Oh Boy. Życie popycha mnie w nieznanym kierunku

written by Renata Rusnak 17 listopada 2013

Kiedy wchodziłyśmy z B. na salę kinową, powiedziałam: “Wydaje mi się, że to film o naszych synach”. “O jezuu…” – jęknęła matka dwóch nastolatków z miną, jakby miała zawrócić na pięcie. Zostałyśmy, i było warto. Nie dlatego, żeby udało się ich lepiej zrozumieć, ale może po to, żeby coś sobie unaocznić.

Niko Fisher jest miłym dwudziestoparolatkiem, uprzejmym i miękkim. Spędzamy z nim na ekranie jedną dobę, ot dobę z życia przeciętnego chłopaka w jego wieku, podczas której nie dzieje się nic. Uściślając – do przedostatniej sceny nic istotnego. Film jest o tym, że Niko chce się napić kawy, co mu się przez cały dzień nie udaje. Jest oczywiście też o paru innych (ważniejszych) sprawach ze wspólnym mianownikiem, kawa wydaje się być jednak dobrym, domykającym symbolem.

Motyw kawy kroi poszczególne wydarzenia dnia w osobne rozdziały; Niko wymyka się z łóżka dziewczyny, odmawiając wypicia kawy, Nikowi w domu kawa się kończy, Niko nie ma wystarczającej ilości pieniędzy na kawę w kawiarni, w knajpie psuje się ekspres, pusty termos z kawą na planie filmowym zostanie wymieniony jak tylko Niko od niego odejdzie, ojciec stawia mu zamiast kawy schnappsa, w barze jest za późno na kawę, automat w szpitalu nie zadziała.

Pomiędzy niewypitymi kawami chłopakowi zdarza się spotykać ludzi. Znajomych, sąsiadów, nieznajomych, dawnych znajomych. Ojca również i psychologa i starszego nieznajomego; głównie mężczyzn, co uświadamiam sobie dopiero teraz.

Tom Schilling jako Niko Fiszer

Modele, wzorce, postawy? Nie, Niko odbija się od tych postaci jak bąk od ścianek szklanki. Nie dlatego, że ma w jakimkolwiek stopniu złe zamiary, lub że o nic nie dba. Po prostu jego istnienie nigdy nie nabrało sensu.Z awsze miał wszystko, co było konieczne do życia, pokolenie jego rodziców przecież zarobiło zupełnie nieźle, nigdy nie został postawiony przed trudną sytuacją życiową ani moralną. Nie doświadczył niczego, w czym miałby się sprawdzić, co popchnęłoby go do podjęcia jakichkolwiek decyzji, albo działań. Nie robi więc nic. Pozwala spychać się wydarzeniom i ludziom jak papierowa łódeczka w strumyku. Nie wadzi nikomu, ale też nie rozumie, czego świat od niego chce. Logika dorosłych jest dla niego niezrozumiała. Mało mówi, bardziej słucha tego, co mówią inni, ale jakie wnioski wyciągnie z tylu sprzecznych informacji, dopływających z każdej strony?…

Przedostatnia scena ze starszym nieznajomym irytuje mnie niekończącym się dyskursem holocaustu, B. jednak patrzy na nią świeżym okiem. Tamto pokolenie nie miało wyboru, bo było angażowane w wydarzenia siłą; to pokolenie nie dokonuje żadnych wyborów, bo nie musi, nie chce.

Zastanawiam się. Odkąd mój syn wszedł w okres buntu nastolatka, zastanawiam się. Patrzę na jego kolegów, patrzę na młodych ludzi, którzy przewijają się dookoła i wciąż się zastanawiam nad ich systemem wartości. Są przecież zupełnie inni od każdego wcześniejszego pokolenia. Co zrobią ze światem, kiedy wreszcie zdecydują o swojej tożsamości, przynależności, poglądach i przekonaniach? W którym kierunku podążą?

Póki co, bardzo chcę wierzyć w ich delikatność i jeszcze bardziej chcę wierzyć, że kiedy wydarzenia zaczną ich – chorągiewki – spychać w zło, nie zaangażują się po niewłaściwej stronie. Może po prostu to oleją, bo nie będzie się im chciało?

PS. Film jest czarno-biały, co jest absolutnym strzałem w dziesiątkę. B. mówi, że gdyby był w kolorze, nabrałby banalności, i ja się z tym zgadzam. I odznacza się znakomitym humorem! Polecam i z całą pewnością pokażę go synowi.

Jan Ole Gerster, Oh, Boy, 2013

Może Cię zainteresować

Napisz komentarz