*Wpis dla matek. Dzieciom wstęp wzbroniony.
Drogie matki młodych mężczyzn, dziś podzielę się z wami pewnym traumatycznym macierzyńskim odkryciem, choć zanim to uczynię, poproszę was o włączenie sobie tego mało grzecznego klipu, żeby wprawić się we właściwy nastrój i tak całkiem nie rujnować sobie dnia:
Otóż w trakcie jednej z luźnych rozmów o trudach samotnego macierzyństwa bezwiednie stwierdziłam, że najgorszy z etapów bycia samotną matką był ten, w którym zauważyłam, że startujący do mnie zalotnicy na tyle zbliżyli się wiekiem do wieku mojego syna, że nie jestem w stanie traktować ich poważnie.
Dla mnie ta wstrząsająca chwila nadeszła jakieś dwa lata temu. Wciąż jeszcze byłam fajną właścicielką małej knajpki, do której ktoś przyciągnął swoich znajomych z bębnami i gitarami – kilku całkiem atrakcyjnych dwudziestolatków. Wieczór się przeciągnął do nocy, chłopcy grali i grali, ja siąpiłam wino, dostojnie pozwalając młodzieży realizować swoje artystyczne ambicje, aż zorientowałam się, że jeden z chłopców, ten najbardziej rastafariański, bardzo nieprzypadkowo zagląda mi w oczy, uśmiecha się i coraz śmielej wykonuje pewne trudne do nadinterpretacji gesty.
Mowa jego ciała bez wątpienia mówiła: znam się na seniorkach, chodź, sprawię ci przyjemność…
Fajne to było, bardzo przyjemne, bo której z was nie pochlebiałoby, gdyby przystojny młodzieniec cały wieczór zabiegał o możliwość spędzenia z wami nocy? Dobrze wyglądał, nieźle pachniał jak na głodnego studenciaka, zachowywał się niezwykle kulturalnie, no i oczywiście jakoś tam zadowalał moją słabość do muzycznych talentów. Takich przynajmniej na jedną noc.
I już był w ogródku, już witał się z gąską, gdy nagle wezbrała we mnie gwałtowna fala… matczynych uczuć.
Bosze, synku, a co mogę dla ciebie zrobić? Smarki ci utrzeć? Nakarmić cię? Pożyczyć pięć złotych? Poprawić ci czapeczkę, bo się przekrzywiła?…
Z seksu nici, a dla mnie trauma na całe życie. No bo czy on nie wyglądał jak symbol rock’n’rollowego seksu oraz jak… wszyscy koledzy mojego synka? Albo za dużo wina wypiłam, albo posiadanie dziecka naprawdę nieodwracalnie odkształca kobiecą psychikę.
Nie żebym chciała narzekać, że dla smarkaczy wciąż jestem atrakcyjną laską do zarwania (pamiętam takiego jednego, który koniecznie chciał mi się oświadczać już po dwóch godzinach przypadkowej znajomości w przypadkowej knajpie, dopóki nie dokonał matematycznego obliczenia, ile mogę być od niego starsza, skoro mam syna w takim wieku). Ten moment jednak, w którym rezygnujesz z przyjemności, bo ktoś całkiem pociągający za bardzo przypomina ci własne dziecko, jest naprawdę bolesny.
W ostatnim roku mój synek wrzuca na Fejsa swoje zdjęcie z gitarą z jamów, czy prób w garażu. Patrzę na te zdjęcia traumatyzując się świadomością, że przecież JESZCZE WCZORAJ całowałam się z chłopakami takimi jak on, na takich właśnie jamach i koncertach, i że przepraszam bardzo, ale co stało się z tymi wszystkimi moimi kolegami, z taką dumą dzierżącymi swoją pierwszą gitarę w ręce?
I najgorsze pytanie – czy taka niemożność pozostaje już na zawsze, czy jednak w pewnym momencie mija? Nie chciałabym skończyć na bardzo starych i bardzo nudnych kochankach tylko dlatego, że moje dziecko nie chce pozostać dzieckiem i zmienia się w mężczyznę szybciej, niż nadążam.
Filmy o niegrzecznych mamach
Sięgam więc szybciutko po swoje koło ratunkowe – piękną i swobodną Kalifornię, do której walizki spakowane czekają już od jakiegoś czasu. Pocieszam się, że psychicznie nie na zawsze pozostanę mamusią. Oraz że któregoś dnia synek osiągnie wiek wyższy niż chłopcy zainteresowani… seniorkami. I że nie tak znów szybko napiszę tu wpis o tym, że dla atrakcyjnych, ledwie letnich chłopców zaczęłam być za stara. W końcu Tina Turner zawsze była moją idolką.
A tymczasem koniecznie włączcie dziś którąś z poniższych pozycji. To filmy o niegrzecznych mamach, zdecydowanie uczące dystansu. Po godzinach oczywiście, najlepiej wtedy, gdy wasi synkowie potajemnie będą się obściskiwać ze swoimi nowymi dziewczynami, udając, że tylko trzymają się za ręce.
Albo jeden z moich w ogóle ulubionych Laurel Canyon, bardzo ulubionej reżyserki Lisy Cholodenko z ulubioną Frances McDormand.
Albo interesujący psychologicznie i już nieco bardziej prowokacyjny i niepokojący w wydźwięku Adore.
Happy Mothers Day, wiecznie młode laski!
2 komentarze
Dodam jeszcze film od siebie Absolwent z 1967 😉 . Tym razem tytułowy Absolwent wchodzi w romans ze starszą sąsiadką i jej córką.
No jasne, Absolwent to klasyk nad klasykami 🙂 I ta muza! Mrs. Robinson <3