Dostałam taki piękny list, że aż go zacytuję w całości. To mi się rzadko zdarza, ale poczułam, że bardzo chcę się nim podzielić. Czytając go naprawdę uśmiechałam się bardzo ciepło całym sercem do tej zafrasowanej młodej mamy, którą faktycznie też kiedyś byłam. Tak bardzo dobrze znam każde drgnięcie matczynego niepokoju, którego nie było jak ukoić, uspokoić, o które nie było kogo zapytać!
Droga mamo, bardzo się z tobą solidaryzuję i chcę ci powiedzieć, że wszystko będzie dobrze!
Witam! Pisze do Pani jako osoby z wiedzą, ale także jak do innej matki. Na początku tego roku przeczytałam książki dr Joela Fuhrmana “Jeść by żyć” i “Zdrowe dzieciaki” i otworzyły mi się oczy. Jestem młodą osobą, 23-letnią matką 21-miesięcznego chłopca, nie jestem traktowana poważnie z powodu mojej “paranoi” na temat zdrowego żywienia. Nie mam kogo pytać o porady, wiem że w domu usłyszę: “i po co te starania i tak dostał kataru z przyjściem jesieni”.
Mały może nie żywi się jakoś ultra zdrowo, ale staram się. Nie daję mu słodyczy, ani kupnych przetworzonych produktów. Staram się unikać białej mąki. Ale głownie synek uwielbia mączne produkty. Specjalnie dla niego zaczęłam piec domowy chleb żytnio-orkiszowy na zakwasie, makarony kupuję tylko z mąki razowej (staram się, żeby nie była to pszenna po lekturze “Dieta bez pszenicy”), naleśniki i placki też robię z mąk pełnoziarnistych.
Franio uwielbia owsiankę z rodzynkami (oczywiście nie siarczkowanymi!), świeżymi owocami, siemieniem lnianym, cynamonem, syropem klonowym. Czasami tez dodaję szczyptę soli himalajskiej. Jaglankę trochę mniej już lubi. Je ryż wymieszany z soczewicą. Uwielbia gotowaną ciecierzycę! Bardzo lubi pomidory, jabłka i banany. Czasem zje paprykę i przy wielkim głodzie opędzluje brokuła. Ale… jest jeszcze karmiony piersią (i będzie jak najdłużej), często więc jak mu coś nie smakuje nie chce jeść i domaga się piersi. Albo na przykład z trzech grup pokarmowych na talerzu zje tylko jedną, nie lubi mieszać. Je czasem jajka ze wsi, masło (niestety kupne, ale z 85 % tłuszczu), swojską polędwicę czy szynkę.
Czy dobrze robię, czy to będzie skutkować?
Teraz na przykład dostał kataru i lekko pokasłuje. Jak budować jego odporność? Zaczęłam mu podawać kilka łyżeczek dziennie zakwasu buraczanego jako źródło witaminy C. Dobrze? Może jakiś syrop, coś naturalnego? Co Pani poradzi? Czasami mam chwile zwątpienia… Bo jak naturalne żywienie ma nie działać to może iść na łatwiznę i podawać parówki mom i białe pieczywo oraz schabowego smażonego w głębokim tłuszczu z przemysłowej krówki?
Nie wiem… Chcę jak najlepiej.
Mam jeszcze problem z mięsem. Jakie mu podawać? Nie mam dostępu do eko, mieszkam za granicą. Raz na jakiś czas wałówka od moich rodziców z Polski i koniec. Nie będzie miał niedoborów? Ryb morskich boję się mu podawać ze względu na rtęć…
Proszę, proszę mi odpisać na ten chaotyczny mail. Potrzebuję porady normalnej, podobnie myślącej osoby z doświadczeniem. Myślę, że mogłaby Pani pisać na blogu więcej o żywieniu dzieci, bo w sieci jest dużo takich zafiksowanych matek jak ja, które nie wiedzą gdzie szukać i kogo pytać…
Pozdrawiam!
Mamo, NIGDY nie daj sobie wmówić, że to jest niewarte zachodu!
Że cokolwiek robisz z wewnętrznego przekonania i potrzeby, z miłości do dziecka jest niewarte zachodu.
Miłość jest warta wszystkiego!
Chleby pieczesz, piersią karmisz, gotujesz, dbasz, kupujesz – na logikę, co może być złego lub nieprawidłowego w twoim postępowaniu? Ci, którzy są wokół ciebie i cię demotywują, nie są najlepszymi pomocnikami. Wcale cię nie wspierają.
Wiesz, co sobie zupełnie niedawno uświadomiłam? Że moi najlepsi przyjaciele nigdy, ale to nigdy do niczego mnie nie demotywowali, nawet jeśli robiłam najdziwniejsze rzeczy w życiu. Nawet, kiedy z dnia na dzień podejmowałam decyzje o całkowitej zmianie życia, pracy, zamieszkania, zerwania – oni nigdy nie powiedzieli mi, że źle postępuję. Zawsze po prostu byli przy mnie. Cokolwiek bym nie zrobiła, byli. Raz entuzjastyczni, raz ostrożni, raz wahający się, ale nigdy nie negatywni. Mam tylko troje takich przyjaciół przez całe swoje życie, i tylko ta trójka przetrwała przy mnie wszystkie moje zmiany i cały mój proces dojrzewania. Wszyscy inni odpadli na tym etapie i na tym poziomie, na którym mnie demotywowali i hamowali.
Tak samo było z wychowywaniem dziecka. 18 lat temu nie było ani blogów, ani podręczników, ani tej wiedzy, ani demokratycznej edukacji, ani nawet odżywiania. Ale zawsze postępowałam tak, jak umiałam, jak mi podpowiadało serce, jak szeptała intuicja – i przede wszystkim – jak pokazywał mi mój własny syn! On był moim najlepszym nauczycielem, bo to za nim musiałam nadążać, za zmianami w jego gwałtownie zmieniających się fazach rozwoju nie tylko fizycznego, ale przede wszystkim intelektualnego i emocjonalnego!
Patrz na swojego synka, a on wszystko ci podpowie.
Bądź przy tym mądra oczywiście, czyli nie pozwalaj na robienie sobie krzywdy przez jedzenie lodów 4 x dziennie, spędzanie czasu tylko na ogłupiających strzelankach czy destrukcyjne towarzystwo – nie o takim wewnętrznym mistrzu twojego dziecka mówię. Ono będzie często wystawiało cie na próbę, będziesz słabła, będziesz ulegać, będziesz się załamywać, będziesz płakać i rwać włosy z głowy i częściej niż kiedykolwiek będziesz miotana wątpliwościami i wyrzutami sumienia.
Ale mimo to, w środku, w sercu, zawsze będziesz wiedzieć. Słuchaj tego głosu, on ciebie zaprowadzi tam, dokąd twoje dziecko potrzebuje.
Jednakże w tej drodze, nigdy nie zapomnij, że tylko przez jakiś czas jesteś towarzyszem swojego dziecka. Pewnego dnia, ono się od ciebie oddzieli, a ty musisz być na to przygotowana. Czyli nie możesz zapomnieć o sobie i swoim życiu. Musisz dbać nie tylko o dziecko, ale i o siebie. Nie poświęcaj się więc, ani nie wypruwaj sobie flaków. Daj tyle ile możesz i kochaj, zawsze wspieraj, zawsze bądź, podsuwaj alternatywy, możliwości, otwieraj na nowe doświadczenia, ale nie zmuszaj (poza oczywistymi sytuacjami). Miej oczy szeroko otwarte, edukuj się stale i nie zapominaj o sobie i swoim szczęściu i spełnieniu.
Nie wychowuj egoisty, lecz młodego, świadomego świata człowieka, który będzie w stanie rozumieć więcej niż ci, którym jest wszystko jedno.
Przy okazji pamiętaj, że dzieci chorują nie tylko z powodu niskiej odporności, ale również psychosomatycznie, zresztą głównie tak. Może synek miał jakiś stres, jakąś zmianę, coś się wydarzyło i trochę się osłabił psychicznie? Choroba to zawsze reakcja ucieczkowa albo obronna. Poszukaj raczej tutaj niż w odżywianiu, bo z odżywianiem wygląda, że wszystko w porządku.
Nie wiem też, czy szczepiłaś dziecko, jeśli tak, to spadek odporności i choroby mogą się brać ze szczepień. Mój syn przestał chorować dopiero, kiedy mądra pediatra-homeopatka zaaplikowała mu odtrutkę na szczepionkę Di-Per-Te. Ja niestety swoje dziecko szczepiłam w pierwszym roku jego życia, dopiero potem dowiedziałam się o szkodliwości szczepionek i natychmiast przestałam.
Jeśli chcesz wiedzieć więcej o odporności, to dokup “Superodporność” Fuhrmana. On się tam dość dobrze rozprawia z wieloma mitami i podaje wiele sposobów na wzmocnienie. Również poświęca sporo miejsca dzieciom.
Oczywiście do zimowej diety włącz już kapusty, cebule, pory i podobne rzeczy, pomaleńku i stopniowo, żeby nie wzdąć go za bardzo, dobrze ugotowane. Ważne będą jagody, w tym wieku powoli możesz je już wprowadzać. Sama też jedz, skoro karmisz – jedz również sama dla siebie. Nie zapominaj o sobie, bo jesteś tak samo ważna jak twoje dziecko!
Jeśli nie zje wszystkiego na raz, nie przejmuj się – u maleńkiego dziecka najważniejsze jest, żeby nie jadło śmieci. Dorośli tak często zapominają, jak niewielkie brzuchy mają maluchy – jeden słodycz od babci i żołądek pełny! Najważniejsze są prawidłowe przyzwyczajenia żywieniowe, a te jak się zdaje są w porządku (zobacz wpis).
Co do mięsa, to jeśli czytałaś Fuhrmana, musisz rozumieć, że nie jest ono niezbędne dla zdrowia, a czerwone wręcz jest szkodliwe. Wegańskie dzieci są zdrowsze, zobacz choćby raporty z Instytutu Pomnik Matki i Dziecka. Soczewice urozmaicaj gatunkami i wprowadzaj fasole też na zmianę. Mung i adzuki są słodkawe, dobre dla dzieci. Nie zapominaj o owocach, również słodkich, w tym suszonych, ale nie pchaj w dziecko tak, żeby wychodziło uszami. Niech ma dostęp do zdrowych produktów pełnowartościowych i sobie zmienia wedle własnych potrzeb. Jeśli zaś masz jakieś poważne wątpliwości, skonsultuj się z Fundacja Wiemy co Jemy, tam są specjaliści.
Nie przejmuj się tak za bardzo jakimś pojedynczym kaszlnięciem czy katarem, od tego na ogół się nie umiera. Kontroluj tylko jego stan i zachowaj przytomność umysłu. Obserwuj bardziej to, jak wychodzi z przeziębienia, niż jak w nie wpada. Ile i jak długo choruje, jak często ma nawroty i w jakich okolicznościach się pojawiają. Ważne są nie tylko odżywianie i pogoda czy kontakt z innymi dziećmi, ale wszystkie zmiany, które mogą powodować stres, nawet jeśli go bezpośrednio nie objawia. Nie pakuj w niego leków i antybiotyków z byle powodu, reaguj jednak, jeśli pojawiłaby się silna gorączka.
Mój syn na przykład “chorował” za każdym razem, kiedy gwałtownie i skokowo rósł. Prawie nie chorował normalnie, tylko z dnia na dzień łapał gorączkę, osłabienie, katar, zalegał półprzytomny w łóżku na kilka dni, spał dużo, prawie nic nie jadł i wstawał jakby nigdy nic sporo chudszy i o 6-10 centymetrów wyższy! To była reguła – mierzyliśmy na ścianie za każdym razem.
Jesteś super mamą, odpowiedzialną i świadomą, masz dobrą intuicję do swojego dziecka, które kochasz. Tego się trzymaj i:
nie daj sobie w kaszę dmuchać tylko dlatego, że jesteś młoda i zdaniem innych brakuje ci doświadczenia!
Przeglądnij wpisy z tagiem dzieci na Jedz i też wiele ważnych na Jest (niedługo złączę oba blogi w jeden, będzie prościej). Koniecznie zobacz wpis o “życzliwych radach” i życiu w zgodzie ze sobą. Odwiedź też portal Dzieci są Ważne, tam była masa cennych porad i przede wszystkim mamy podobne do ciebie. Mój syn ma już 18 lat, więc zajmują mnie już zupełnie inne problemy niż ciebie, ale wiem w jakim miejscu życia jesteś. Będzie dobrze, tylko nie daj się zniechęcić do dbania o własne dziecko. I przeszukaj blogi parentingowe, trochę ich już jest w Polsce, niektóre nawet mają jakiś sens.