Żyjemy w takiej kulturze, w której zaufanie do drugiej osoby, a już szczególnie zaufanie do dziecka jest bardzo niskie. Tymczasem nasze dzieci nieraz zaskakują swoją dojrzałością, odpowiedzialnością i sposobem myślenia. Warto dać im kredyt zaufania, skoro już tak dużo inwestujemy w ich wychowanie.
Zaufanie do dziecka jest przecież formą zaufania do siebie, do własnych metod wychowawczych.
Pamiętam pierwsze przejawy dojrzałości u mojego, ośmioletniego wówczas synka, z którym pojechałam do Istambułu. Choć wydawało mi się to niemożliwe, spisał się na medal. Wytrzymał wszystkie niewygody podróży a potem intensywne i długotrwałe marsze po mieście. Cały czas starał się zachowywać dorośle. Nawet kiedy zaczynał marudzić, bo bolały go nogi, zaraz przestawał, przepraszał i obiecywał, że już nie będzie.
Na Grand Bazarze wpadł mu w oko kindżał, nie kupił go jednak, stwierdzając, że nie może trzymać w domu prawdziwej broni, skoro mali chłopcy mojej siostry mogą się pokaleczyć, zaś wieszanie go na ścianie, co mu zasugerowałam, uznał za pozbawione sensu.
Moja krew. Peace & love.
Zrezygnował również z zakupu fajki wodnej, która spodobała mu się najbardziej (peace & love?), kiedy wyjaśniłam do czego służy.
W końcu kupiliśmy tylko tonę tureckich słodyczy, głównie rozmaitych, przeraźliwie słodkich i tłustych baklaw. Z ciekawością obserwowałam, jak się oburza, że musi wydać za nie całe 2$. Bardzo za to przypadała mu do gustu opowieść o pierwszym prezydencie Turcji Ata Turku, i moje wyjaśnienia o demokracji. Najbardziej oczywiście spodobało mu się to, że Ojciec-Turek występował wszędzie – na pieniądzach, na ścianach, na pomnikach. Chyba dobrze odnalazłby się w tej roli…
Dziecko dojrzewa stopniowo, rok po roku. Rolą rodzica jest zauważać, że ten proces następuje. Rodzic musi obserwować jak on przebiega i stopniowo odsuwać się, oddalać od dziecka, wycofywać swoją emocjonalnie zaangażowaną pomoc w robienie za dzieci. W życie za dzieci. Zaufanie do dziecka będzie więc przejawiało się po prostu byciem podporą. Nie byciem zamiast.