Energetyka Ajurwedy i Pięciu Przemian a Styl Zachodni

written by Renata Rusnak 20 września 2013

Kiedyś zastanawiałam się nad zasadami gotowania wg wschodnich metod – Pięciu Przemian w Tradycyjnej Medycynie Chińskiej i Ajurwedy. Ciągle wydawało mi się bez sensu to całe zaprzeczanie naukom , ale teraz chyba już wiem o co chodzi. One polegają na energetycznym balansowaniu tego, co jemy tak, żeby cały nasz organizm osiągnął równowagę; Zachód skupia się na równowadze chemicznej. Wychodzi prawie na jedno, bo chemia jest nośnikiem energii. Ale…

Filozofia ajurwedycznego gotowania jest piękna, wynika z natury, z tego co wokół nas żywe, zrównoważone, i czego nie ośmielamy się naruszyć. W Ajurwedzie – powstałej w systemie jogicznej równowagi – chodzi o jak najmniejszą ingerencję w energie (wszech)świata, obserwację go i mądre, uważne czerpanie z jego dobrodziejstw. Człowiek ajurwedyczny ma przede wszystkim za zadanie pozostać niezauważonym przez mądrość (wszech)świata, ma być jego integralną i pokorną częścią. Zrywa on rośliny, w zgodzie z tym, co udało mu się zaobserwować, i co zostało mu przekazane przez bogów, wkłada do swojego ajurwedycznego garnka, wykonanego wg tych samych zaleceń nienaruszania równowagi, nie miesza weń gwałtownie, nie stuka łyżką o brzeg garnka, nie robi nic, co wprowadziłoby chaos w swoje otoczenie, nie narusza zasad funkcjonowania energii, jej przepływu, płynie razem z nią. Jego praca wewnętrzna polega na dopasowaniu się do tego kosmicznego przepływu.

W TMC człowiek obserwując naturalne przebiegi i oddziaływanie energii we wszechświecie, zauważył, że niektóre jej elementy na siebie oddziałują i nauczył się rozumieć jak to czynią. Potem nauczył się wszystkiego wokół siebie i wszystkiemu przypisał właściwości danego elementu i, korzystając z tej wiedzy, spróbował osiągnąć wewnętrzną równowagę przy pomocy wzajemnego oddziaływania poszczególnych elementów na siebie.

wiosna lato

Kadr z genialnego filmu Kim Ki-duka Wiosna, Lato, Jesień, Zima, znowu Wiosna.

Człowiek zachodni niczego nie spróbował – przyszedł na świat i wszystko podbił na swój kształt, zmienił, przekuł w piękno albo w draństwo.

Co zresztą implikuje podejrzenie, że człowiek jako taki, w ogóle jest tworem sztucznym na tym świecie, skoro nie jest w stanie sam z siebie być częścią harmonii energetycznej tutaj panującej.

Ktoś mnie kiedyś przekonywał, że nie mogę niszczyć harmonii jedzenia przez stukanie łyżką w garnek, zostawianie jej w gotującej się potrawie (ucieka energia z zamkniętego obiegu), czy próbowanie potrawy w trakcie gotowania (Ajurweda) oraz przez nieuszanowanie porządku oddziaływania na siebie elementów, czy połączenie niewłaściwych proporcji lub wyeliminowaniu któregoś z nich (TMC).

Spróbowałam się nad tym zastanowić i doszłam do wniosku, że jestem zachodnim barbarzyńcą, otoczonym przez samych barbarzyńców w na wskroś zbarbaryzowanej części świata. Usiłowałam sobie wyobrazić, jak może wyglądać gotowanie bez naruszania energii z warzyw, które sieje, obrabia, wyrywa z ziemi lub ścina i przewozi rozklekotanym autem moja rolniczka. Potem pomyślałam sobie o wszystkich naszych rolnikach, jeżdżących ciągnikami, przeklinających znój swojej pracy, orzących ziemię, przesadzających, ingerujących, zmieniających, przewożących, naruszających. Potem zobaczyłam w  aglomeracji miasta, w betonie, w działaniu, w nadużywaniu i nieposzanowaniu całej reszty przez otaczających mnie ludzi mój – wykuty w fabryce – garnek z zupą.

Potem spojrzałam na siebie, i zrozumiałam, że ja też jestem człowiekiem Zachodu – twórcą, brutalnym konkwistadorem. Buduję nie z równowagi świata, bo tej wokół mnie od tysięcy lat nie ma, lecz z tego, co sobie sama umyślę. Jeśli znajdę wokół siebie równowagę, to tylko tę, którą sama zbudowałam, lub jeśli udam się w ocalałe zakątki dzikiej puszczy…

wiosna lato1

Kadr z genialnego filmu Kim Ki-duka Wiosna, Lato, Jesień, Zima, znowu Wiosna.

Nie, ja nie chcę pozwolić, by moje otoczenie decydowało za mnie, jaka energia ma się znaleźć w garnku, w którym gotuję, bo to otoczenie nie jest harmonijne. Jeśli chcę coś osiągnąć, muszę sama to stworzyć, muszę – po raz kolejny zaingerować w otaczający mnie nieład, po to, by po swojemu wprowadzić ten ład, o który mi chodzi, nawet jeśli ostatecznie nie jest on zgodny z kosmosem czy żywiołami. Dlatego, zamiast poddawać się temu co dookoła, świadomie pracuję z moimi własnymi energiami, żeby to one, przepływając przez moje wnętrze, osiągnęły równowagę przede wszystkim myśli i uczuć, a dopiero wtedy budowały coś na zewnątrz mnie. Chcę czy nie, naprawdę jestem człowiekiem Zachodu.

Może Cię zainteresować

1 komentarz

renata 4 lutego 2014 - 09:54

polecam dyskusję, jaka się wywiązała w komentarzach
http://renatarusnak.com//?p=5763#comment-184

Reply

Napisz komentarz