Jeśli już jesz za dużo, albo napadowo, albo to, co ewidentnie ci szkodzi i nie możesz sobie z tym poradzić – wiadomo, że w grę wchodzą poważniejsze problemy. Albo twoje zdrowie jest mocniej zrujnowane, niż to wykazuje bezsilna w wielu przypadkach służba zdrowia, albo poziom codziennego stresu i emocji przewyższa możliwości radzenia sobie z nim inaczej. Sprawa jest skomplikowana i nie będę udawać, że nie. To jednak, co trudne, wcale nie jest niemożliwe. Jest kilka w miarę skutecznych tricków, które wypróbowałam na sobie, a które naprawdę działają.
Po 1, zapoznaj się z biologicznymi mechanizmami działania toksycznego głodu, o których ostatnio pisałam. Staraj się mieć je na względzie i pamiętać o nich na co dzień.
Im pilniej będziesz przyglądać się własnemu ciału i jego reakcjom – tym szybciej wychwycisz te mechanizmy u siebie, zrozumiesz, że to one tobą rządzą i wreszcie będziesz w stanie się im świadomie przeciwstawić.
Po 2, nie obwiniaj się, nie traktuj się źle i nie karaj siebie za niepowodzenia! Niekiedy jest tak, że nie znając podstaw mechanizmów, widzimy u siebie jakąś nieprawidłowość, obwiniamy się wpadaniem w ich proste schematy. Jem za dużo – znaczy, że jestem taki, taki i taki. Nikt nie lubi czuć się źle ze sobą, oceniać się dodatkowo, zwłaszcza, jeśli ciągle żyje w podświadomym przekonaniu o swojej winie, nieistotne za co.
Nie warto. Poczucie winy nie jest ani dobrym motywatorem, ani dobrym nauczycielem. Jest tylko wielkim straszydłem, odbierającym siłę i odwagę. Najczęściej przywodzi do wniosku, że “nic z tego i tak nie będzie”.
Ja na przykład niezliczoną ilość razy próbowałam rzucić słodycze i nigdy, przenigdy mi się to nie udawało. Potykałam się o własne nogi, o niewiadomy przymus jedzenia słodkiego, szczególnie zaraz po posiłku i był to przymus nie do pokonania. A uwierzcie mi – spróbowałam wszystkiego, łącznie ze zmuszeniem się do przejedzenia ptasim mleczkiem!
Aż któregoś dnia dowiedziałam się, że potrzeba jedzenia słodkiego jest naturalna dla człowieka, że smak słodki jest podstawowy i że biologicznie jesteśmy uwarunkowani tak, iż właściwie musimy jeść słodkie. Tylko że… nie ciastka i słodycze, a słodkie owoce i warzywa! Przymus jedzenia słodkiego zniknął mi naprawdę po 3 miesiącach codziennego jedzenia różnorodnych słodkich, dojrzałych owoców z całego świata. Do dziś tak jest, że albo jem owoce, albo mam napady na słodkie.
Po 3, zapoznaj się z tym, co może ci osobiście szkodzić, a potem – ponownie – zrozum mechanizmy biologiczne, które tobą rządzą. To może być gluten, ale nie musi – tak czy inaczej jedz tylko razowe, niskoprzetworzone zboża. To może być laktoza, i to może być tłuszcz (dowolny). To zawsze będą produkty wysoko przetworzone i chemiczne! Zbadaj też jak radzisz sobie z pestycydami – jeśli słabo, zainwestuj w jedzenie organiczne. Często też jest tak, że osłabia nas nienajgorsze, ale bardzo monotonne odżywianie.
W zrównoważonym roślinnym odżywianiu chodzi przede wszystkim o różnorodność; to z niej czerpiemy konieczne do odbudowy tkanek wewnętrznych składniki, witaminy, mikroelementy i fitozwiązki (chemię organiczną).
Jeśli tyjesz, jesteś słaby, źle się czujesz, masz mało energii, albo brzydką skórę czy oddech, albo migreny czy problemy ze skupieniem się, wydolnością intelektualną bądź seksualną – przyczyny na pewno tkwią w tym, co jesz; jakiego paliwa-budulca sobie dostarczasz, a jakiego ci brakuje.
Nie wiń się za swoje słabości, tylko zrób wszystko, by zmienić nawyki żywieniowe.
Nie uda ci się to pierwszego dnia, ani miesiąca, ani może nawet roku. To praca do momentu aż prawidłowe nawyki utrwali się na poziomie fizycznych odruchów, połączeń neuronowych w mózgu, mentalnej przemiany przekonań i emocjonalnego uporządkowania stresującego życia.
Po 4 więc, usuń z lodówki i z domu wszystko, czego nie powinieneś jeść. Załaduj ją zdrowymi dla ciebie produktami i przekąskami i miej pod ręką tylko to, co dozwolone. Gotuj od razu więcej, żeby nie poświęcając jedzeniu zbyt wiele czasu, zawsze miej dostęp do zdrowych posiłków.
Przyjmij do wiadomości, że jesteś nałogowcem, w tym samym stopniu uzależnionym od jedzenia (które cię zmula, odsuwając na dalszy plan stres i emocjonalne kłopoty, a czasem samotność i odrzucenie), co alkoholik od butelki (nawet wykwintnego) wina.
Zajmij się lodówką zwłaszcza, jeśli nie mieszkasz w pojedynkę lecz z kimś, kto nie decyduje się dzielić z tobą nowego stylu odżywiania. To może być bardzo trudne, jeśli nie tylko ty zaopatrujesz swoją lodówkę, ale coś z tym trzeba zrobić.
Jeśli będą w niej produkty, które ci nie służą, twoja walka z nałogiem może się bardzo przeciągnąć w czasie.
Chyba że posiadasz taką wolę, że jedno postanowienie załatwi problem raz na zawsze. Ale wtedy nie masz problemu i nie musisz czytać tego artykułu.
Po 5, poproś o lub wymuś wsparcie od swoich najbliższych. To wiąże się z punktem 4 i wiem, że może być najtrudniejsze do zrealizowania. Przede wszystkim dlatego, że nie każdy jest gotowy na pozytywne zmiany w swoim własnym życiu, ale też dlatego, że jako społeczeństwo w ogóle nie jesteśmy nauczeni wspierania innych. Tu jednak chodzi o twoje samopoczucie, zdrowie i w efekcie życie, lub przynajmniej jego jakość – zawalcz o to!
Nie wstydź się powiedzieć, ani nawet nie obawiaj się dać komuś burę za to, że do domu nałogowca przynosi coś, co go popycha do szkodzenia sobie.
W chwilach osłabienia i stresu ja też nie mam siły odmówić, kiedy ktoś położy przede mną gluten. To moja ogromna słabość i często muszę głośno krzyczeć, żeby osoby w moim otoczeniu w ogóle się przejęły i na przykład zapraszając mnie do siebie albo nie częstowały wcale, albo poczęstowały czymś nieszkodliwym.
Prawdopodobnie więc i twoje otoczenie będzie stawać ci na przeszkodzie, przynosić do domu szkodliwe produkty, drażnić się z tobą i dokuczać ci. Albo będą “dla twojego dobra” podsuwać ci to, za czym tęsknisz, a nie oszukujmy się, po radykalnym odstawieniu tego, co się jadło większość życia, po prostu się tęskni, zwłaszcza za kojarzonymi z bezpieczeństwem i domem przysmakami z dzieciństwa…
Nie ma nic gorszego od takiego demobilizującego otoczenia, dlatego nie powinniśmy ulegać temu terrorowi i stawiać jasno granice. Trzeba to zrobić na samym początku, kiedy jest się w silnym postanowieniu – każde odejście od niego destabilizuje i osłabia wolę (patrz punkt 9).
Po 6 i bardzo ważne – nabierz dystansu do swojego jedzenia, nie zmieniaj się w neofitę i nie przekonuj wszystkich do konwersji, bo narobisz sobie wrogów i tym ciężej będzie ci potem wprowadzić zmiany w życie na przykład swojej rodziny. To jeden z największych błędów, jakie udało mi się popełnić i jego skutki odczuwam do dziś, poniekąd stale obrywając rykoszetem od swojej rodziny za dawne krucjaty.
W jedzeniu najważniejsza jest miłość. To nią obdarzaj swoich bliskich, nie zaś tyradami na temat jedynej prawdziwej wiary w zbawienie świata.
Po 7 i jeszcze ważniejsze, gotuj z miłością i podawaj rodzinie i przyjaciołom to, co robisz bez przekonywania jak dobrze się czujesz, albo jakie to zdrowe; oni nie są ślepi i i tak zorientują się, bo twoje życie naprawdę się zmieni. Nie tylko zyskasz siłę i dobry nastrój, ale i coraz lepszy wygląd. Kwestia nie tylko kilogramów, ale skóry, paznokci, ogólnego “blasku”. Nawet jeśli początkowo będą zazdrośni, lub dokuczliwi, śmiej się z tego.
Wcześniej czy później twoi najbliżsi zaczną cię naśladować, bo sami odczują różnicę w samopoczuciu.
Po 8, otocz się nieszkodliwymi przekąskami. One najbardziej pomagają w stresie. Kiedy zaczyna cię nosić, kiedy musisz coś zjeść – po prostu łap daktyla, orzecha, świeżą sałatę, razowe płatki kukurydziane, jabłko, maliny… Wyczyść sobie marchewki, kup razowe przekąski o naturalnym, zdrowym składzie, ususz jagody, albo upiecz zdrowe warzywne ciasto i trzymaj pod ręką. Zawsze miej sporo różnych słodkich owoców, szczególnie sezonowych, dosłownie otocz się nimi ze wszystkich stron i sprawiaj sobie nimi przyjemność.
Większość czasu i tak spędzasz na bezmyślnym wsuwaniu do ust czegokolwiek, co mogą przegryźć twoje zęby; uwierz, że szybko przywykniesz do nowych produktów, nawet jeśli cię nie zachwycają na początku.
Po 9, Pamiętaj że zdrowie pociąga zdrowie, a choroba chorobę.
Im więcej toksycznych rzeczy zjesz, tym bardziej organizm będzie wołał o naprawę, zmuszając cię do przedłużenia fazy anabolicznej (jedzenia, bez odczuwania negatywnych skutków zatrucia).
Unikaj też regularnych degustacji złożonych z produktów, które ci szkodzą! Ja spędziłam ostatni rok na nauce wysokiej jakości slow foodowych produktów – serów, wędlin, kaw, win i cydrów i w tej chwili mam spore problemy z ponownym przejadaniem się. Sięgam nawet po gluten, który mi osobiście szkodzi (tobie nie musi!). To nie jest poziom sprzed zmiany odżywiania, ale to jest ogromnie daleko od tego cudownego, błogiego samopoczucia, które mnie wypełniało, kiedy restrykcyjnie trzymałam się tylko zdrowia!
Po 10, nie poddawaj się i nie rezygnuj z siebie! Tu nie chodzi o słabość charakteru, samoocenę, ani nawet o to, że nie dbasz o siebie z należnym sobie szacunkiem. Tu zwyczajnie mogą w grę wchodzić pewne biologiczne procesy, którymi rządzą się nasze organizmy i nie za bardzo mamy wyjście, jak krok po kroku przekonywać nasz mózg do przesterowania pewnych operacji w naszym ciele.
Trzeba pamiętać, że wszystko bierze się z mózgu. Choć tak naprawdę to wszystko bierze się z serca, bo to najpierw powstają emocje – negatywne, oparte na strachu, lub pozytywne, oparte na miłości i wszelkich ich odmianach. Dopiero z serca, które jest elektormagnetyczną pompą, idą impulsy do mózgu, a z mózgu decyzje trafiają już wszędzie indziej. Praca nad ciałem i jedzeniem zaczyna się więc w sercu, z emocjami, a kto raz zaczął, ten wie, ile to jest roboty.
Dlatego tak ważny jest pozytywny wymiar zmiany odżywiania!
Nie porażki, nie przekonanie o swojej bezsilności, nie poczucie winy, ale zrozumienie mechanizmów i zaradzanie im.
I po 11, nie martw się! Badania wskazują, że 66 dni uporczywego powtarzania danej czynności, na trwałe zmienia funkcjonowanie mózgu. Rutyna wytwarza nowe połączenia neuronowe tam, gdzie im ich wcześniej nie było! Jeśli nigdy w życiu nie jadłeś sałaty albo gotowanych warzyw przez 66 dni z rzędu – teraz spróbuj. Po tym czasie twój organizm powinien sam się od ciebie domagać nowego nałogu!
Po prostu wejdź w rutynę i zamień swoje nawyki na nowe, a komputer w twojej głowie dokona za ciebie całej reszty.
To tylko 2 miesiące zaciętej rutyny, by potem wszystko stało się lżejsze. Spróbuj, nawet jeśli pierwszy tydzień to będzie prawdziwe piekło odstawienia toksycznych produktów; tłuszczu, cukru i soli…