłam, a potem pogrzebałam trochę po sieci i przetestowałam kilka innych. Nie ma to zbyt dużego sensu, o ile nie szukasz kogoś w Istambule.
Tinder spodobał mi się z powodu prostoty obsługi, i przyjemnego wyglądu, choć do moich kryteriów dopasował jedną i pół osoby. Te pół to po prostu ktoś znajomy, komu kliknęłam lajka, bo faktycznie lubię i oczywiście też zostałam odkliknięta w zamian.
Badoo zainstalowałam i początkowo zginęłam pod chaosem reklam, nakierowań oraz wymuszeń personalizacyjnych oraz natłoku ofert maści wszelkiej. Usunęłam, jednakże wciąż przychodziły mi jakieś powiadomienia na maila. Weszłam przez stronę i stamtąd udało mi się opanować chaos. Po pierwsze trzeba było ustawić parametry wyszukiwania, a po drugie powypełniać stosunkowo niewiele, ogólnych, ale nie tak głupich rubryk. Zainstalowałam Badoo ponownie na telefon no i zaraz stał się jedną z moich głównych rozrywek, zaraz obok Instagrama i Facebooka. Kto jednak sądzi, że z powodu bujnego życia towarzysko-erotycznego, ten się myli.
Badoo stało się moją ulubioną grą w strzelanie do nieatrakcyjnych ludzi. Jest ich tam jakiś milion, i tylko co pięćsetne konto nadaje się do bliższego zerknięcia. Jak już zerkam to stawiam serduszko, i profil ten znika mniej więcej równie skutecznie, co ten, który znielubiłam. A to dlatego, że Badoo nie wyświetla tych, których nie lubisz, ale żeby wyświetlał tych, co ich lubisz, to jeszcze oni muszą polubić ciebie. Transakcja wiązana.
Zdecydowana większość świata jest dla mnie nieatrakcyjna, ale też ja pozostaję nieatrakcyjna dla tych, którymi sama mogłabym się zainteresować. Ha. A to tylko pierwszy krok, bo w sumie jak już zaczniesz gadać, to i tak okaże się, że chemia słaba i klej nie działa.
Za dużo znajomych
Każdy z randkowych portali reklamuje się z ofertą nieskończonych możliwości poznawania interesujących ludzi w sieci. Ale co, kiedy ja znam za dużo wyłącznie interesujących ludzi z sieci? Wcale nie chcę znać więcej ludzi z sieci. Ustawiłam sobie nawet limit 600 osób na prywatnym Facebooku. Nie przyjmuję nikogo nie poznanego na żywo, a jeśli poznaję, to w zamian usuwam kogoś, z kim ani na fejsie, ani w życiu nie jestem w żywym kontakcie. Więcej “znajomych” kasuję niż przyjmuję. Inaczej jest to zupełnie nie do opanowania.
Podsumowując – aplikacje czy profile randkowe w moim przypadku powinny doprowadzić do spotkania rzeczywistego, najlepiej tej jednej jedynej osoby.
Ale jak to osiągnąć? Na razie wypełniam owe nieszczęsne testy i formularze. Robię to zazwyczaj bardzo starannie, bo zależy mi na uniknięciu problemów w przyszłości.
Lepiej nie pasować wcale, niż pasować krzywo.
To takie motto prawdziwego singla. Tylko że wypełniam i wypełniam i wypełniam, bo niektóre aplikacje mają po milion osiemset pytań, i co? Na przykład OkCupid ma tak drobiazgowe pytania, że nie byłam w stanie dotrzeć do ich końca. Kiedy po 40 minutach natrafiłam na prośbę o zdefiniowanie poziomu wnerwienia literówkami, gdzie trzeba było określić czy 36785 to 36758, 37568 lub 37658, dostałam migreny jak przed niechcianym seksem i słusznie pomyślałam, że niczego dobrego to nie wróży na przyszłość. Ktoś, kto udziela odpowiedzi na takie pytania, cierpi na nerwicę natręctw albo inną psychozę i raczej słabo do mnie pasuje… A w nagrodę OkCupid i tak dał mi ZERO dopasowań.
Jak więc znaleźć kogoś, kto byłby dla mnie fizycznie atrakcyjny, lubił seks, ale miał zdrowo w głowie, a w dodatku w kwestiach życiowych i lifestylowych pasował do mnie? Oczywiście poza ćwiczeniem siły umysłu i czyszczeniem swego lustra zawirowań emocjonalnych. Czysta matematyka wskazuje, że skoro jestem ja, to musi być ktoś drugi, podobny do mnie. Tylko gdzie i jak tego kogoś znaleźć?
Portal randkowy dla niedopasowanych
Przydatne byłby aplikacje randkowe dla ludzi takich jak ja. W których np. oznaczałoby się ulubiony sposób parzenia kawy, styl jedzenia na stojąco, stopień obsesyjnego przywiązania do diety, którą się notorycznie łamie, wstawania w środku dnia i życia w nocy, czy martwienia się wojną w Syrii.
Paradoksalnie o wiele łatwiej jest znaleźć dopasowania do perwersyjnych potrzeb seksualnych, niż do lekko odstających od tradycyjnej “normy” potrzeb codzienności.
Przydałaby się choć jedna aplikacja dla kogoś, kto z tradycyjnymi rolami w związkach nie ma nic wspólnego i szuka równego sobie partnera. Kto potrafi zostawiać tyle samo przestrzeni, ile jej sam potrzebuje i szuka osoby, żyjącej w podobny, lub możliwy do zaakceptowania sposób. W takich testach nie byłoby pytań o wyznanie czy religię, lecz o poziom tolerancji religijnej. Nie o prawe czy lewe skrzydło polityczne, lecz własną odpowiedzialność i zaangażowanie w szersze dobro. I nie o aborcję, a o zdolność do życia według własnych pasji i potrzeb.
A pytania w teście mogłyby się zaczynać na przykład od:
- Jak bardzo czujesz się przybyszem z innej planety?
- Na ile jesteś odmienny/niedopasowany/niezwykły społecznie?
- Czy potrafisz głodować, żeby zrobić coś, na czym ci zależy?
- W jakim stopniu jesteś emocjonalnie i intelektualnie dojrzały?
- Ile swoich emocjonalnych problemów już przepracowałeś?
- Na ile jesteś w stanie uszanować granice swojej drugiej połówki?
- Jakie wartości uniwersalne są dla ciebie najważniejsze?
- W jakim stopniu jesteś skłonny rzucić wszystko, by z dnia na dzień całkowicie zmienić swoje życie?
- Czy jesteś osobą nowoczesną, czy pochodzisz z doby przedinterentowej?
- Jak głęboko rozumiesz idee wspólnotowe, globalne, współodpowiedzialne?
I podobne.
Ktoś, kto z rozumem sprofiluje portal dla osób o szerszych niż seksualne, materialne lub emocjonalne zapotrzebowaniach, zarobi kupę kasy, a z powierzchni ziemi zniknie termin “singiel”. Singiel to przecież ktoś, kto chciałby żyć w parze, w której panuje równość i jest przestrzeń do działania i samorealizacji. Priorytetem dla singla jest możliwość obdarzenia się wzajemnym szacunkiem i miłością bez manipulacji i psucia sobie krwi z powodu niedopasowania. Singiel więc to ktoś, kto jeszcze nie odnalazł swojej drugiej połówki.
Proszę o lajki. Skoro już ociekłam potem, może warto się podzielić?
13 komentarzy
Ciężkie życie singla/singielki oj ciężkie
2017/02/15/rozstania-sa-bolesne-czyli-co-zrobic-kiedy-zaczniesz-odczuwac-brak-seksu/
Niby tak, ale i tak lepsze niż w tych wszystkich skomplikowanych relacjach 😉 Skasowałam swoje aplikacje i znowu mam spokój 😉
Życie w oparach chamstwa .
…… Cóż napisać w epoce emotek , szybkich zupek , ” szybkich randek ” , ” szybkich związków ” ( nieprawdopodobne lecz osobiście czytałem ” perłę ” tej treści ) , w czasach coraz liczniejszych elektronicznych protez ludzkiej obecności , gdzie godzinami marząc palcem po tafli magicznego pudełeczka z obowiązkowo umieszczonymi słuchawkami w uszach ; nikt i nic już do niczego nie jest potrzebny wszak piksele i rzeczywistość urojona ; to miejsce gdzie się żyje i umiera .
Ekran komputera ; to doskonały ” kanał ściekowy ” ludzkich frustracji oraz bezkarnego wyżywania się na innych za swe zdemolowane życie oraz ZA WSZYSTKO !
Miejscem niebywałego okrucieństwa w wyniku zaniku świadomości , iż ” po drugiej stronie ekranu ” znajduje się żywy człowiek ! , którego jednym słowem można unicestwić i wysłać go w czeluść psychicznej zapaści. Doprawdy przeraża mnie ta porażająca dehumanizacja , chamstwo , pogarda , brutalność , buta , zarozumiałość i cynizm – nie tylko na ekranie lecz poza nim .
Gdy w szokująco ordynarny sposób zostałem bezpodstawnie obrażony ….. moje konto zostało zablokowane , zaś damski cham przez nikogo nie niepokojony ; hasał sobie w najlepsze po portalu .
Dlaczego sprzedawcy mitycznego szczęścia tak boją się prawdy ? To proste . Straciliby ” kasę ” z dystrybucji fikcji .
Można też spojrzeć na to z tej strony – każde negatywne doświadczenie czegoś nas uczy, coś w nas odzwierciedla. Może czasem potrzebujemy skupić się na sobie i swoich cechach osobowych, zastanowić się, co w sobie poprawić i przetransformować? Ja tak do tego podchodzę i dzięki temu coraz efektywniej unikam niesprzyjających sytuacji.
“Badoo stało się moją ulubioną grą w strzelanie do nieatrakcyjnych ludzi.”
Kocham Panią Renato!
(no co? słyszałem że trzeba zacząć od trzęsienia ziemi, a potem stopniowo zwiększać napięcie)
Zapewne nie jestem tą jedyną drugą osobą która wymyśliła taki niekonwencjonalny sposób używania portali randkowych, ale o innych na razie nic nie wiem. Więc niech będzie że jest (było) nas dwoje. Tak, ja też zrezygnowałem bo to na dłuższą metę nudne (aczkolwiek całkiem nieźle odstresowujące), i nie do końca zgodne z moją naturą. Zresztą za stary jestem, doszło do tego że pokazują mi się tylko profile do odstrzału (100% a nie 98% jak kiedyś).
Na początku zabawa była przednia. Pomimo podeszłego wieku wyglądam JAKOŚ (a przecież wystarczy żeby być ładniejszym od diabła), pisać umiem, lata pracy w “helpdesku” nauczyły mnie jak rozmawiać z ludźmi żeby przeżyć (i nikogo nie zamordować). Nawet nie musiałem sam nikogo zaczepiać, panie w wieku różnym same do mnie pisały. Były tych rozmów setki i tysiące, niektóre znajomości kontynuuję (dlatego aplikacja nadal zainstalowana i aktywna), były spotkania – na kawę! nie śniadanie z kolacją! Bo tu był/jest problem: ja nie szukałem przygód. Ani partnerki na resztę życia. Dziwne? Może, ale bycie samemu a bycie samotnym to dwie różne rzeczy. No w każdym razie pogadać chciałem, i niewiele więcej. Jak już pisałem problemu z tym nie było, chociaż przyznam że niektóre ludzkie historie poruszyły nawet mnie. A widziałem w życiu wiele, i jestem odporny (nie w sensie: gruboskórny).
A potem … w tym co napisał Marcin jest wiele prawdy . Ludzie są podli/zawistni/źli, a internetowa imitacja anonimowości tylko podsyca w nich najniższe instynkty. Zaś “portale randkowe” żyją z mężczyzn, a kobiety są ich jedynym wabikiem. Prawda jest taka, że ponad 80% ich przychodów stanowią wpłaty od mężczyzn, dlatego niektóre zrezygnowały z opłat od kobiet albo dają im olbrzymie upusty. Więc każda Grażka Tempa Dzida albo Dżesika Blachara codziennie używająca ich aplikacji ma dla firmy konkretną wymierną wartość. Jako “płeć żeńska sztuk raz”, a jeśli pasuje do “często poszukiwanego wzorca” to nawet większą (tak z 1,5 sztuki? albo 2?). I teraz pytanie do Pań: jak się czujecie w roli towaru?
Faktem jest że portale randkowe to nie jedyne firmy uprzedmiotawiające kobiety, ale w tym przypadku dochodzi jeszcze czynnik emocjonalny. Bo kobiety się angażują, nie te “tępe blachary” tylko zwykłe normalny kobiety. Może jestem stary i trochę niedowidzę, acz wydaje mi się że te normalne nadal stanowią większość. Może w niektórych środowiskach niekoniecznie (wiem), ale średnio/statystycznie. Mniej je widać, to na pewno, “normalność” nie zwraca uwagi przeciętnego widza. Ja zauważam, bo nauczono mnie patrzyć tak żeby widzieć.
Dobra, kończę ten referat bo późno się robi.
PS nikt mi na żadnym portalu randkowym nie zrobił nic złego – nie dlatego że nie próbował tylko dlatego że nie udało się. Dziadek zawsze mi mówił że mam więcej szczęścia niż rozumu ;-P
Mam przyjaciela, który od 12 lat “siedzi” na Sympatii i twierdzi, ze to bardzo dobre miejsce do szukania przyjaciół i kontaktów zawodowych/twórczych. Kobiet, które mają coś ciekawego do powiedzenia jest mnóstwo, może po prostu przyciągają pana akurat te “wyglądające”, a nie te interesujące? Może warto zmienić target, gdy chce się znaleźć kogoś do spędzania czasu bez zobowiązań? Pozdrawiam 🙂
Świetny artykuł……Ubawiłam się formą i treścią.Korzystałam z kilku portali randkowych i całkowicie się zgadzam ..
Pozdrawiam serdecznie..
Leo
dzięki, pozdrawiam 😉
Miałam długo konto. Teraz dochodzę do wniosku ,że piosenka pt. ,,gdzie te chłopy ? Orły,sokoły, herosi…” jest jak najbardziej aktualna. Faceci na portalach dzielą się na 6 typów. 1. bawidamek. Nie szuka związku. Interesują go tylko przelotne znajomości. Wybiera tylko te najbardziej atrakcyjne: szczupłe z długimi nogami, piękną twarzą, skąpo ubrane ,które zrobią sobie z nim sweet focie ,którą następnie opublikuje na fb lub/i istagramie. To typ ,który piszę jednocześnie z wieloma i nigdy nie dochowa wierności. Na ista/fb posiada dużo zdjęć, na których jest otoczony przez co najmniej trzy laski. 2. piotruś pan. Na początku bardzo miły. Zapewni o swoich rzekomych dobrych cechach. Wyda się ,że to dobry materiał na chłopaka… nie licz na to. Dziewczyna to dla niego przybysz z innej galaktyki. Sam nie wie jak się ‘’do tego zabrać’’…,ale to nieważne ,bo on w rzeczywistości wcale nie chce mieć dziewczyny. Będzie cię zwodził miesiącami, robił nadzieję, zaangażujesz się w tą znajomość a potem on ( tu są dwie wersje): a) zaproponuje zostanie tylko przyjaciółmi i nigdy więcej się już nie odezwie b) zacznie cię olewać. Będzie odpisywał coraz rzadziej i coraz krócej aż kontakt umrze śmiercią naturalną. 3. pan alfons. Dobrze ubrany, przy kasie, wykształcony. Wykonuje dobry zawód. Bardzo wybredny. Trudno sprostać jego wymogom. 4. zboczek. Na początku napiszę ,że szuka stałego związku, miłości swojego życia. Będzie miły i wyłudzi od ciebie fotkę. Może nawet powie ,że jesteś ładna. W miarę rozwoju rozmowy będzie się stawał coraz bardziej obleśny. Będzie chciał twoją nagą fotkę, pisał o sexie, zadawał intymne pytania… Jak nie dostanie tego, czego chce wyskoczy na ciebie z całą wiązanką przekleństw. Dowiesz się ,że to ty jesteś sz*##ą i ku*#ą. 5. Świr wiecznie niezadowolony. Niby kogoś szuka ,ale żadna mu nie pasuje. W każdej będzie coś nie tak, nawet gdyby była to jedynie błahostka. Nic i nikt go nie zadowoli. Choćbyś troiła się i dwoiła zawsze będzie niezadowolony i powie ,że to nie to. Spędzi najbliższe 10 lat na portalu ,ale i tak nikogo nie znajdzie. To typ ,który da ci odczuć ,że jesteś najbrzydsza, najgrubsza, najgłupsza i najbardziej bezwartościowa na całej kuli ziemskiej. Nigdy nie przyzna ,że to w nim tkwi problem. 6. homoś. Miły, wrażliwy. Dobrze się z nim gada. Chętnie piszę na typowo damskie tematy. Lubi telenowele, polskie seriale i damskie dodatki. Na portalu szuka dziewczyny ,bo chcę ukryć swoją orientację seksualną. Dziewczyna służy mu tylko do przekonania rodziny, znajomych, sąsiadów ,osób z pracy … ,że wszystko z nim ,,w porządku”. Nigdy cię nie pokocha. Kładąc się spać marzy tylko o fujarce.
Dzięki za komentarz 🙂 No piękny dorobek randkowy, teraz można pisać książki, mogą być poczytne ze względu na powtarzalność doświadczeń i to że faktycznie istnieją pewne typy randkowe :)) Pozdrawiam!
Znakomity tekst! Renatko, znakomity!
Tak, na takie pytania chętne odpowiem i poznam odpowiedzi 🙂
:)))
Przymierzam się do założenia konta na portalu randkowym, ale jestem pełna obaw… Zacznę od tego, że mam już ponad 50 lat i zastanawiam się czy to w moim wieku nie jest po prostu głupie posunięcie. Może taka forma kontaktów sprawdza się u ludzi młodych czyli 30-latków, 40-latków, ale czy osoby po 50 szukają miłości w internecie? Poszukałam i okazało się, że są nawet specjalne serwisy randkowe dla dojrzałych. Tylko pytanie… Czy starsze pokolenie nadaje się do takiej formy poznawania ludzi? Czy ja sobię poradzę w obsłudze swojego konta i będę mogła bez przeszkód komunikować się tak jak chcę i z kim chcę?
Pytania się mnożą, z jednej strony wydaje mi się, że to nie jest dobra forma zawierania kontaktów. Z drugiej strony nie chcę do końca życia być sama i korci mnie by spróbować. Czy próbować, czy odpuścić i szukać znajomości w realnym życiu?
Może ktoś ma podobne rozterki jak ja 🙂 ?