Zdarza mi się działać impulsywnie i podejmować decyzje pod wpływem przeczucia nawet wtedy, gdy nie mam pojęcia po co ani do czego może mi się to w przyszłości przydać. Jeśli widzę coś, co mnie PRZYCIĄGA, idę za tym w ciemno.
Najczęściej przyciągają mnie ludzie. Z rzeczami mam o tyle łatwiej, że od dawna (od początku?) żyję w swoim własnym świecie tak szczelnie wypełnionym treścią, że trochę brakuje w nim miejsca i czasu na zbędność. Jestem bardzo mało podatna na reklamę, bo konsument ze mnie całkiem świadomy, do tego jadam niestandardowo zdrowe rzeczy i używam niestandardowych, naturalnych produktów co sprawia, że 98-99% produktów na świecie do mnie zwyczajnie nie trafia.
Nie wiedziałam co i dlaczego przyciągnęło mnie do Hatalskiej. Jesienią zaglądnęłam ze dwa razy na jej blog – reklama i nowe media, kompletnie poza obszarem moich zainteresowań. Potem zerknęłam na nagrania z Blog Forum Gdańsk i obejrzałam jakieś jej wystąpienie. Do końca. Potem nic, a potem zobaczyłam, że jest w członkach założycielach Polskiego Stowarzyszenia Blogerów i Vlogerów. Wsiadłam w pociąg i dołączyłam do stowarzyszenia.
Czekając w kolejce na rejestrację spytałam kogoś, gdzie kupię kawę. Stojąca obok Natala odparła, że mi pokaże, a potem stwierdziła, że zejdzie ze mną. Potem znowu nic; zerkałam co jakiś czas przez Facebook na jej blog, podczytując rzeczy o jakichś kampaniach reklamowych, festiwalach, albo zachowaniach społecznych.
Potem Natala przywiozła z Teksasu ciastko ze świerszczy, które zrecenzowałam.
A potem absolutnie wszyscy najważniejsi blogerzy od nowych mediów, których nie mam pojęcia dlaczego czytam, nie interesując się nowymi mediami, strategiami rozwoju firm, których nie mam, ani pozostałymi działaniami marketingowymi, zaczęli zasypywać Fejsa książką Hatalskiej.
Jeden, drugi, trzeci, przy dziesiątym magnes zadziałał – otwarłam Allegro, wybrałam najniższą cenę, zaznaczyłam Paczkomat i zrobiłam przelew.
Pomiędzy kliknięciem w “kup teraz” a sympatycznym i zdecydowanie niestandardowym mailem od Paczkomatu: “Czy pamiętasz, że Twoja paczka o numerze xxx oczekuje na odbiór z Paczkomatu InPost? Przetrzymamy ją tylko przez kolejne 24 godziny. Czyli do jutra do godziny 15:00. Bo przecież nic nie może wiecznie trwać” (do którego dołączyli nawet muzę) – odbyła się pierwsza edycja nowego projektu Kino w Kuchni, który współorganizuję.
Już podczas ostatnich przygotowań zaczęłam sobie uświadamiać, co się stało. Jakie niestandardowe właśnie działania podjęłam, jak je wprowadziłam do użytku publicznego i jak przyciągnęłam sponsorów do projektu typowo kulturalnego, czyli bardzo niechętnie finansowanego z prywatnej kieszeni.
Tutaj relacja szczegółowa z łamania standardów organizacji imprezy kulturalnej.
Teraz, trzymając w rękach książkę-album Hatalskiej rozumiem, które elementy niestandardowych działań reklamowych podjęłam, choć przeniosłam je właśnie do kultury. Warto się więc z nią zapoznać, nawet jeśli nie pracuje się w oczywisty i bezpośredni sposób w mediach i reklamie. Album bardzo ładnie naprowadza w tym kierunku, porządkując wręcz obrazkowo i zrozumiale pewne zachowania, które zresztą jak najbardziej mogą pokrywać się z akcjami artystycznymi.
Wiele niestandardowych reklam bardzo przypomina działania performatywne w sztuce, i właściwie należałoby czekać na dzień, w którym do niestandardowych reklam zaprosi się artystów.
Album w dodatku można wykorzystać recyklingowo i wielofunkcyjnie – świetnie sprawdza się jako podkładka pod kawę i miseczki z jedzeniem na biurku, wymuszając swoją nieskazitelnie białą okładką porządek i koncentrację.
Podczas późnonocnego czytania sprawdzi się w życiu niektórych z nas jako odstraszacz i obrońca wolnej przestrzeni na własnej głowie, zwyczajowo zajmowanej na noc przez koty – rozłożona zabiera za dużo miejsca, zmuszając obrażone sierściuchy do poszukania innych ciepłych legowisk.
Najlepiej jednak sprawdzi się jako halucynogenny perfum dla tych, którzy jeszcze pamiętają dawny zapach farby drukarskiej i tęsknią do tego odczucia, które pojawiało się wraz z wsadzeniem nosa między strony nowokupionej, upragnionej książki na makulaturowym papierze – ta pachnie naprawdę przepięknie.
Czyli żartami naprowadzam was na to, że jest bardzo pięknie wydana! Dla samej przyjemności przeglądania jej – warto.