Idę sobie ulicą; z naprzeciw nadchodzi para dziewczynek. Jedna opowiada: “No i nagle patrzę, a tu babcia zaraz obok stoi” – plaska się melodramatycznie w czoło i akcentując każdą sylabę z osobna oddaje dramaturgię sytuacji: “ja-pier-…”
“-dzielę” – dodaję za nią w myślach, patrząc na jej niewinną dziewięcio-, dziesięcioletnią buzię pyzatego aniołka w nieco za dużej ciepłej czapce z różowymi nausznikami.
“-do-lę” – kończy ona, dziarsko skręcając w stronę hipermarketu.
Pozory mylą.