Sherlock BBC. Bardzo dobra zabawa

written by Renata Rusnak 9 sierpnia 2014

Zeszło mi trochę z tym serialem, choć od dawna polecali go różni znajomi, łącznie z moim synem. Praktycznie każda seria BBC mnie oficjalnie zachwyca, należało się więc spodziewać, że i tym razem będzie podobnie. Tymczasem odkładałam i odkładałam, aż do teraz; trzy ostatnie nieproduktywne wieczory poświęciłam na obejrzenie całości. Trzy sezony, po trzy półtoragodzinne odcinki – idealna długość dla nocnych serialomaniaków. I dostaniesz co chcesz, i zdążysz się wyspać.

Jest w tym moc. Inteligentne, to po pierwsze. Dowcipne, z dystansem i ironią typową dla wyspiarzy, to po drugie. Współcześnie uwiarygodnione, to po trzecie. Fun jest tym większy, im bardziej Sherlock i jego towarzysze przypominają obecnych, znanych z rzeczywistości neurotyków.

Scenarzyści musieli się bardzo dobrze bawić, rozwijając wątki i charaktery poszczególnych postaci – uwspółcześniony Sherlock pisze blog, podobnie jak Watson (kto dziś  pisałby kroniki?), jest oblegany przez prasę, nazywany celebrytą i oczywiście posądzany o homoseksualny związek z współlokatorem. Jako postać jest nieznośny, dokuczliwy i pozornie nieczuły, choć jednocześnie dla niewielkiej garstki ważnych w jego życiu osób jest w stanie wiele poświęcić. Nosi diagnozę Zespołu Aspargera, przez wielu nazywany dysfunkcyjnym psychopatą, sam z dumą zwie się doskonale dostosowanym społecznie socjopatą.

Wszystkich jego przyjaciół łączy nie tylko to, że są inteligentni, ale też to, iż są w stanie przejść swoimi ambicjami ponad jego uszczypliwością. Nie konkurują z nim – biorą go takim jaki jest, choć często wkurza ich i rani niemiłosiernie, to zwyczajnie mu ufają i nie odbierają personalnie jego na ogół trafnych i prawdziwych uwag.

Seria przemyca mnóstwo drobnej ironii i podśmiewania się z lifestylu współczesnych elit. Linie perfum, szpanerska czerwona obszywka wokół dziurki od guzika na kołnierzu Sherlocka, sieć bezdomnych z komórkami czy hakerów na usługach zła. Znakomity jest wątek fanklubu Sherlocka, usiłujący rozwiązać zagadkę jego “śmierci”, oparty na autentycznym fakcie: kiedy Conan Doyl uśmiercił Holmesa w swojej książce, czytelnicy na znak protestu nosili czarne przepaski (tutaj oczywiście gadżeciarskie czapki myśliwskie – swoją drogą równie smacznie ograny wątek).

Najważniejszy partner głównego bohatera, doktor Watson oczywiście też został poszerzony o całe spektrum psychoanalitycznej wiedzy, zdobytej przez ludzkość w dzielącym nas od oryginału stuleciu. Nie tylko jest wojskowym lekarzem, rannym na wojnie, ale również nie do końca zdolnym do życia bez adrenaliny pozornym domatorem, wyczulonym na krzywdę ludzką, jednocześnie potrafiącym zastrzelić niemoralną jednostkę ludzką bez mrugnięcia okiem. Niebywale lojalny i oddany, patologicznie depresyjny w chwilach życiowej nudy.

Jego partnerka, pojawiająca się po “śmierci” Sherlocka, również nie jest zwykłą dziewiętnastowieczną żoną, która doprowadzi do rozstania Watsona z genialnym detektywem – nie, jej osoba znacząco wzbogaci fabułę, choć nie wyznam zawodu, jakim się para, jeśli jeszcze jakimś cudem tego nie oglądaliście. Świetna, nowoczesna babka, z ogromnym poczuciem humoru i interesującą przeszłością.

Fantastycznie rozwinięta została postać brata Sherlocka, Mycrofta. Cyniczny, diabelnie inteligentny i samowystarczalny członek brytyjskiego rządu, w zawiłej relacji braterskiej, wykorzystujący umiejętności detektywistyczne Sherlocka do celów politycznych, wnosi mnóstwo smaczków. Nie tylko na poziomie rządowych zależności, sterowalności i słabości w polityce, ale też w codzienności, takiej jak jego nie całkiem normalna asystentka z iphonem przyklejonym do ręki, albo sportowa bieżnia do zrzucania kilogramów, czy bardzo zabawne sceny z (również wprowadzonymi) rodzicami Holmesów.

Pani Hudson, gospodyni – kolejna interesująca postać w tym kalejdoskopie – to starsza kobieta z przeszłością w tańcach erotycznych i narkotykowym kartelu, równie niezdolna do zaakceptowania nieznośnej nudy codzienności. Całość Holmesowej ekipy dopełnia Molly Hooper, neurotyczna, niepewna siebie, zdziwaczała lecz genialna patolożka ze św. Bartłomieja, ze skłonnościami do zakochiwania się w zaburzonych jednostkach społecznych, jego druga prawa ręka.

A w opozycji oczywiście czarny charakter, Moriarty. Mroczne alter ego Sherlocka. Facet, który wybrał zło i tylko złem się interesuje, choć nudzi go ono w tym samym stopniu co i dobro. Jedyną podnietę wydaje się czerpać z wyścigów na zagadki lub możliwość zgładzenia swojego oponenta, który “opowiedział się po stronie aniołów“. Zło doskonałe, zło wcielone. Patologia w pełnej krasie. Muszę przyznać, że nieco nudny, ale też kto dostarczałby zagadek Holmesowi, gdyby go zabrakło? To przez niego (nie chcę pisać dzięki niemu) serial rozgrywa się jak partia szachów. Życie to jedna wielka gra, nie ważne po której stronie stoisz, musisz wygrać – to jedyny cel i sens istnienia, tego wielkiego turnieju…

Błe, znowu nuda, ale niech będzie. Przynajmniej zaskakuje pomysłami na zaskoczenie Holmesa, czyli wprowadza dynamikę, choć nie wiem czy odcinki bez niego nie podobają mi się bardziej.

Co jeszcze? Tysiące szczegółów, które zmuszają do skupienia i do jakiegoś wysiłku. Trzeba myśleć, a to już jest bonus sam w sobie. Im więcej szczegółów i odniesień kulturowych się skojarzy, tym lepiej, bo smaczek pogania smaczkiem, a Brytyjczycy wydają się być w tym bardzo dobrzy. Fajnie oczywiście zagrane, aktorzy bardzo dobrze dopasowani, w dodatku technicznie i wizualnie z serii na serię jest coraz lepiej – jakby podnosili budżet, albo jakby na przestrzeni tych kilku lat, dzielących pierwszą serię od trzeciej bardzo wiele się w telewizji zmieniło.

Niewątpliwie przyjemne jest to, że serial nabiera rozpędu i zyskuje za każdym właściwie razem. Zmęczyłam się tylko strasznie przy Psie Baskervillów, bo choć chyba nie dało się głównego motywu lepiej uwspółcześnić, to coś mi się nie domykało w samej fabule. Natomiast zaskakująco pozytywnie wyszedł odcinek ze ślubem Watsonów, który był totalnym fillerem na modłę japońskich anime, z d. wziętych, komediowych i obfitujących w gagi. Nie znoszę takiej waty w serialach, tu jednak muszę oddać sprawiedliwe – nadal było i dowcipnie i inteligentnie i nie przewijałam. Ech ci Brytyjczycy…

BBC Sherlock wallpaper by helenecolin

Może Cię zainteresować

Napisz komentarz