Hotel Pro Forma pokazywał się na festiwalu teatralnym Materia Prima. Zapowiadając na swoim fejsie War Sum Up: Music. Manga. Machines na FB powiedziałam, że może być albo rewelacją albo totalną klapą. Nie był ani tym, ani tym.
Gdzieś przy wieczorze opróżnialiśmy butelkę smacznego Manzoni Bianco z moim duchowym przyjacielem, z którym konstatowaliśmy naszą życiową postawę wobec chronicznego braku zdrowych relacji międzyludzkich; sam spektakl ani mnie więc wołał, ani odpędzał. Wsiadłam jednak w taksówkę i pojechałam, ze względu na Sylwię Oksiutę, aktorkę teatralną i filmową, również działaczkę społeczną, która mnie nań wyciągnęła.
Pierwsze pół godziny otwarło mnie emocjonalnie – piękna muzyka, piękny śpiew, barwna gama chóru, wystarczające nagłośnienie, dobra wizualizacja, dopracowane kostiumy, nietypowa scenografia…
Tuż potem wpadłam w klimaty jak ze starych melancholijnych samurajskich filmów, co ostatecznie nie było mi nie po drodze – trochę grozy, nieco wzniosłości, powtarzalność mantr. Wojna. Znowu wojna. Szkoda, że znowu wojna w swym smętnym, apokaliptycznym tchnieniu, nie zaś siła tworzenia.
Trzy akty – żołnierz, wojownik, szpieg. Znowu dobra, wzniosła muzyka, przepleciona lekką nudą na scenie. Czy to zblazowanie moje czy tego świata? Poddałam się dźwiękowemu uniesieniu, które stopniowo przemieniało się w odczucie uczestniczenia w obrządku prawosławnej mszy – półtorej godziny modłów do tego samego boga, chwalimy cię, wielbimy cię i nuda niedzielnego przedpołudnia w kościele…
Słonko świeci, trawa rośnie, kornik zżera stare drewno, a żołnierz idzie i idzie, i jest zmęczony.
Przysnęłam.
Obudziłam się i było nadal ładnie i wzniośle. Chciało mi się już jednak wyjść, zwłaszcza, że zwietrzałe wino zaczęło ściągać w suche postronki krew i ślinę, pobrzmiewając prastarym, niemożliwym do opanowania odczuciem samotności.
Kontakt ze sztuką zawsze zostawia jakiś ślad.
Nie było to zło, lecz piękno, mówiące o złu. W ostateczności nie wiem więc, czy samo ono nie jest równie wielkim złem, zbrodnią, która usypia czujność zewnętrzną słodyczą…