Patryk Chwastek. Piękny dzień w plenerze u Ardeshira

written by Renata Rusnak 18 maja 2015

O 11 rano z Verą Załucką pociągiem do Tunelu, potem 8 kilometrów autem Ardeshira Rany do jego gospodarstwa w Łazach koło Książa. Zanim pojechaliśmy do jego chatki na skraju lasu, gdzie Patryk Chwastek miał swoją wystawę pod gołym niebem, nie mogłam sobie darować spędzenia godzinki z Ardeshirem w jego polu. Byłam tam drugi raz i drugi raz poczułam tę samą magiczną siłę i w miejscu i w człowieku.

Proste sprawy – codzienna, oddana praca w polu i przy zwierzętach, zamiłowanie do książek i wiedzy, sympatia do ludzi wkoło i dobroć w sercu wystarczą, by człowiek stał się chodzącym generatorem pozytywnej energii. Często to obserwuję – ludzie, którzy pracują z dobrym, jakościowym jedzeniem, choć mają niezwykle różne usposobienia i charaktery, cechują się tymi właśnie przymiotami. Myślę, że na tym to polega – im więcej dobra w człowieku, tym piękniejsze, smaczniejsze, wartościowsze jedzenie wychodzi spod jego ręki.

Ardeshir Rana i Patryk Chwastek

Ardeshir Rana i Patryk Chwastek

Mural Patryka na domku Ardeshira pod lasem

Mural Patryka na domku Ardeshira pod lasem

Z Patrykiem. rozmyślam, który obraz kupić

Z Patrykiem. rozmyślam, który obraz kupić

Vera Załuckaja, teoretyk sztuki i kurator. A poza tym przyjaciółka.

Vera Załuckaja, teoretyk sztuki i kurator. A poza tym przyjaciółka.

W polu, które u Ardeshira wygląda jak zapuszczony ogród, a w którym chwastożercy znaleźliby swój raj na ziemi, bo Ardeshir studiował rolnictwo w Londynie, gdzie nauczyli go jak ważna jest bioróżnorodność, patrzyłam na rosnące pomiędzy sobą warzywa, zioła, drzewka i krzewy owocowe, których plony trafią na Targ Pietruszkowy w czerwcu, i myślałam o uzdrawiającej mocy takich miejsc. Nawet nie myślałam – czułam ją w sobie na poziomie komórkowym.

Szliśmy przez pole i skubali co tam rosło, podjadając liście i kwiaty wszelakiego zielska, a Ardeshir mówił o tym, że nawet po śmierci nigdzie się nie wybiera, chce zostać właśnie tutaj. Jego pole wznosi się łagodnie do góry; w części, którą zaplanował zagospodarować na ten rok, ziemia jest świeżo zorana i jeszcze nie cała nieobsadzona. Na skalistym podłożu, na którym pewnie fajnie rosłaby winnica, w przyszłym roku chce zrobić wybieg dla paru kóz, wysiać też kwitnące rośliny dla pszczół. Po zimie przetrwały mu cztery ule, co go martwi, ale za co obwinia tylko siebie. “Nie nauczyłem się, jak z nimi postępować, jak je zabezpieczyć na zimę”. Nadal szuka pszczelarza, który pomógłby mu ogarnąć pracę z pszczołami.

Na górze, tam gdzie stok przechyla się na drugi brzeg jest absolutnie cudownie. Uwielbiam to miejsce. Nic na nim nie ma specjalnego, tylko odsłonięty widok na wszystkie strony świata, ale taki tam spokój i radość człowieka ogarniają, jakby wystarczyło postać w tym miejscu parę minut, żeby się zrelaksować i nabrać nowych sił. Absolutnie wierzę w jedzenie, które tu urośnie.

Goście, goście...

Goście, goście…

Ardeshir i jeden z sąsiadów w odwiedzinach

Ardeshir i jeden z sąsiadów w odwiedzinach

Przybyli licznie lokalesi też się dobrze bawili

Przybyli licznie lokalesi też się dobrze bawili

Wystawa, koncert i kocyki pod gołym niebem.

Wystawa, koncert i kocyki pod gołym niebem.

Dzień był nieco chłodny i wietrzny, ale słoneczny. Całe popołudnie do wieczora spędziłyśmy wśród bardzo miłych ludzi, którzy przyjechali z Krakowa i przyszli z okolicy na mały wernisaż Patryka Chwastka w drugim domku Ardeshira pod lasem. Patryk przemalował elewację w budynku, wywiesił organiczne, komórkowe obrazy na starym, zniszczonym wiejskim podwórku, rozłożył swoje pomalowane auto, którym podróżuje po świecie, zaimprowizował teatr lalek, zaprosił kolegów z Sekcji Muzycznej z małym, dowcipnym koncertem i zadziało się. Byli ludzie, psy, dzieciaki, były domowe proste ciasta, koreczki, piwo, wino i koce, i była po prostu sielanka. Dawno już nie cieszyłam się tak miłym, relaksującym weekendem w niewymuszonej atmosferze, spożytkowanej w dodatku na kontemplację bardzo w moim guście twórczości Chwastka.

Najbardziej zdumiało mnie to, że przyszło kilkanaście miejscowych osób dorosłych i drugie tyle dzieci. Niezwykłe jest to, że jeden pakistański rolnik jest w stanie na polskiej wsi zorganizować życie społeczne. Przyszły małe dzieciaki i przyszli starsi ludzie. Oglądali obrazy, oglądali lalki i na koncercie dobrze się bawili. To jest niezły potencjał pod rozmaite działania w terenie, warto o tym pomyśleć.

Generacja Z na posterunku ze smartfonami

Generacja Z na posterunku ze smartfonami

Największa frajda - przejażdżka czarodziejskim wehikułem Patryka

Największa frajda – przejażdżka czarodziejskim wehikułem Patryka

Na koncercie Sekcji Muzycznej Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn

Na koncercie Sekcji Muzycznej Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn

Zrób to sam, czyli Sekcja Muzyczna i kamera nie-GoPro w akcji

Zrób to sam, czyli Sekcja Muzyczna i kamera nie-GoPro w akcji

Zaciekawiło mnie to, jak ośmio- dziewięciolatki robią zdjęcia swoimi komórkami – nie selfie, ale konkretne prace, detale. Za pięć lat wszystkie dzieciaki nawet na wsi będą standardowo online – takie zdjęcia trafią na snapchaty, tweety, fejse i instagramy i świat naprawdę przestanie mieć jakiekolwiek granice. Recenzja, komentarz i relacja na żywo co najmniej jak na blogerskiej imprezie.

Jeśli ktoś ma pomysł na zajęcia w plenerze, piknik z dziećmi, warsztaty z ziół czy chwastów, zajęcia w polu – to jest to dobry adres. Ardeshir z radością opowiada o polu, o roślinach, jest ich wielkim pasjonatem, mówił mi też, że chętnie udostępni przestrzeń pod warsztaty. Można zaaranżować grill, ognisko, namioty lub piknik. Warunki są nieco polowe (można też wynająć nowy dom, gdzie wszystko jest jak trzeba), ale atmosfera świetna – jeśli tylko ktoś potrafi ją docenić i uszanować. Ardeshir jest bardzo skromnym człowiekiem, który ceni sobie prywatność i brak presji, dobrze jest umieć z tego skorzystać. Weekendowy relaks gwarantowany.

Może Cię zainteresować

Napisz komentarz