W ramach ostatnich globalnych porządków w życiu i w domu, schodzę z zachomikowanych po kątach produktów. Tutaj macie zestaw, który nie powstał w efekcie jakiejś wybitnie zaplanowanej kreacji – raczej na skutek wyciągnięcia z zamrażarki, szafki i lodówki tego, co już dłuższy czas leżało odłogiem.
Pojedynczo te dania smakują lepiej niż razem, ale we trzy nie smakują źle. Można się zastanowić, który element złożyć z czym innym. Najmniej pasuje groch do risotto, ale też bym się tym tak bardzo nie przejmowała. Warzywa je ładnie łączą.
Groch z majerankiem:
- Zanim zaczniesz cokolwiek, namocz groch, najlepiej na noc. Połówki będą się gotować o połowę krócej. Nastaw tyle, ile zjesz. Po zawrzeniu zdejmij szumowiny i zmniejsz ogień. Żeby się gotował przykryj garnek do połowy. Pamiętaj, że dziad kipi. Mimo wyraźnego zakazu kipienia w ciągu 38 sekund, na które oddaliłam się od kuchenki zalał mi ją całą. Świeżo wymytą.
- Moderuj poziom wody.
- Jeśli będzie już prawie miękki, dodaj sól (nigdy wcześniej, bo stwardnieje) i dużo majeranku, najlepiej świeżego. Pogotuj jeszcze parę minut, żeby przeszedł majerankiem i wyłącz. Fajnie byłoby mieć do niego startą marchew, ale nie miałam.
- Póki się gotuje, zajmij się pozostałymi daniami, albo zrób jakiś sos do niego.
Risotto:
- paczka ryżu do risotto,
- wyraźny ostry ocet winogronowy, albo jabłkowy, albo wytrawne białe wino,
- ok. 100 gr wołowiny,
- duża łyżka lub dwie jeśli lubisz kawioru,
- spora garść posiekanego kopru (może być pietruszka, ja nie miałam),
- łyżka posiekanych moreli,
- odrobina soli,
- odrobina oliwy.
- Posiekaj drobno i delikatnie podsmaż mięso dosłownie minutę, dwie na oliwie, najlepiej w tym samym garnku, co ryż.
- Nalej 50-70 ml octu lub wina (zależy jak jest wytrawny/ostry) i wsyp cały ryż, wymieszaj.
- Parę razy dolewaj po trochę wody, albo jeśli potrzebujesz to jeszcze odrobinę octu/wina, mieszaj i pozwalaj, żeby ryż chłonął całą wodę.
- Dodaj kawior, lekko posól.
- Kiedy ryż będzie prawie “już”, dolej mu jeszcze odrobinę wody, dodaj kopru/natki, maksymalnie zmniejsz ogień i przykryj. Powinien spokojnie dojść pod pokrywką, wyłącz go zawczasu, żeby nadal był al dente.
Taki poziom tłustości i kleistości ryżu mi wystarcza po dziurki w nosie, nie muszę dodawać ani masła ani śmietany. Najczęściej, jeśli w ogóle robię risotto, nie dodaję nawet mięsa ani oliwy. Teraz chciałam się pozbyć z zamrażarki wołowiny, żeby się nie zmarnowała. Jeśli nie trzymasz zapasów mięsa ze wsi, to oczywiście kup świeże. Z kawiorem było podobnie, mam go po prostu jeszcze troszkę z jakiejś imprezy.
Warzywa:
- 1 cebula,
- 1 seler,
- 2-3 korzenie pietruszki,
- 1/4 pora,
- liście z pęczka rzodkiewki (jeśli nie macie, to cokolwiek świeżego, zielonego),
- liście z cebuli szalotki (trochę),
- 1 jabłko,
- łyżeczka miodu,
- opcjonalnie szczypta soli szarej,
- łyżka oliwy.
- Na tę łyżkę oliwy wrzucam posiekaną cebulę i na niedużym ogniu leciutko przysmażam.
- Zaraz dodaję drobno posiekanego selera, mieszam, podlewam niedużo wodą.
- Dodaję też drobno pokrojoną w paski pietruszkę, podlewam znowu troszkę wodą, mieszam.
- Dodaję pora i liście rzodkiewki, podlewam kiedy trzeba, delikatnie solę (obejdzie się bez), mieszam i przykrywam.
- Kiedy jest już wyraźnie złamane, dodaję jabłko też adekwatnie pokrojone i miód. Przykrywam i duszę około 5 minut.
- Ważne, żeby nie rozgotować.
Ze wszystkiego najbardziej smakują mi warzywa. Oczywiście.