Co, ty też? Żyć w zgodzie ze sobą

written by Renata Rusnak 27 listopada 2013

Jest coś takiego w tobie, co zawsze ci mówi – pół kroku dalej i zaprzeczysz sobie. Nigdy nie ignoruj tego głosu, bo cena będzie straszna. Pół kroku zawsze wydaje się być nieznaczące, ale kiedy dzień po dniu będziesz posuwać się o kolejne pół kroku, za rok, dwa, pięć, dziesięć odkryjesz, że to już sto, tysiąc kroków od ciebie. Od ciebie samego, a kim TY chcesz i możesz być, jeśli nie samym sobą?

W całym swoim życiu szukałam ludzi podobnych do mnie, wśród których mogłam niczego nie udawać. Nikt mi nigdy nie zaglądał do talerza, a jeśli już, to po to, by się wymienić uwagami i radami. Nikogo nie dziwiło moje przywiązanie do jakości własnej pracy, ani czas jej poświęcany, bo nikomu, kto żyje pasją nie trzeba tłumaczyć, co to jest jakość i czas. Nikt nie zazdrościł ani nie czynił mi wyrzutów z tego powodu, że cały dzień oglądam serial, albo czytam bez wychodzenia z łóżka (ani tym bardziej mi do łóżka nie zaglądał), bo ważniejsza była wymiana poglądów i inspiracji. Nie pytał ile kasy wydaję na niekonieczne przedmioty albo odjazdowe jedzenie, bo sam skłonny był tydzień nie jeść, byleby kupić coś zachwycająco pięknego. Nikt poza moim tatą nie twierdził, że zmienię się w Violettę Villas tylko od tego, że mam trzy charakterne koty. Nikt nie krytykował mnie za odmienny światopogląd, co najwyżej dyskutował, argumentował i przedstawiał swoje racje, którym często oddawałam sprawiedliwość. Świat wydawał mi się prosty, spójny i pod kontrolą, pełen sprzyjających i motywujących do rozwoju ludzi.

Przyjaźń rodzi się w chwili, w której jedna osoba mówi do drugiej: “Co! Ty też? Myślałem, że jestem jedyny”. C.S. LEWIS

A potem otworzyłam ekologiczne bistro. I zetknęłam się z ludźmi innymi niż ja. Takimi, którzy patrzyli na mnie inaczej niż moje starannie dobrane bliższe i dalsze otoczenie. Bardziej ze zdumieniem, niekiedy nawet z niesmakiem, niż z zaciekawieniem i potrzebą zgłębienia tego, o co mi chodzi, lub czego szukam. Zamiast wspierać, albo choć zostawić w spokoju – szkalowali, utrudniali, wyszydzali, negowali. Przeszłam przez bistro jak przez jakąś psychiczną wyżymarkę. No palantka jakaś, chce żeby ludzie jedli uczciwie i byli zdrowi! To ci się nigdy nie uda! Nie ma tu dla ciebie miejsca, dziwaku, zgiń, przepadnij!

Naprawdę nie mogłam zrozumieć, o co im chodzi? Komu wadzę? Komu szkodzę? Komu wyrządzam krzywdę?

Zawsze szukam rozwiązań, więc zaczęłam analizować, szukać błędów, dopasowywać się, słuchać “dobrych rad”. Stopniowo zmieniałam w bistro różne rzeczy – od białego minimalu wnętrza do kolorowych ścian, od prostego modrego błękitu elewacji po modny mural (on mi się podoba, ale…), od mojej muzyki po muzykę dla ludzi, od małych wystaw do rezygnacji z nich, od 100% wege do organicznego mięsa, które tyle mnie kosztowało moralnie, od organicznego mięsa do organicznych kotletów…

Kompromis w prawo, kompromis w lewo, aż zrozumiałam, że ludziom o nic nie chodzi.

Nie dbają o to, co TY zrobisz ze swoim życiem. Nie myślą o twoim rozwoju, ani o tym, z czym się zmagasz. Po prostu nie chcą niczego odmiennego w swoim życiu, nie potrzebują tego, i tylko o tym cię informują. Z tego powodu nigdy nie musisz ich słuchać. Z tego powodu zawsze powinieneś słuchać tylko siebie i tylko tych, którzy autentycznie życzą ci dobrze, rozumieją twoje cele, wspierają cię, lub są autorytetami lecz dokładnie i tylko w twojej dziedzinie.

Jeśli jesteś wege, nie słuchaj specjalisty od mięsa. Jeśli lubisz chill out, nie słuchaj nikogo od disco. Jeśli podoba ci się mały artysta, którego możesz wesprzeć – nie słuchaj opinii wielkich graczy, których klienci są poza twoim zasięgiem.

Zamknęłam bistro. Spałam przez tydzień, a potem stopniowo zaczęłam uwalniać się od poczucia klęski. Nie poniosłam klęski, lecz zdobyłam doświadczenie. Pośród morza przypadkowych i nieprzychylnych ludzi, poznałam garść osób wyjątkowych, które zmieniły moje życie na lepsze. Zrezygnowałam ze wszystkiego, co we mnie nie moje. Przyglądnęłam się światu w zupełnie inny sposób i wróciłam do siebie – lecz już odmieniona. Silniejsza, pewniejsza, doroślejsza. Spróbowałam wyjść do ludzi z tym co potrafię i w co wierzę inaczej. Wróciłam do pisania, ale zaczęłam pisać do nieznanej publiczności, nie tylko do tych, którzy na pewno mnie zrozumieją. Ale…

widzę, że zmieniasz stronę takoż. słusznie. minimal, surowość, bardzo mi pasują do tej koncepcji. wiesz, nie czeba się umizgiwać do nikogo – tylko robić konkret, walić po oczach arogancko: nie upiększamy, nie stockujemy, walimy prosto z mostu, jak ci się nie podoba, to wypierdalaj. to fajna koncepcja jest. nie wiem czy tak o tym myślisz. ale shift od papu do jedznaturalnie postrzegam jako rodzaj nonkonformistycznej dezynwoltury – nie chcecie tak, to będę robić tak, bo kurwa chcę i uważam, że to jest słuszne.
Marcin Hernas, mistrz projektowania książek. Mój mistrz. Autor strony Papuamu, loga i całej identyfikacji.

Ale nie jestem w stanie zapomnieć o tym, kim jestem. Może to trwało za długo, a może zbyt rzadko pozwalałam sobie na te pół kroku w bok od siebie. Im dłużej i świadomiej przyglądam się sobie, tym głębiej rozumiem, że NIE MOGĘ z siebie zrezygnować, że to mnie wykończy. Nie mogę sobie zaprzeczać i nie mogę żyć w wewnętrznej niezgodzie. Ta zdrada zbyt boli.

Nie jestem w stanie sobie kłamać i się oszukiwać, nie jestem w stanie kłamać innym. Jeśli coś widzę – nie umiem udawać, że tego nie widzę. Jeśli coś nie jest dla mnie wartością, nigdy nią nie zostanie. Jeśli uważam, że coś jest słuszne to zmienię zdanie tylko, jeśli ktoś mnie przekona argumentami i logiką, że się mylę…

Spokój w moim domu i życiu

Spokój w moim domu i życiu

Dlatego pozostanę sobą już na zawsze. Dlatego będę jeść “trawę” i “korzonki”, popijać swoje wieloskładnikowe beztłuszczowe zupy białym winem i będę oglądać seriale. Dlatego będę organiczna i zorientowana na zdrowie. Będę mieć trzy koty i stale powiększającą się kolekcję ceramiki do picia wciąż nowych singli kawowych i herbacianych. Będę degustować zieleninę i łączyć składniki jak nikt tego wcześniej nie robił. Będę chodzić w ciekawe dla mnie miejsca i robić rzeczy, których nie robią inni. Będę szukać ludzi, którzy potrzebują czegoś więcej i sama będę potrzebować tego czegoś więcej. I jedne rzeczy zawsze będę uważać za moralne i etyczne, a innych nigdy.

Bo nikt mi nie powie, kim jestem, kim mam być. Ani mama, ani tata, ani partner, ani sąsiad, ani obcy nieznajomy krytykant. Nie powie mi tego nawet żaden guru, ani nauczyciel, ani ksiądz. To moje zadanie na całe życie – dowiedzieć się kim jestem, i co mnie wyraża. Dlatego zawsze, zawsze, jeśli tylko zaświeci słońce i zawieje wiatr w moich rosnących włosach, pójdę w tę stronę, która będzie otwierała się wyłącznie w zgodzie ze mną.

A jeśli to rozumiesz, zawołaj: hej, ja też! Usłyszę cię.

Może Cię zainteresować

8 komentarzy

Maja 27 listopada 2013 - 23:27

Od dawna krocze drogą z sobą.To trudne ale popłaca. Zatem..Ja tez Renia! hop babko jedna:)

Reply
renata 29 listopada 2013 - 00:37

witaj Maja, świetnie! 🙂 zapraszam na mój facebook, też prywatny.

Reply
Gabi 2 grudnia 2013 - 23:35

Hej, ja też; jestem dopiero na początku tej drogi. Ludzie lubią przyczepiać latki, bo to daje poczucie bezpieczeństwa. gryzie ich to, ze ktoś je inaczej niż inni, tym bardziej, ze czuja, ze ich odżywianie pozostawia wiele do życzenia. Dlatego najlepiej jest wyśmiać, wyszydzic i stłumić niewygodny głos w swojej głowie.

Reply
renata 4 grudnia 2013 - 09:38

ja jeszcze walczę tylko z moją rodziną, do reszty świata staram się stawiać jak najmniej uwag, wychodząc z założenia, że jak ktoś chce rady, to zapyta 🙂 ale już nikomu nie pozwalam szydzić ze swojego stylu odżywiania. poza wszystkim innym, jest moją osobistą sprawą 🙂

Reply
Agata 8 stycznia 2014 - 22:20

Może zbyt późno piszę, ale dopiero dziś “odkryłam”ten blog i czytam, czytam, czytam….i jestem zachwycona! Tak samo myslę i czuję.
Chcę napisać, że jestem na początku drogi zdrowego odżywiania i oczywiśćie chciałabym rodzinę w to zaangażować, no bo jak inaczej? Ciężko idzie ale powoli pcham do przodu.
Niestety, jestem tez ciocia dobra rada, ale widzę, że ludzie nie chcą tego słuchać.
Wczoraj zadzwoniłam do przyjaciółki, która fatalnie się odżywia, jak również jej dwaj synowie, jeden z nich miał już zawał. A ma 30 lat! Niestety nie mogła (lub też nie chciała) ze mną rozmawiać, powiedziałam szybko, że chcę jej powiedzieć coś na temat olejów. Niestety nie oddzwoniła ani wczoraj ani dziś. A wokół mnie nie ma nikogo podobnie myślącego ani zdrowo się odżywiającego. Wszystkie koleżanki (jesteśmy w wieku pół wieku) kwękają … to je boli, to tamto je boli. Ciągle źle się czują. Ale nie pomyslą ani nie chcą rad jak mają zmienić dietę, żeby lepiej się czuć. Najbardziej się cieszę, że wciągnęłam w to męża, choć ma znikoma wiedzę o odżywianiu czy jakości jedzenia to jednak uczy się czytając książki . Ale na początku, czyli kilka miesięcy temu było ciężko, oj musiałam walczyć jak lwica. Ale było o co bo to przecież moja najbliższa rodzina i to ja ich karmię.

Przepraszam,że tak się rozpisałam.
Pozdrawiam serdecznie, Agata

Reply
renata 9 stycznia 2014 - 22:19

Karm swoich spokojnie, nie tłumacz nic, po prostu podsuwaj do jedzenia. Jak się im nie podoba, niech sami gotują, albo niech sobie doprawią jak im pasuje. Z czasem się przyzwyczają, bo będą zbyt leniwi.
Nie dawaj nikomu rad! Nikomu! To się obróci przeciw tobie, i stracisz najbliższych przyjaciół, a nawet rodzinę. Tylko jeśli ktoś zapyta, to powiedz “ja to robię tak i tak”. Jeśli chcesz mówić o zdrowiu – zacznij pisać na blogu. Przyjdą do ciebie ci, co szukają, a z czasem najbliżsi nabiorą przekonania i zaufają. Dla nich nie jesteś autorytetem, jesteś kimś, kogo znają od zawsze i kogo nigdy nie traktowali poważnie 🙂
Po prostu rób swoje, jeśli zmienisz swoje życie i staniesz się dowodem, sami zaczną to widzieć i się zastanawiać 😉

Reply
Karolina 10 kwietnia 2019 - 12:04

Hej !Ja też 🙂

Reply
Renata Rusnak 10 kwietnia 2019 - 14:09

hej! :))

Reply

Napisz komentarz