Dżem z sałaty i eko-jarmark w Bytomiu

written by Renata Rusnak 3 lipca 2014

Tak się czasem zastanawiam, do czego jeszcze posunie się mój organizm w swoim wołaniu o zdrowie?

Byłam na bio jarmarku w Bytomiu – taki mały targ lokalny z kilkunastoma stoiskami, dość zresztą dobrze pomyślanymi, bo bez powtórek. Pojechałyśmy z kumpelką sprawdzić, co w trawie piszczy około 15 i targ był już niemal do cna wymieciony, choć działał ledwie od dwóch godzin!

Piekarnia Smolorz

Piekarnia Smolorz

Na stoisku Bio Piekarza zostało tyle chleba co na zdjęciu, dosłownie trzy na krzyż. Kobieta od wędlin nie zdążyła towaru porządnie wyłożyć, ani cen wystawić, jak się prawie całkiem wyprzedała.

“Ludzie są chyba tacy spragnieni” – powiedziała, a ja to dobrze zapamiętałam.

Ludzie, my, ja naprawdę jesteśmy spragnieni. Smaku, zdrowia, jakości, tej pozytywnej, dobrej energii i nawet samego żywego kontaktu z rolnikiem, piekarzem, producentem. Z drugim człowiekiem…

“Niech pani weźmie, ja wzięłam, jest pyszny” – powiedziała mi jakaś starsza pani o chrzanie na maślance. Zdążyła już obejść do domu i wrócić.

Wzięłam kontakty, wędzoną rybę, daktyle, owoce goji i sporo pysznych warzyw. Pan Eugeniusz sprzedawał, częstował, rozdawał i gadał. I znów czegoś nowego, choć oczywistego się dowiedziałam: zostaw sałatę z korzeniami w cieple a nie w lodówce, podlej wodą, a zachowa świetny smak i długą świeżość.

Czerwona kalarepa, mój nowy wynalazek

Czerwona kalarepa, mój nowy wynalazek

Objadłam się targowymi malinami i czereśniami, a potem gdzieś po drodze przy stacji kupiłyśmy trochę truskawek.

Chłop powiedział zupełnie bez bicia: na pleśń pryskane, ale na chwasty nie, bo chwasty się wyrywa. Naładował mi tych truskawek za psie pieniądze do worka, jakby ładował krowom paszę do żłobu, a ja sobie przypomniałam, jak pan Eugeniusz mówił, że z tym i tym bazarem już nie współpracuje, bo nie mają szacunku ani do klienta, ani do dostawcy, ani nawet do towaru. “Kasa się liczy i tylko”. I jak te korzonki sałat owijał starannie, żebym dowiozła do domu i długo się nimi cieszyła…

Wytłumaczcie mi więc, dlaczego organiczne, świadome uprawy nie miałyby mnie cieszyć bardziej, nawet pominąwszy chemiczne opryski? Osobiście nie mam pojęcia, bo truskawki nadawały się wyłącznie na dżem.

Świetnej klasy rzadkie przyprawy

Świetnej klasy rzadkie przyprawy

I tutaj, z powodu dżemu, zataczamy kółeczko w tej opowieści, pytając o zdrowe potrzeby organizmu. Przebrałam truskawki, obrałam, lekko zgniotłam i zaczęłam gotować. No co tam, same truskawki to za mało, a tu pół kilo goji jak nic stoi. Wrzuciłam więc ze dwie garście, wkroiłam pięć daktyli, dodałam kawałek skórki pomarańczy.

Gotowało się długo na wolnym ogniu, odparowało pięknie, nawet zdążyło się na dnie przyłapać. I co? Spróbowałam i z radością odkryłam, że smak jagód goji jest bardzo wyraźnie wyczuwalny, oraz że nie przesadziłam ze skórką pomarańczy. A potem co?

Potem poczułam, że powinnam dodać do tego dżemu sałaty!

Tak, tej właśnie pięknej sałaty, co z okna do mnie ponętnie mruga… I wtedy zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle ktoś na świecie robi dżemy z zielonej sałaty? A jeśli nie, to dlaczego nie? Przecież muszą być świetne! : D

Sałata z korzeniami z gospodarstwa ekologicznego Sokół

Sałata z korzeniami z gospodarstwa ekologicznego Sokół

Może Cię zainteresować

Napisz komentarz