Dziś zostałam matką pełnoletnią!

written by Renata Rusnak 24 listopada 2014

Ależ jestem przejęta… Od bardzo dawna nie byłam tak przejęta i tak poruszona. Dziś w nocy mój jedynorodny synek skończył 18 lat! Bardzo to ciekawe doświadczenie – głębokie, tkliwe, ale jednocześnie takie poważne, zmieniające w nieznany mi dotąd sposób świadomość. Te osiemnaście lat to granica bardzo symboliczna, wydaje mi się jednak całkiem uzasadniona.

Synek rósł i zmieniał się przez te wszystkie lata nieustannie, jednakże właśnie pół roku temu poczułam, że coś stało się inne w naszej relacji, że nie jest już dłużej tylko moim dzieckiem, a staje się odrębną istotą, młodym mężczyzną, który rozpoczyna własne życie, we własnym stylu. Nie obyło się oczywiście bez zwykłych nastoletnich tarć między nami, ale uświadomienie sobie tego, że naprawdę nie mogę go już traktować wyłącznie jak dziecka i przedłużenia mnie samej, bardzo pomogło na poprawę stosunków. Odpuściłam i on oczywiście też musiał uszanować moją przestrzeń i moje życie, ale naprawdę rozumiem już, że nie mieszkam z dzieckiem, tylko z młodym człowiekiem.

I dziś właśnie jest ten, nawet jeśli tylko symboliczny, to jednak bardzo wymowny dzień, do którego przygotowywałam się bardzo porządnie od prawie dwóch tygodni. Cały zeszły tydzień z takim namaszczeniem sprzątałam dom, każdy jego zakątek, każdy centymetr, każdy przedmiot, rzecz. Wiele tego co stare poszło do kosza, wiele do rozdania. To nie było sprzątanie zamierzone, czy zaplanowane – ono wynikło po prostu z instynktu, poczucia, że tak należy zrobić.

Jest to również czas pożegnań i porządków wewnętrznych. Czas zakończyć pewien etap w życiu. Czas zrobić miejsce pod Nowe.

Wczoraj opakowałam synkowi jego dorosły, męski prezent w papier dla bobasów; tylko się uśmiechnął swoim czarującym półuśmiechem, którym udaje przede mną, że go nic nie wzrusza. Siedzieliśmy do późna, oglądali zdjęcia i gadali. Do równoległej chwili, w której 18 lat wcześniej moje bóle porodowe tak przybrały na sile, że zmieniły mnie w wilczycę. Wtedy przypomniałam sobie, że nadal jestem matką i zagoniłam go do łóżka. Potem przyszłam ucałować na dobranoc, bo pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają.

Dziś przeglądam stare notatki, zapiski z ciąży, wiersze, rysunki; czytam jak to wszystko przeżywałam, wybieram, co opublikować. Synek nigdy nie widział tych moich rozmów z nim, kiedy jeszcze był w brzuchu. Leżały gdzieś na dnie najstarszego laptopa, zapisane w Word 2.0, którego mój aktualny Word nawet nie chciał otworzyć.

Dzisiaj mam święto, takie nabożne, skupione święto. Przeszliśmy razem długa drogę synku i udało nam się. Teraz świat czeka na ciebie, na twoje pokolenie. Powodzenia, jesteś wspaniałym młodym człowiekiem!

1998, Zimowe słońce przed popołudniową drzemką.

1998, Zimowe słońce przed popołudniową drzemką. Spokojne, myślące dziecko.

Może Cię zainteresować

Napisz komentarz