Z czym się je Podkapracie. Smaki dzieciństwa.

written by Renata Rusnak 3 grudnia 2015

Przypomniała mi się nagle moja nie tak dawna podróż do Norwegii sprzed paru lat. Nie zastanawiam się nad nią zbyt wiele, jednak w momentach, w których chcę sięgnąć po wdrukowane w mój organizm smaki dzieciństwa, podświadomość czemuś pokazuje mi wspomnienie sędziwej seniorki rodu mojego przyjaciela w Setermoen. Nie mam pojęcia dlaczego w tych chwilach nie widuję własnej babci, która to przecież ukształtowała moją mapę smaków? Choć babcia mojego przyjaciela słynęła w całej okolicy ze swej kuchni, jej norweskie najbardziej tradycyjne placko-ciastka, które kazali mi tam próbować były dla mnie całkiem wstrętne i organicznie obce. Przyjaciel wciągał je uszami, podczas gdy ja natychmiast ugotowałam sobie… lane kluski na mleku!

Jedzenie w jakiś czarodziejski sposób nas determinuje. Myślałam o tym podczas ostatniej trzydniowej i niezwykle intensywnej trasy kulinarnej po szlaku Podkarpackich Smaków. Byliśmy w paru blogerów i dziennikarzy na wyjeździe, zorganizowanym przez Stowarzyszenie Pro Carpathia ze środków Alpejsko-Karpackiego Mostu Współpracy. Nasz przewodnik Krzysztof Zieliński, przeciągnął nas po bardzo różnych w formie i stylu kuchniach i restauracjach, od fusion przez miejsca na codzienne obiady do najbardziej tradycyjnych dla regionu karczm. Abstrahując zupełnie od poziomów serwowanych dań, najczęściej wysokiego i bardzo wysokiego, zwróciłam uwagę na to, że wszyscy – niezależnie z którego regionu Polski pochodzimy – absolutnie kochamy i cenimy wszelkie mączne, najprostsze, najbardziej domowe dania. Od proziaków w Bachórzu koło Dynowa przez chopcie lasowieckie (gołąbki z farszem jaglanym) w Baranowie Sandomierskim, czy pyzy z nadzieniem ruskim w Mielcu aż do pierogów w Kolbuszowej. Smakowały nam też najbliższe sercu zupy, żurki czy grzybowe, kiszone kapusty, ogórki, surówki oraz proste formy mięsa, dziczyzna, gęsina, kaczka, tradycyjnie, lecz porządnie zrobione – pieczone, wędzone, duszone, ale to wszelkie formy klusek i placków budziły w nas prawdziwe żądze i spontaniczną, dziecięcą wręcz radość i błogość.

Karczma Pod Semaforem, Bachórz koło Dynowa. NAJLEPSZE proziaki ever! Piękne, smaczne, lekkie, wyrośnięte, choć mało czuć sodę (prozę).

Karczma Pod Semaforem, Bachórz koło Dynowa. NAJLEPSZE proziaki ever! Piękne, smaczne, lekkie, wyrośnięte, choć mało czuć sodę (prozę).

Inne w stylu, nieco mniej porywające, choć wciąż solidne proziaki z Medyni Głogowskiej, Karczma u Garncarzy. Dostaliśmy potrawy jednogrankowe z "siwaków", uczciwie zrobione, ale ciut bez odwagi.

Inne w stylu, nieco mniej porywające, choć wciąż solidne proziaki z Medyni Głogowskiej, Karczma u Garncarzy. Dostaliśmy potrawy jednogrankowe z “siwaków”, uczciwie zrobione, ale ciut bez odwagi.

Sytuację w Medyni Głogowskiej absolutnie uratowała blogerka Dorota z Bon Apettit Medynia, gotująca z siwaków, wypalanych podobnie do japońskich raku bez dostępu powietrza garnków do zapiekania. Podała nam cudny piernik jaglano-marchewkowy, własny chlebek i zapiekankę warzywną. Zagroda Garncarska.

Sytuację w Medyni Głogowskiej absolutnie uratowała blogerka Dorota z Bon Apettit Medynia, gotująca z siwaków, garnków wypalanych podobnie do japońskich raku bez dostępu powietrza. Podała nam cudny piernik jaglano-marchewkowy, własny chlebek i zapiekankę warzywną. Zagroda Garncarska.

Wszystkie te tradycyjne dania wygrywały i zwyczajnie biły na łeb całą współczesną, importowaną kuchnię, która raz po raz usiłowała konkurować z tym, co poza własną nawet świadomością kochamy najbardziej. Może to z powodu (jednak) nieumiejętnego obchodzenia się kucharzy z tym, co nie rodzime, a może zwyczajnie nasze organizmy są scalone ze ściśle określoną formą jedzenia?

I teraz do sedna, czyli do tego, o czym często się zapomina.

Najprostsze dania bywają najtrudniejsze do doskonałego wykonania.

Niby każdy potrafi zrobić pierogi, ale o ilu pierogach powiemy, że są doskonałe? Albo że lanych klusek nie da się zrobić lepiej? Lub, że pyzy są tak idealnie skomponowane, że same rozpływają się w ustach? A to niby tylko mąka, sól i woda, czasem jajko…

Restauracja Magnacka w Baranowie Sandomierskim to właśnie najlepszy przykład na rozdwojenie między cudowną kuchnią lokalną, a fatalną kuchnią importowaną... Tutaj fantastyczne pierogi z kurkami, bardzo dobre z kapustą i etnograficzny hit - chopcie lasowieckie, czyli gołąbki z farszem jaglanym.

Restauracja Magnacka w Baranowie Sandomierskim to właśnie najlepszy przykład na rozdwojenie między cudowną kuchnią lokalną, a fatalną kuchnią importowaną… Tutaj fantastyczne pierogi z kurkami, bardzo dobre z kapustą i etnograficzny hit – chopcie lasowieckie, czyli gołąbki z farszem jaglanym.

Karczma Polska w Mielcu to przystanek obowiązkowy. Cała kuchnia rewelacyjna, smakowało nam dosłownie wszystko. Pyzy z nadzieniem ruskim dosłownie rozpływały się nam w ustach.

Karczma Polska w Mielcu to przystanek obowiązkowy. Cała kuchnia rewelacyjna, smakowało nam dosłownie wszystko. Pyzy z nadzieniem ruskim, zapiekane kopytka i polenta.

Karczma Polska w Mielcu. Przy słodkich pampuchach ze śmietaną zrobiło się nerwowo, prawie się o nie pobiliśmy.

Karczma Polska w Mielcu. Przy słodkich pampuchach ze śmietaną zrobiło się nerwowo, prawie się o nie pobiliśmy.

Napiszę osobno recenzję, może nawet dwie z całej trasy, opiszę miejsca i dania, jakie jedliśmy, tymczasem chcę ten wpis podsumować dwoma wnioskami. Jeden – nie możemy wstydzić się naszej polskiej kuchni! Nie powinniśmy, nie mamy czego. Dobrze zrobiona jest zwyczajnie doskonała, w dodatku idealna dla nas. W końcu pochodzi z tej samej gliny, co i my. Jest taki teraz wielki boom na import obcych produktów i pomysłów, modyfikowanie i odkształcanie kuchni, na eksperymenty wszelkie i wyścig szefów kuchni o palmę pierwszeństwa, a tymczasem zaczarowane w dzieciństwie, najdroższe nam jedzenie funkcjonuje gdzieś tam kątem, na prowincji, trochę pomijane, trochę nie szanowane, zbyt często zapominane.

Drugi wniosek, połączony ściśle z pierwszym – podobałoby mi się (a jestem pewna, że nie tylko mnie), gdyby polska tradycyjna kuchnia, właśnie kluskowa, pierogowa, zupna, z prostym ale jakościowym mięsem i surówkami przestała być podawana wyłącznie w jadłodajniach, barach mlecznych albo karczmach i zajazdach. Chciałabym ją, najbardziej tradycyjną i najbardziej regionalną jeść w nowoczesnym wnętrzu, po hipstersku, nie siermiężnie, ale też bez restauracyjnej powagi i pseudo-szlacheckiego zadęcia. Chciałabym, żeby takie jedzenie, jakie jadłam na szlaku Podkarpackich Smaków, było możliwe do zjedzenia w centrach miast, do dobrej kawy i dobrego (też polskiego) wina, ze świetnymi polskimi nalewkami. Żeby koniecznie było podane na nowoczesnych talerzach, w przestrzeni, w której nie będę się biedzić z fatalnie niedostosowanym pod zdjęcia światłem i gdzie swobodnie będę się czuć ze smartfonem lub laptopem. Chciałabym być takim normalnym polskim foodie-hipsterem, bo moja babcia karmiła mnie polskimi kluskami, pierogami z owocami na słodko i plackami z blach, a nie krewetkami, sushi czy burgerami.

Dajcie mi więc takich klusek i pierogów, jakie robiła moja babcia, ale w normalnym wnętrzu, w którym jako przywykły do jadania w knajpach mieszczuch z wyboru i zamiłowania będę się czuć jak u siebie. Pewnie, że doskonałe pierogi nie będą smakowały gorzej z kamionki, albo między portretami sprzed epoki, ale wstawienie ich w nowoczesną przestrzeń podniosłoby ich rangę z prowincjonalnego lamusa do “światowego” poziomu. Że to tak nieco lansiarsko ujmę.

Ostatni przystanek na trasie, Kolbuszowa i C.K.Galicja. Najlepsze pierogi na świecie. W stałej ofercie kilkanaście, powyżej 50 w ogóle. Ciasto perfekcyjne, nadzienia wszystkie jakie jedliśmy, od mięsnych przez jarskie od owocowych słodkich - wymarzone...

Ostatni przystanek na trasie, Kolbuszowa i C.K.Galicja. Najlepsze pierogi na świecie. W stałej ofercie kilkanaście, powyżej 50 w ogóle. Ciasto perfekcyjne, nadzienia wszystkie jakie jedliśmy, od mięsnych przez jarskie od owocowych słodkich – wymarzone…

Może Cię zainteresować

2 komentarze

Danuta 30 października 2018 - 16:15

A kto jadł proziaki w śmietanie, zapiekane w piecu. Proszę o przepis.

Reply
Renata Rusnak 30 października 2018 - 17:24

Kto jadł niekoniecznie potrafi robić 😉 W jakiej części Podkarpacia je się takie z pieca?

Reply

Napisz komentarz