Przypomniałam sobie o czymś, co zrobiłam pod koniec 2012 roku. Miałam całkiem staruśką sukę dobermanicę, która od pięciu lat nosiła na przedniej łapie narośl. Guz nie był specjalnie uciążliwy, nie bolał jej, ani nie przeszkadzał w aktywności. Usuwałam go operacyjnie trzy razy i trzy razy odrastał. Za czwartym razem dwóch weterynarzy uznało, żeby nie robić kolejnego zabiegu z uwagi na podeszły wiek suki, przerosty nowotworu w tkankę mięśniową, oraz związane z wiekiem kłopoty ze stawami. Pomiędzy ostatnią operacją a jej śmiercią minęły dwa lata z kawałkiem. W tym czasie nowotwór rozrósł się mocno, choć bez żadnych przerzutów.
Suka z wiekiem starzała się w normalnym tempie, stopniowo tracąc słuch, wzrok i sprawność motoryczną, ale żyła dłużej o półtora roku ponad średnią umieralność dla dobermanów. W kilku ostatnich miesiącach życia nowotwór, nadal nie przeszkadzając jej funkcjonować, rozrósł się do bardzo dużych rozmiarów, coraz mocniej wygryzając sobie drogę na powierzchnię, aż przegryzł się jej przez skórę, tworząc dwie nieduże, ale sączące się ranki. Weterynarz podał mi prywatną wizytówkę, mówiąc, żeby dzwonić o dowolnej porze dnia i nocy, kiedy uznam, że smród z wydzieliny będzie już zbyt uciążliwy.
Popatrzyłam na tę wizytówkę, popatrzyłam na te rany, popatrzyłam na sukę i mówię: stara, nowotwory rosną na żywności przetworzonej, a ty całe swoje życie jesteś na suchej karmie. Lekarze od Plant Based mówią, że jedzenie roślinne hamuje wzrost nowotworów i zapobiega ich nawrotom. Mamy dwa wyjścia – albo w ciągu tygodnia cię uśpię, albo idziesz na dietę bezmięsną.
Wybrałyśmy dietę.
Słyszałam już wcześniej, że niektórzy ludzie karmią swoje psy bezmięsnie, widziałam też karmy wege. Napisałam do tych od Plant Based, z pytaniem o leczenie nowotworów u psów, skąd odesłali mnie do osoby, która uzdrowiła swojego psa takim jedzeniem, potem znalazłam innych, karmiących psy roślinami.
Tak więc przez kolejne dwa miesiące karmiłam swoją staruszkę organicznymi surowymi i gotowanymi warzywami, dużą ilością strączków (białek), orzechami, siemieniem lnianym, owocami, jagodami i pełnoziarnistymi zbożami.
Efekt był niesamowity. Po pierwsze suka przestała gwałtownie chudnąć. Przyrost komórek nowotworowych następuje poprzez rozdwajanie, czyli pomnażają się stale razy dwa. Mały guz rośnie wolno, duży guz przyspiesza i rośnie lawinowo, pobierając pokarm z żywiciela. Im większy guz, tym szybciej wysysa całe życie. Wtedy, kiedy nowotwór przeżarł się przez skórę suki, stale chudła, pomimo zwiększonych porcji karmy. Po przejściu na dietę, nie tylko przestała chudnąć, ale wręcz ponownie nabrała ciała. Stało się też coś, w co żaden wet nie chciał uwierzyć – jej rany się zasklepiły, a skóra nabrała elastyczności, odzyskała swój zwykły grafitowy kolor i przestałą sprawiać wrażenie, jakby miała prysnąć od najlżejszego dotknięcia.
Kolejnym niezwykłym efektem było to, że suka zwyczajnie zaczęła się najadać. Zawsze, ale to zawsze była niezwykle łapczywa i jadła wszystko co wpadło jej w pysk. Potrafiła na wakacjach u babci w 2 tygodnie przytyć 5 kg (20% zwykłej wagi). Psychicznie nigdy nie była najedzona. Teraz przez pierwszy miesiąc wciągała ogromne porcje warzyw i strączków (karmiłam ją tyle, ile chciała, i jadła tego ogromnie dużo i z ogromnym apetytem), a w drugim miesiącu jakby się uspokoiła, wyciszyła. Jadła spokojniej, wyglądała na bardziej zadowoloną, spełnioną. Podobało jej się też wyraźnie to, że jadamy takie samo jedzenie. Nie będę ukrywać, moja suka nigdy nie mogła zrozumieć, dlaczego też nie jest człowiekiem i nie je tego, co ludziowie 🙂
Ostatecznie uśpiłam ją dwa miesiące z kawałkiem później, ale naprawdę nie z powodu nowotworu, a starości. Nasza komunikacja zresztą była bardzo głęboka, po 13 latach razem wystarczyło, że pewnego dnia spojrzałam jej w oczy i wiedziałam, że to już czas. Tak dokładnie, jak przepowiadali mi wszyscy moi zaprzyjaźnieni psiarze, których pytałam, kiedy należy podjąć decyzję o uśpieniu. “Będziesz wiedzieć” – odpowiadali jak jeden mąż.
Wiedziałam. Powiedziałam jej, ok, stara, spędzimy razem naszą ostatnią Wigilię i po Świętach się pożegnamy. Zjadła z nami Wigilijny posiłek i tuż po tym przestała jeść. Przez kolejne dwa dni świąt patrzyła na mnie z dużą miłością w oczach, z uśmiechem na pysku, sporo piła, ale od każdego jedzenia odwracała głowę, poszcząc i oczyszczając się. Kiedy przyjechał wet, uśpienie jej było czystą formalnością. Nie miałam ani cienia wątpliwości, że to był jej czas. Ona też nie miała. Po prostu pozwoliła mu się ukłuć.
W życiu człowieka 2 miesiące to niewiele, w życiu psa, rok to siedem lat. Biorąc pod uwagę jak szybko rosną psy i jak lawinowo posuwa się ich starzenie, dwa miesiące życia to kawał czasu. Zwłaszcza, że nowotwór naprawdę wyhamował czy przynajmniej spowolnił inwazję.
Stara dała mi więc piękny prezent przed odejściem. Pokazała na sobie siłę roślinnego, odpowiednio ułożonego pożywienia. Nie biorę się za uzdrawianie nowotworów u ludzi, ale z Centrum Zdrowia Dziecka współpracuje Małgorzata Desmond, pod której okiem można przejść na specjalistyczną dietę.
Nic jednak nie stoi na przeszkodzie mi i wam, by jeść w sposób, który nie karmi choroby. Dlaczego nie zadbać o siebie prewencyjnie? Skuteczność jest bardzo wysoka, powyżej 70%.
Polecam też bardzo ważną medyczną publikację o związku nowotworów ze stylem odżywiania.
2 komentarze
Droga Mądra Kobieto!
Też jestem mądrą kobietą i pozwalam sobie napisać. Pani artykuł trafił do mnie dwa razy (ten o slow seksie). Raz jakiś rok temu. Wpadł pocieszył i zapadł się głęboko w internet. Wczoraj spadł na mnie niby przypadkiem i przykuł cała moja osóbkę (niestety niezbyt mała – 80 kg!) do laptopa na kilka nocnych godzin. Dokopałam się aż tu. Ciągle tłukę się w stronę wege i wypadam z powodu…. Wielu bezsensownych, niestety. Nie mam żadnego naprawdę dobrego argumentu. Ale wege pies mnie tak przekonał, ze chciałabym to zrobić dla mojego psa i kota. Niestety, linki nie działają. czy miałaby Pani w sobie tyle energii, aby obdarować mnie i moje zwierzaczki dojściem do artykułu 1, 2, 3?
Z niecierpliwością czekam na odpowiedź. Z poważaniem. Beata Śliwa
Droga pani Beato,
dziękuję za komentarz 🙂 Rzeczywiście linki nie działają, bo zamknęłam tamten profil. Zaraz je po prostu usunę. Jeśli mogę coś odnośnie diety powiedzieć to kot nie może być wege. Co więcej karmy zbożowe, dostępne na rynku i chwalone jako zdrowe (np Royal Canin) zawierają masę niedobrych dla kotów roślin. Ja z moimi ze 3, 4 lata temu przesiadłam się na karmy bezzbożowe i przyniosło to zdecydowaną poprawę kondycji wszystkich 3 moich dość starych już kotów. Proszę wygooglać ranking i potestować, warto zacząć od małych paczek, bo koty jedzą to jak ktoś po McDonalds zupę brokułową :)) Ale proszę się nie uginać, to działa. Ostatnio przeszłam z nimi na puszki wysokiej jakości mięsne (suchym bezzbożowym dokarmiam). Ściąga jakościowa tutaj http://barfnekorepetycje.pl/wp-content/uploads/2016/11/sciagi-kot3.jpg
Jeśli chodzi o psa, owszem są karmy bezmięsne, nigdy nie sprawdzałam, ale pewnie lepiej byłoby samemu gotować. Jeśli nie, to też szłabym teraz w jakieś bezzbożówki albo mokre. Suce gotowałam ze względu na duży nowotwór, gdyby była zdrowsza to pewnie by mi się nie chciało 🙂
Odnośnie pani – mózg automatyczny działa według pewnych wzorców. Jeśli jest się w trybie walki to nawet przy super zdrowej diecie będzie nas ciągnęło do podjadania i podtruwania się. Ja niby wszystko wiem o odżywianiu, ale w stanach stresu też jem byle co. A jak nie jem, to dopcham batonikiem 🙂 Polecam przyglądnąć się Biologice i Totalnej Biologii, Roberto Barnai i Gilbert Renaud, są na YT z polskimi tłumaczeniami. Jest też sporo stron, na których można znaleźć cenne artykuły, są grupy na FB. Powodzenia 🙂