Cała rzecz sprowadza się do tego, żeby się nie bać. Jeśli się nie poddasz, nawet jeśli się boisz, po drugiej stronie strachu spotka cię coś zaskakującego. Nie ważne w obrębie jakiej dziedziny życia. Przekraczanie strachu jest przekraczaniem granic, a tylko ono daje możliwość zrozumienia czy wynalezienia czegoś zupełnie nowego. Strach nie tyle zmienia perspektywy, ile je maksymalnie ogranicza, pozostawiając wybór właściwie tylko pomiędzy zło a mniejsze zło. Względnie ucieczka (zaprzeczenie sobie, depresja, choroba, śmierć).
Chodzi więc o to, żeby się nie bać i stale przekraczać swoje granice. Może niekoniecznie w sportach ekstremalnych, w wyścigach na głupotę, albo służbie złu, ale we wszystkich tych obszarach życia, w których czujesz się czymkolwiek skrępowana. Chciałabym, ale…
Ale istnieje zawsze i wyłącznie w twojej głowie. Ale jest granicą, którą wyznacza strach. Ale dyktuje warunki i odbiera ci moc sprawczą. Ale ubezwłasnowolnia cię i uzależnia od innych, a twojego życia nikt za ciebie nie przeżyje – tylko TY.
Niewyobrażalną ilość razy słyszałam już, że ktoś chciałby jeść i żyć zdrowo ALE. Mąż nie może bez mięsa codziennie. Żona przynosi do domu ciasteczka. Praca jest czasochłonna i wymagająca. Koledzy jadają inaczej. Mama dokucza, tata się śmieje. Babcia przynosi pulpety. Dziecko nic nie chce jeść poza. Nie dam rady gotować dwóch obiadów dziennie. Co oni będą jeść? Nie mam czasu. Nie mam pieniędzy…
Często słyszę, zwłaszcza od kobiet, że żyją dla innych – jako rodzice, małżonkowie, opiekunowie, pracownicy, wspólnicy pod jednym dachem. Kochające, dbające, odpowiedzialne. Zawsze zorientowane na ratowanie świata, który czemuś zaczyna się obok a nie od nich samych. Tak, jakby dało się uratować świat od kogoś innego, a nie od siebie. Nie da się. Nie da się przeżyć życia dla innych ani za innych. Ani za dzieci, ani za małżonków, ani babcie, ciocie, mamy, kolegów, ukochanych…
Jeśli wydaje ci się, że świat się zawali, bo przestaniesz kupować śmieci dla dziecka czy smażyć mięso dla męża, albo w knajpach jadać inaczej niż wszyscy, lub gdy zaczniesz robić coś niestandardowego ze swoim życiem – mylisz się. To tylko strach przemawia przez ciebie. To tylko twoje przekonania mówią, że ci, za których wzięłaś odpowiedzialność nie poradzą sobie bez ciebie. Że się nie ogarną, że będą nieszczęśliwi, głodni, źli, zranieni. Że narazisz się na kpiny, albo na wyrzuty. Że ktoś zarzuci ci, że jesteś niedobra, egoistyczna, zorientowana tylko na siebie. Albo, że jesteś jakimś śmiesznym królikiem, co zjada trawę. Że kogoś zawiedziesz.
Jeśli przekroczysz swój strach, staniesz twardo na swoich nogach, powiesz, że dość, od dziś dość spełniania zachcianek, pretensji i żądań wszystkich dookoła, okaże się, że świat kręci się dalej. Że mężowie uczą się inaczej jeść, że dzieci zdobywają samodzielność, że koleżanki zazdroszczą młodego i pięknego wyglądu, że z czasem układ sił i relacji w rodzinie się zmienia, że ci, którzy śmiali się z ciebie najbardziej, nagle zaczynają zaglądać ci przez ramię. I że wkrótce więcej osób wokół ciebie zmieni swoje nastawienie do życia, zdrowia, odżywiania i relacji, niż kiedykolwiek pomyślałaś. Po prostu nie można się całe życie bać, bo tak cię wychowano.

Kadr z doskonałego filmu Anga Lee ‘Eat, Drink, Man, Woman” z 1994 roku, o relacjach w rodzinie wybitnego szefa kuchni, gdzie każdy żyje dla innych.
W punktach:
- Mężowie jedzą, co się im da; jeśli postarasz się o smaczne dania bezmięsne, będą je jadać, chodząc na steki do baru. Jeśli trafił ci się mąż, który cię zwyzywa, bo nie dostanie schabu – rozwiedź się wreszcie. Przeżyjesz. Nawet tracąc wszystko, odzyskasz siebie, a razem z sobą – swoje niespożyte siły, które źle zainwestowałaś. Nie marnując czasu na niedziałający związek, w pojedynkę i bez rozproszeń osiągniesz dwa razy więcej. Mówię z doświadczenia.
- Dzieci, nawet te maleńkie nie umierają z głodu w ciągu dnia ani dwóch, jeśli się im odmówi tego, co zwykle i wyłącznie jadają – naprawdę głodne, chwycą się wreszcie za prawdziwe jedzenie. Przed maluszkiem postaw tylko to co zdrowe, nigdy ale to nigdy nie kupuj do domu nic, co jest śmieciem. Słodycze, chipsy, przetworzone płatki, białe pieczywo, fałszywe “jedzenie dla dzieci” w stylu paluszki rybne… Testowałam wiele razy na swoim synu. Żyje nadal i zmienił swoje nawyki. Co więcej, dawno temu nauczył się sam gotować i dbać o swój brzuch. Jego partnerka dostanie nie lada gratkę.
- Dawanie przykładu własnym życiem przynosi efekty. Nie tłumacz się nikomu z własnych wyborów – zarówno życiowych jak i żywieniowych. Przecież nikt nie tłumaczy się przed tobą?! Jeśli nie żądasz od innych, by byli nieszczęśliwi, poświęcali się dla innych, żywili w sposób, który sprowadza na nich choroby, dlaczego ktoś ma żądać tego od ciebie? Nigdy nie gotuj dwóch obiadów. Rób zdrowe posiłki pod siebie, reszta albo niech dołączy, albo niech sama zadba o swoje brzuchy. Przecież to właśnie jest to, co możesz im dać najlepszego!
- Praca nie zając. Spędzasz całe swoje dorosłe życie w pracy. Czy to nie wystarczy? Naprawdę chcesz dla pracy umrzeć? Parę minut dziennie da się wygospodarować na to, żeby przygotować zdrowy posiłek i zabrać go do roboty. W zamian zyskasz wiele więcej siły i energii, przez co twoja praca stanie się efektywniejsza, będziesz wykonywać ją szybciej, w bonusie otrzymując jeszcze więcej czasu dla siebie i swojego nowego stylu odżywiania.
- Pieniądze to zawsze jest sprawa odpowiedniego ustawienia priorytetów. Nawet, jeśli nie stać cię na organiczne jedzenie, z całą niewątpliwością stać cię na kapusty, pory, ziemniaki, cebule, siemię lniane, fasole, pieczarki, kasze i jabłka. To JEST najtańsze jedzenie! Najtańsze, a przy okazji najzdrowsze, najbogatsze w składniki odżywcze. Dlaczego masz jeść wysokoprzetworzone śmieciowe sery i wędliny najniższej jakości, sztucznie hodowane toksyczne mięso, bardzo niebezpieczne dla zdrowia margaryny i oleje i jeszcze karmić nimi swoich najbliższych? Ile wydajesz na leczenie i lekarzy, stałe przeziębienia i alergie, nie mówiąc już o poważniejszych chorobach? Czy nie da się za to kupić porządnego jedzenia? Ile razy odwiedzałaś sama i z dziećmi lekarza tej zimy? Bo ja od wielu zim wcale. A przysięgam, że nie zarabiam milionów i mój budżet jest całkiem skromny, choć oczywiście zawodowo muszę wydawać pieniądze na rozmaite produkty.
Strach odbiera ci siły życiowe. Odpowiedzialność za innych skłania cię do życia w niezgodzie ze sobą. Ale odpowiedzialność za innych zaczyna się od siebie. Tylko świecąc przykładem i nieustępliwością możesz wskazać prawidłową drogę swoim najbliższym. Wkrótce to docenią i też spróbują w takiej czy innej formie.
Przede wszystkim więc bądź szczęśliwa. Nieszczęśliwy człowiek nie jest w stanie dać innym szczęścia, choćby stanął na uszach. Da co najwyżej pozory i nauczy, zwłaszcza swoje dzieci, jak to jest udawać szczęście i spełnienie przez całe życie. Wygoda i unikanie wysiłku nie są szczęściem. Są tylko samooszukiwaniem się. Zadbaj więc wreszcie o siebie!
Oczywiście te zasady warto zastosować do wszystkiego w życiu, nie tylko odżywiania 🙂 Powodzenia!
6 komentarzy
ŚWIETNE!
Merci 🙂
Rewelacja- świetne podsumowanie tematu 🙂
Dziękuję 🙂
Sam pisze artykuły związane z motywacją i rozwojem osobistym, nawet wydałem dwie książki z tego tematu, ale TEN WPIS, jego energia, przesłanie jest na ponadprzeciętnym poziomie. Dlaczego? Jest o strachu, wyzwaniach, naszych myślach i obiekcjach, ale też jak z tego wszystkiego wyjść, jak poradzić sobie z odwiecznym wrogiem. A co nim jest? Strach przed krytyką, nowym, poddawanie się cudzym opiniom, próba naprawiania świata i zmieniania innych. Nie da się, można zmienić tylko siebie – jak pisze Renata – i zacząć zmiany od siebie. Reszta dołączy albo pocałuje nas w zgrabny tyłek.
Polecam wydrukować artykuł i czytać od czasu do czasu, bo daje motywację, a po każdorazowym czytaniu zostawia ciągle coś do przemyślenia, odkrywa się nowe rzeczy.
arigato, sensei! 🙂