Budowanie zupy – soczewica, amarantus i surowe kakao

written by Renata Rusnak 17 listopada 2013

Opowiem, jak składam zupy, szukając smaku i równowagi. Wiadomo, że bazą są wyłącznie produkty pełnowartościowe, nieprzetworzone i roślinne.

  1. Wyjęłam ulubiony, pięciolitrowy, stalowy garnek i wlałam do połowy wody. Wsypałam ok 150 gr soczewicy brązowej i ok 100 gr amarantusa.
  2. Dałam dużą garść suszonych borówek i małą susz. podgrzybków, kilka posiekanych łodyg pietruszki, 2 maleńkie suszone okry (kupione jako przyprawa, nie jako owoc/warzywo), pięć czy sześć listków rozmarynu, z 8 cm ususzonego korzenia chrzanu i ze 6 brukselek.
  3. Woda z wsadem zawrzała; spróbowałam i oceniłam smak. Intensywny, ale ziemisty, mimo borówek (czarne jagody mam na myśli) kompletny brak kwasowości.
  4. Dorzuciłam pęczek liści botwiny i malutki kawałek posiekanej kapusty, 1/3 pora, może centymetr chilli i rozgniotłam 1 ząbek czosnku (bo “winter is coming”, ale można zrezygnować).
  5. Tradycyjnie wrzuciłam 5 moich ulubionych dość grubo skrojonych ziemniaków w skórkach (to bez związku z kwasowością, dodaję w tym miejscu, żeby się nie rozgotowały).
  6. Dodałam małą łyżeczkę nieoczyszczonej soli.
  7. Wywar nabrał ostrości, ale wciąż nie kwasowości. Dorzuciłam więc pół słoika duszonych pomidorów (zastąpić dwoma, trzema świeżymi), sok z połowy cytryny i parę kropli esencji pomarańczowej (nie olejek/aromat do ciast!). Można zastąpić pomarańczą; ja poskąpiłam, bo została mi jedna, na którą mam ochotę solo.
  8. Zaczęło się robić dobrze, ale ciągle nie to.
  9. Zmieliłam łyżkę siemienia lnianego i 5 ziaren surowego kakaa i dodałam jednak 3 daktyle.
  10. Zagęściło się i zatłuściło, zmiękła struktura płynu, nabrała body, stała się przyjemniejsza w buzi.
  11. Przyszedł moment ostatniego szlifu – wrzuciłam 5 grubo skrojonych pieczarek, całą grubo startą cukinię i posiekane liście pietruszki, doprowadziłam do wrzenia i ledwie po minucie wyłączyłam.

Koniec. Pół garnka zapakowałam do trzech litrowych słoików na potem, resztę zjemy na bieżąco. Całość gotowała się ok 45-50 minut. zupa nabrała wzmacniającego charakteru, bardzo pożywna i krzepiąca, po zjedzeniu nie wywołała u mnie toksycznego głodu (sztucznego głodu na dopychanie się słodyczami czy śmieciami). Wydaje mi się bardzo właściwa na nadchodzącą zimę. Sprawia wrażenie, że emocjonalnie jest stabilizująca i harmonizująca, scalająca. Dobrze, bo takiej jej potrzebowałam na dziś.

Smacznego!

Dużo zdrowia i smaku w jednym garnku

Dużo zdrowia i smaku w jednym garnku.

Może Cię zainteresować

Napisz komentarz