Pisałam wczoraj wstępnie o modzie na niepozytywne opinie w sieci, dziś troszkę na przykładzie tego, co działo się wokół Nova Krova.
Na jednej z grup spożywczych trafiłam na burzliwą dyskusję wokół nowootwartego miejsca. Kto był, co jadł, co sądzi? Imponujące, co się tam działo. Połowa dyskutantów “jeszcze nie była, ale już wiedziała wszystko”. Głównie, że “jak tak, to nie pójdą”.
Ja poszłam do Nova Krova zaraz po tym, jak przeczytałam o tym, jak tam strasznie. Z czystej ciekawości, oraz z tego powodu, że często jadam na mieście i praktycznie nie mam miejsca, które spełniałoby wszystkie moje wymagania. Dlatego, jeśli dowiaduję się o miejscu, które może mnie zadowolić choć w części, idę tam i potem najczęściej wracam. Bo zwyczajnie nie mieszkam w Berlinie, Nowym Jorku, ani Londynie, tylko w Krakowie. Gdzie brakuje praktycznie wszystkiego, ale gdzie każdy pionier jest wygwizdywany jeszcze zanim zaczął.
Wrzuciłam na Fejsa fotkę z burgerem i napisałam:
nova krova organic burger & bistro – jest ok. dość spoko bezglutenowe buły robione na miejscu z jaglanki, środek jem z quinoa i też może być. wnętrze ok. ceny ok. nie jest przytłaczającą tłusto, choć weganie jak zawsze cieszą się z tłuszczów trans no bo wege. krem kokosowo-selerowy w smaku dobry, ale w konsystencji nie krem a zupa. nie wiem skąd te narzekania, jak na vege fast food z takimi cenami naprawdę jest spoko. będę wpadać na pewno, choć nie pytałam w ilu procentach są organic.
Spotkałam się potem z reakcjami, że ich chwalę i dlaczego, skoro to, to i to. Ale przecież ja nie chwalę, mówię natomiast i mówię to zdecydowanie – jest OK. W Krakowie nie ma 30 wege burgerowni. W Krakowie nie ma nawet 3 wege burgerowni. Dlaczego należy tę jedną jedyną skrytykować za wszystko, co robi, bo w ogóle ośmieliła się pojawić na tym świecie? Dla mnie są w porządku, choć mają sporo niedociągnięć i wiele do poprawy, chcę im dać szansę, nie spodziewam się gwiazdki Michelina przecież?
Rezultat presji i krytyki dał się od razu odczuć – teraz notorycznie brakuje im bułek jaglanych. Wycofali się z robienia ich, bo “były za suche i się kruszyły”. Jakby ktoś, kto kiedykolwiek piekł z jaglanki albo innej mąki bezglutenowej nie wiedział, że te mąki nigdy nie będą się lepić i nigdy nie będą pufiaste, wilgotne i wyrośnięte jak pszenne. Bo każdy specjalista od bułek, których nie jada na co dzień musiał zabrać w tej sprawie głos. W rezultacie cała grupa ludzi z nietolerancją glutenu nie może tam jeść i znowu jest skazana na siedzenie w domu. A przecież jadłam tę bułę, kiedy tam jeszcze była, i naprawdę dało się ją zjeść. Choć się kruszyła – jak każda buła jaglana bez dodatków wiążących.
Krytykuje się to miejsce o średnim standardzie bez żadnych pretensji do wyższego, robiąc wszystko, żeby zniknęło z powierzchni ziemi, bo przecież jest takie be. I każdy mądry zrobiłby to lepiej.
Bez znaczenia, że knajpa jest od początku niskobudżetowa, że została założona przez ludzi, którzy wierzą w to, co robią i chcą się tym podzielić, że kosztuje ich to masę pracy i wyrzeczeń oraz, że w Krakowie jest parę tysięcy wegan i wegetarian, którzy jak ludzie normalnej kategorii też chcą móc wpaść gdzieś po prostu na szybką bułkę z wkładem. Ja chcę. Bez żadnej filozofii, zwyczajnie chcę mieć swojego kebaba po drodze.
Przecież jeśli takie miejsca się utrzymają, ktoś wreszcie zacznie inwestować w porządne wegańskie lokale – ale czy nie podniosą się wtedy głosy, że za drogo? Wydaje mi się, że warto pamiętać, że rynek dopiero się kształci, i że należy popierać każdą inicjatywę – jeśli tylko nie narusza w oczywisty sposób norm, nie oszukuje, nie kanci, nie truje.
Zastanawiam się zawsze, kto pomyślał nad tym, że wartość ręcznie robionej bułki tylko z mąki, mleka roślinnego i wody jest znacznie wyższa niż wszystkie te “wypiekane na miejscu” ciabaty i bagiety “francuskie” z mrożonek, produkowanych przez jedną i te samą firmę dla całego miasta? Kto spytał np. w Nova Krova o procent produktów organicznych i kto się zastanowił nad ich ceną?
Ja spytałam i dostałam dość wiarygodną odpowiedź – 50-60%. Dla mnie to dobry znak, że kelnerka orientuje się, z której ekologicznej hurtowni biorą towar i nie usiłuje mi wciskać, że są tam produkty, o których wiem, że ich nie ma. Że jest uczciwa i że czuję, że to jedzenie jest w miarę uczciwe. Choć są tacy, co do tej pory nie potrafią zrozumieć, że organiczna kawa w nazwie wegańskiej knajpy nie równa się organicznym produktom w daniach.
Wcześniej w tym samym miejscu był organiczny bar z raw foodem RO Organic. Co z tego, że miał 100% organiczne produkty, fantastycznej jakości jedzenie z grupy raw, że wydawał świetne, zdrowe i prawidłowo przyrządzone dania surowe, szczególnie w sezonie zimowym dostarczające brakujących składników odżywczych. Dla Znawców Wszystkiego był dziwny, podejrzany, “jak-to-nie-gotowane?!”, “ja-wiem-lepiej-jak-ma-smakować-raw”…
RO się zamknęło. Hejtucie dalej, a Nova Krova też się zamknie. I będziecie mogli znowu chodzić na “wege” kebab w Rynku albo wege zapiekankę na Kazimierzu…
Kraków jest zacofany pod wieloma względami, również w gastronomii, fajnie byłoby przestać się zachowywać, jakbyśmy mieszkali w światowej metropolii, gdzie wszystko zostało zrobione i pora prześcigać się w fantazjach. Przed nami wciąż jest masa pracy u podstaw, dobrze byłoby to w końcu dostrzec. Wnoszę więc wniosek o więcej wsparcia i pozytywów dla różnych początkujących inicjatyw.
Let’s unfuck the World.
To przecież dotyczy nas wszystkich i tego, czy chcemy mieszkać wśród normalnych ludzi czy samych trolli…
Co nie znaczy, że Nova Krova nie ma się stale poprawiać! Że może olewać opinie swoich klientów, albo w kółko powtarzać te same błędy. Wydawać zimne burgery, albo mieć wieczne braki w menu. Dobrze byłoby też, gdyby orientowała się w takich podstawowych rzeczach jak to, że seler diabelnie uczula i że warto go wyeliminować chociaż z kilku dań. Takie miejsce zdecydowanie nie może sobie pozwolić na brak bułki bezglutenowej, zwłaszcza jeśli ma ją w karcie. Rozumiem niedofinansowanie i prawdopodobne braki w personelu, ale warto powalczyć o swoją jakość i o tych klientów, którzy pozostaną, jak już pierwszy kurz po przypadkowych odwiedzających opadnie. Kiedy przewalą się ciekawscy, zostaje się z tym klientem, który odczuje potrzebę przyjścia w takie miejsce, a osoby z alergiami są tu ważnym targetem.
I podsumowując – tak, jestem za tym, żeby było cokolwiek, niż żeby nie było nic. Zadaniem Novej Krovy jest przekucie tego miejsca z “czegokolwiek” w coś fajnego. Moim zdaniem da się, dlatego piszę ten tekst, bronię i wspieram.
Więcej wyrozumiałości i mądrego wsparcia, mniej hejtu poproszę.
9 komentarzy
noooo , ale ” dowaliłaś ” ale trudno sie nie zgodzić z Tobą
wcale nie dowaliłam 🙂 powiedziałam coś, co jest widoczne gołym okiem, a co mnie do szału doprowadza.
jak czegoś nie lubię, to w tym nie biorę udziału, nie spędzam życia na krytykowaniu wszystkiego i wszystkich. skupiam się na tym, co mi się podoba, to promuję. i przede wszystkim staram się realnie patrzeć na świat. Polska ma wiele do zrobienia w każdej dziedzinie, ale mamy mentalność, która każe wszystko krytykować, zamiast po prostu popychać do działania, zmian. mnie to obywatelsko wkurza 🙂
Dobrze, że to napisałaś. Byłam w krovie już 3 razy i jest naprawdę spoko. Myślę, że warto chodzić do takich miejsc, dawać im wsparcie, a przede wszystkim dawać im zarobić. Chcę, żeby wiedzieli że mają dla kogo!
Chodzi mi o główne zjawisko krytykowania wszystkiego i narzekania na wszystko.
Nova i tak powinna wprowadzić te zmiany, o których ludzie im mówią.
Jestem całym sercem za!
Kraków jest do tyłu pod względem kuchni dla wegetarian. Od kiedy mieszkam w Anglii mam tego coraz pełniejszą świadomość. Bo tutaj w każdej restauracji mogę poprosić o danie wegetariańskie i nikt z tego powodu nie robi wielkich oczu, tutaj nawet jak jestem zapraszana na zorganizowane eventy jestem pytana o moje preferencje kulinarne i czy przypadkiem nie jestem na jakiejś konkretnej diecie, np bezmięsnej.
u nas to się powolutku też poprawia, po prostu oferta wciąż jest niezwykle uboga.
Mnie nie smakuje jedzenie w Nova Krova, a jedzenie wegetariańskie i wegańskie bardzo lubię. W Nova Krova jest niesmaczne. Jest tłusto, połączenia smakowe nie tylko nie są niedopracowane. A wystarczy poczytać książki, pojechać za granicę – wacle nie tak daleko, bo choćby do Londynu, podpatrzeć. Nie ma to nic wspólnego z hejtowaniem. Podobnie wyraziłabym się o restauracjach czy jadłodajniach serwujących nie-wege jedzenie, jeśli jedzenie jest po prostu niedobre. Jeszcze dużo do zrobienia w Polsce jeśli chodzi o wegetariańskie i wegańskie jedzenie.
Witam, mnie też nie smakuje jedzenie w NK, nie tego dotyczył post. Post dotyczył pewnego zjawiska, jakie panuje w internecie, szczególnie opinii w stylu: “Nie byłem, ale nigdy nie pójdę”. Chodzi mi też o to, że NK nie jest żadną restauracją lecz zwykłym barem z burgerami – różni się tylko tym, że jest wege. Co się nie obrócić, wszędzie pełno burgerów, kebabów i innych mięsnych fast foodów o znacznie gorszym standardzie, który ludzie jedzą na co dzień i W OGÓLE nie reagują.
Tutaj pojawia się miejsce, które jest powiedzmy 6 na 10, a każdy musi zabrać głos w sprawie – nie tych pozytywnych 6, ale tych negatywnych 4. To po prostu z miejsca ukręca głowę takiemu miejscu. Osobiście uważam, że dopóki nie ma innych, należy się skupić na tych 6 pozytywach, a nie na 4 negatywach.
PS. Zawsze proszę o sosy osobno i wtedy nie jest tłusto.
Całkowicie się nie zgadzam z wpisem powyżej. Nie trzeba być specjalistą od jakości żywienia, by stwierdzić, że danie jest niedobre biorąc pod uwagę, że jest zimne (takiego burgera właśnie zjadłem), a zupa letnia. O zawartości i smaku nie wspominając.