Chef Błaszczyk i Kino w Kuchni

written by Renata Rusnak 31 października 2014

Ta edycja Kina w Kuchni bezsprzecznie należała do Błaszczyków. Nie dość, że Małgosia Błaszczyk z Face the Taste wzięła na siebie prawie cały ciężar organizacyjny, to jeszcze kuchnię powierzyła Przemkowi. Zbieżność nazwisk nieprzypadkowa; tymczasem na zapleczu grasował również trzeci Błaszczyk, Borys, który nagrywał, fotografował, śmiał się i pokazywał język.

Przyznaję, że nie miałam zbyt wielkiej pewności, by do projektu z góry zakładającego udział zagranicznych, narodowo związanych z filmem chefów, zaprosić Polaka. Nikt jednak nie mógł sobie przypomnieć o żadnym gotującym Niemcu i w ten sposób Przemek znalazł się w projekcie. No dobrze, nie tylko dlatego, że nie mieliśmy Niemca – przede wszystkim dlatego, że świetnie gotuje.

Chef Przemek Błaszczyk gościnnie w Balu gotuje do filmu Bella Martha.

Chef Przemek Błaszczyk gościnnie w Balu gotuje do filmu Bella Martha.

Wojtek Lutomski z WIN-ko Makłowicz & Lutomski opowiada o wyborze alzackich win do potraw Przemka.

Wojtek Lutomski z WIN-ko Makłowicz & Lutomski opowiada o wyborze alzackich win do potraw Przemka.

Niesamowicie fajnie szczękały naczynia na zapleczu za szybą do całego filmu. Kino w kuchni, nie kuchnia w kinie.

Niesamowicie fajnie szczękały naczynia na zapleczu za szybą do całego filmu. Kino w kuchni, nie kuchnia w kinie.

Bal ma zaskakująco przyjemną do tego typu eventów salę.

Bal ma zaskakująco przyjemną do tego typu eventów salę.

Sama nie miałam z nim zbyt wiele do czynienia, ot parę razy się spotkaliśmy na Najedzonych, raz jadłam obiad w jego chorzowskiej Mañanie, no i obejrzałam całą serię Top Chefa, w której został finalistą. Przyjemność poznania go ciut bliżej miałam dopiero wczoraj, kiedy gotował dla naszego projektu. Przyjemność to tym prawdziwsza, że choć blady świt jeszcze, a ja wciąż mało świeża po afterze – nie śpię, lecz piszę.

Z dwóch powodów. Po pierwsze, bo miałam okazję spróbować czegoś spod jego ręki i to coś mi się bardzo spodobało. Chef Błaszczyk do niemiecko-włoskiego filmu Bella Martha o neurotycznej i obsesyjnie skrupulatnej chefowej podał na przystawkę ceviche z sandacza z emulsją ze śliwki z trawą cytrynową na jagnięcym demi glace i polędwiczki z dzika w preparowanym dzikim ryżu na dyni z pestkami słonecznika w aromacie sosny…

Przystawka: ceviche z sandacza z pak choiem i emulsją ze śliwki z trawą cytrynową na jagnięcym demi glace.

Przystawka: ceviche z sandacza z pak choiem i emulsją ze śliwki z trawą cytrynową na jagnięcym demi glace.

Danie główne: polędwiczki z dzika w preparowanym dzikim ryżu na musie dyniowym z pestkami słonecznika w aromacie sosny i chipsy z ziemniaka truflowego. Kto nie był ma czego żałować...

Danie główne: polędwiczki z dzika w preparowanym dzikim ryżu na musie dyniowym z pestkami słonecznika w aromacie sosny i chipsy z ziemniaka truflowego.
Kto nie był ma czego żałować…

Polewa Olek z Balu na Zabłociu wina od sąsiadów z WIN-ka.

Polewa Olek z Balu na Zabłociu wina od sąsiadów z WIN-ka.

Maison Boeckel, Alsace, Riesling 2012. Mało kiedy to się zdarza, ale ciągle je pamiętam. Wrócę!

Maison Boeckel, Alsace, Riesling 2012. Mało kiedy to się zdarza, ale ciągle je pamiętam. Wrócę!

Zapowiedź dania brzmiała i zachwycająco i intrygująco, ale mogła nieść albo wyjątkowe doznania, albo przekombinowaną molekularną klapę. Cóż; było to pierwsze. Jako wytrawny trawożerca nie będę się specjalnie wymądrzać na temat mięsa – powiem tylko, że niełatwo mnie zadowolić i niewiele mi smakuje. W przypadku dziczych polędwic całkowicie szczerze wyznaję, że moje usta nie tylko nie zostały mięsem zgwałcone; one zostały nim przyjemnie dopieszczone.

Skojarzenia seksualne nieprzypadkowe. Od dziś oficjalnie napastujcie Kubę Janickiego z #codziszjejanicki, by wreszcie spisał swoje bardzo interesujące wystąpienie na pierwszej edycji Kina w Kuchni, podczas którego mówił o zjawisku Porn Foodu! Nauki społeczne potrzebują tego reaserczu, panie Janicki, wstyd i narodowa hańba…

Po drugie, przyjemnym zaskoczeniem było to, jak bardzo Przemek Błaszczyk jest skromnym, można powiedzieć niemal nieśmiałym człowiekiem. Cecha rzadko spotykana wśród chefów kuchni, którzy w dużym stopniu są również showmanami. Przemek owszem, przed filmem wygłosił parę słów o tym, co przygotował, ale już po filmie i daniu głównym, które zachwyciło publiczność musiałam go dosłownie ciągnąć i pchać przed ludzi po w pełni zasłużone brawa. Gdyby nie ta flaszka bardzo przyjemnego rieslinga od WIN-ka, którą opróżniłyśmy podczas seansu z Małgośką, mogłoby mi się nie udać. Chłop wielki jest i ciężki, a do tego uparty…

Samurajów trzech zamiast siedmiu, ale dali radę. Zespół Manana Bistro & Winebar w Chorzowie.

Samurajów trzech zamiast siedmiu, ale dali radę. Zespół Manana Bistro & Winebar w Chorzowie.

Słyszałam o projekcie "przystojni bariści", ale hipsterska moda na przystojniaków wdarła się również na kuchenne zaplecze :)

Słyszałam o projekcie “przystojni bariści”, ale hipsterska moda na przystojniaków wdarła się również na kuchenne zaplecze 🙂

Robota wre. Na sześć rąk. Ten bez uniformu tylko focie cyka. Całkiem jak ja ;)

Robota wre. Na sześć rąk. Ten bez uniformu tylko focie cyka. Całkiem jak ja 😉

Dostałyśmy duże wsparcie od Konsulatu Niemieckiego, dziękujemy!

Dostałyśmy duże wsparcie od Konsulatu Niemieckiego, dziękujemy!

Najbardziej jednak zaciekawiły mnie i zainspirowały rozmowy z fanami Przemka. Tak, z fanami. Wyobraźcie sobie, że co najmniej 1/3 naszych gości, to był Śląsk! Przyjechali za Błaszczykiem z Katowic, Chorzowa i skąd tam jeszcze przez bramki, płacąc za hotele i taksówki i byli bardzo szczęśliwi! Niezmiennie ogarnia mnie podziw nad aktywnością, zapałem oraz brakiem krakowskiego centusiostwa u mieszkańców innych grodów… Ale nie rozmawiajmy teraz o pieniądzach; porozmawiajmy o tym, co usłyszałam.

Ślązacy są dumni ze swojego szefa! Mówią o nim “nasz Przemek”, “nasz Błaszczyk”, “a kogo my tu jeszcze mamy takiego świetnego?”, “jak mamy iść jeść to nam się nigdzie indziej nie opłaca, tylko do Mañany!”. To wszystko wierne cytaty od ludzi, którzy wcale nie byli foodiesami. Zwykli lokalesi, wspierający kogoś dobrego ze swojego regionu. Bardzo pozytywna postawa, chcę ich widzieć więcej! Chcieliby Kina w Kuchni na Śląsku, chcieliby płacić droższe bilety, chcieliby mieć różne filmy, ale jednego chefa.

Nie, nie popłakałam się z wrażenia, WIN-ko pomogło utrzymać formę…

Co jeszcze chcę powiedzieć? Bardzo mi się trzecia edycja Kina w Kuchni podobała. Po fantastycznej pierwszej edycji w dawnym kinie Sztuka i po wystawionej do wiatru i na szybko ratowanej w Domu Norymberskim edycji drugiej, entuzjazm do projektu powrócił. Wszystko tutaj było dobrze i jak trzeba. Na pewno zyskujemy też coraz większe doświadczenie i wiemy już co się sprawdza, a co jest niepotrzebne.

Duży stół się sprawdza, bardzo była miła atmosfera. Kto chciał, mógł usiąść z boku przy mniejszych, ale obłożenie było pełne.

Duży stół się sprawdza, bardzo była miła atmosfera. Kto chciał, mógł usiąść z boku przy mniejszych, ale obłożenie było pełne.

Admiral DMC, jak na razie mój ulubiony DJ, grający piekne softy dla old ladies 40+ :)

Admiral DMC, jak na razie mój ulubiony DJ, grający piekne softy dla old ladies 40+ 🙂

Fajne projekty same na siebie wskazują :)

Fajne projekty same na siebie wskazują 🙂

After After Wurst Party. Wino smakowało :P

After After Wurst Party. Wino smakowało 😛

Podobało mi się, że Wojtek Lutomski zaproponował bardzo zacnego alzackiego rieslinga 2012 Maison Boeckel do sandacza oraz ten sam rocznik Pinot Noira od tego samego producenta do dzika, opowiadając trochę o tych winach, które najwyraźniej wszystkim smakowały…

Bal okazał się być wyjątkowo przyjazną przestrzenią pod tego typu imprezy! Nie spodziewałam się, bo bez imprez atmosfery tego miejsca aż tak dobrze nie czuć. Trochę przeszkadza akustyka z niewytłumionych ścian, ale echo niemal w naturalny sposób wkomponowuje się w postindustrial. Taka to już uroda tych przestrzeni, które za to znakomicie nadają się pod fotografię (zobacz więcej zdjęć) i w gruncie rzeczy wcale nie przeszkadzają pod muzykę, którą szalenie przyjemnie grał Admiral DMC.

Bardzo jest jeszcze miłe i przyjemne to, że Kino w Kuchni również ma swoich fanów – sporo osób przyszło po raz drugi i trzeci i nadal deklarują chęć brania udziału w przyszłych wydarzeniach. Nawet przy całych trudnościach organizacyjnych i fakcie, że po trzech edycjach nadal dopłacamy do tego “interesu”, nasza sympatia dla tej imprezy pozostaje ogromna. Przy okazji interesów wspomnę, że gdyby nie wsparcie finansowe dla licencji filmu od Konsulatu Generalnego RFN w Krakowie, impreza nie byłaby możliwa. Podziękowania są tym większe, że Referat kultury i prasy przy Konsulacie sprzyja nam bardzo od samego początku, również promocyjnie.

Jednym słowem trzymajcie kciuki za kolejną edycję, oby się odbyła!

Może Cię zainteresować

Napisz komentarz