Renata Rusnak
  • STRONA GŁÓWNA
  • KULTURA
    • Ludzie
    • Podróże
    • Recenzje
    • Krótko
  • ROZWÓJ
    • Dylematy
    • Ekologia
    • Edukacja
    • Świadomość
  • ODŻYWIANIE
    • Miejsca
    • Produkty
    • Przepisy
    • Zdrowie
  • KSIĄŻKA
  • KIM JESTEM
  • KONTAKT

Renata Rusnak

  • STRONA GŁÓWNA
  • KULTURA
    • Ludzie
    • Podróże
    • Recenzje
    • Krótko
  • ROZWÓJ
    • Dylematy
    • Ekologia
    • Edukacja
    • Świadomość
  • ODŻYWIANIE
    • Miejsca
    • Produkty
    • Przepisy
    • Zdrowie
  • KSIĄŻKA
  • KIM JESTEM
  • KONTAKT
DylematyEkologia

Znakowanie jajek i zamieszanie wokół wielkanocnych pisanek

written by Renata Rusnak 18 kwietnia 2014
Znakowanie jajek i zamieszanie wokół wielkanocnych pisanek

W ostatnich dniach, jak to przy okazji każdej okazji, Fejsa zalały powodzią i kolorowe pisanki i informacje o kurzych fermach i znakowaniu jajek. Niespecjalnie zwracam na to uwagę; święta obchodzę neutralnie, ale zawsze sprawdzam znakowanie jajek. Sprawę pochodzenia jajek rozwiązałam dla siebie dawno temu – niczego poniżej oznaczenia “1” nie tykam. Jedynki zresztą kupuję jeśli są mi koniecznie do czegoś potrzebne i absolutnie nie mam innej możliwości. Normalnie, jeśli nie mam zerówek, po prostu nie jem jajek, bo mi nie smakują.

Nad losem kur, świń, czy cieląt klatkowych również nie rozmyślam na co dzień – lata temu poznałam warunki w jakich te zwierzęta są hodowane i od tego czasu po prostu ich nie jem, jeśli nie muszę. A naprawdę nie muszę przez potężną większość swojego życia.

Prawdą jest coś, co ktoś szybciutko może mi zarzucić, że w ogóle niewiele jadam produktów zwierzęcych. Robię tak świadomie, bo ani zdrowiu to nie służy, ani siły nie daje, ani planecie nie pomaga, ani we mnie jakichś szczególnych żądzy nie wzbudza, ale prawda jest też taka, że jeśli mam okazję zjeść “swojskie”, czyli tak naprawdę ekologiczne mięso czy wędlinę, szczególnie dobrze zrobione, to zjadam. U rodziców, na degustacjach czy u znajomych, sporadycznie w jakiejś knajpie z dobrym produktem.

Lata temu przyjęłam do wiadomości, że walka z tak potężnym lobby jak mięsne i mleczarskie to walka z wiatrakami dla pojedynczej osoby.

Jedyne, co może ten stan zmienić, to sytuacja rynkowa. Która zaczyna się ode mnie. Jeśli więc kupuję mięso czy jajka, bardzo dbam o to, by zwierzę nie było hodowane w klatce – z każdego powodu. Bo tyle mogę zrobić dla świata.

Jak więc widzicie, nie jestem ani zaciekłym weganinem, ani nie katuję was ekoterrorem, ani za mięsożercę się nie mam. Po prostu żyję w zgodzie z własnym sumieniem, a moje sumienie mówi mi, że jeśli chcę zjeść zwierzę, to powinno ono być ludzko traktowane. Łatwo znajdziecie na ten temat moje starsze wpisy, są jedne z pierwszych na tym blogu. Robię to również dla swojego zdrowia, jako że słaba się urodziłam i nie jestem w stanie jeść wszystkiego, a zwłaszcza ciężkich, tłustych, mięsnych dań.

Czyli – kieruję się najpierw sumieniem, potem rozsądkiem, a potem smakiem. Jakbym nie liczyła i w którą stronę się nie obracała, zawsze wyjdzie mi, że lepiej nie jeść, niż jeść zwierzęta przemysłowe. Tego się trzymam, i takie podaję informacje i argumenty, ale sprawę wyboru tego, co trafia na czyjeś stoły pozostawiam innym, z założenia nie zarzucając Fejsa drastycznymi informacjami o warunkach, w jakich żyją kury klatkowe. Mimo iż uważam, że warto wprowadzić sobie zwyczaj i sprawdzać znakowanie jajek.

Jestem głęboko przekonana, że każdy kto ma dostęp do sieci przynajmniej raz zetknął się informacjami na ten temat. Jeśli to, co można zobaczyć na najprostszym filmiku z farmy, albo przeczytać w dowolnym obiektywnym artykule do tej pory nie dało komuś do moralnego zastanowienia, to nie dam i ja.

Mimo to ze spokojem przewijam Fejsa, czekając aż Święta miną i 99% ludzkości wróci do kupowania jajek pierwszych z brzegu, albo najtańszych. Ale przecież ten 1% zastanowi się przy okazji kolejnych świąt i coś zmieni w swoim życiu. A każdy 1 % robi różnicę, bo ziarnko do ziarnka i zbierze się miarka.

To, czy ktoś kupuje jaja od takich czy innych kur powinno zostać sprawą jego sumienia, i to sumienie i kieszeń konsumenta powinny regulować rynek.

I któregoś dnia ten rynek powie przemysłowi spożywczemu i koncernom “dość”. Jestem tego pewna. Mimo to od czasu do czas trafię na artykuł, który wytrąci mnie z równowagi poziomem swojego zakłamania. I dziś tak się stało, że za sprawą artykułu Tomasza Molgi, Jaja od szczęśliwej kury to robienie jaj z klientów. Hodowca kur i naukowcy ujawniają marketingową ekościemę pękła mi żyłka.

Rozpisałam się tak ogromnie, że ciąg dalszy nastąpi. Jutro. Będzie co kontemplować pomiędzy świątecznym bólem brzucha a spazmami z przejedzenia…

znakowanie jajek

Znakowanie jajek

jajkajakość do ceny
0 komentarz
Renata Rusnak

poprzednie posty
Ciastka z robaków – kokos, cukier, czekolada i… świerszcze?
następny post
Kurza ferma czy kurza dupa? O fermościemie

Może Cię zainteresować

Rosyjska mentalność imperialna

2 marca 2014

Czy koncerny farmaceutyczne wymyślają choroby?

29 grudnia 2013

Deadwood i zalążki demokracji

27 marca 2012

Targ Pietruszkowy powrócił z ciekawszą ofertą!

29 lipca 2014

Co właściwie oznacza być eko, jeść eko?

8 maja 2015

Magiczne Karpaty i Biotop Lechnica – zbieramy środki!

1 kwietnia 2015

Hejt mięsny a odżywianie roślinne

14 stycznia 2014

Zupa z resztek z lodówki

4 września 2011

Edukacja erotyczna w szkole?

4 maja 2014

Kurze łapy i podroby? Tradycja stara jak górale

11 sierpnia 2014

Napisz komentarz Usuń odpowiedź

MOJA KSIĄŻKA

DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ

O MNIE

O MNIE

Renata Rusnak

rocznik 1974, blogerka, pisarka, tłumaczka literatury ukraińskiej. Inicjatorka wydarzeń kulturalnych i kulinarnych, propaguje samorozwój, świadome życie i odpowiedzialne wybory.

WIĘCEJ

Subskrybuj

Facebook Twitter Instagram

Instagram

No images found!
Try some other hashtag or username
Footer Logo

renatarusnak.com 2017

  • KSIĄŻKA
  • AUTORKA
  • RECENZJE
  • BLOG
  • KONTAKT
  • MEDIA
  • ZAMÓW