Renata Rusnak
  • STRONA GŁÓWNA
  • KULTURA
    • Ludzie
    • Podróże
    • Recenzje
    • Krótko
  • ROZWÓJ
    • Dylematy
    • Ekologia
    • Edukacja
    • Świadomość
  • ODŻYWIANIE
    • Miejsca
    • Produkty
    • Przepisy
    • Zdrowie
  • KSIĄŻKA
  • KIM JESTEM
  • KONTAKT

Renata Rusnak

  • STRONA GŁÓWNA
  • KULTURA
    • Ludzie
    • Podróże
    • Recenzje
    • Krótko
  • ROZWÓJ
    • Dylematy
    • Ekologia
    • Edukacja
    • Świadomość
  • ODŻYWIANIE
    • Miejsca
    • Produkty
    • Przepisy
    • Zdrowie
  • KSIĄŻKA
  • KIM JESTEM
  • KONTAKT
DylematyRecenzje

Deadwood i zalążki demokracji

written by Renata Rusnak 27 marca 2012
Deadwood i zalążki demokracji

Po pierwszym sezonie Deadwood zaczęłam się zastanawiać nad tym, że istnieje zbyt duże prawdopodobieństwo zdarzeń oraz postaci, by serial został w całości zmyślony. A tu niespodzianka – doczytałam, że serial rzeczywiście opiera się na faktach, podpadając pod gatunek historyczny. Wszyscy główni bohaterowie istnieli naprawdę, nawet drugoplanowa, drugorzędna postać rewolwerowiec Jane żyła i zwała się Calamity Jane.

Wyjaśniło mi się od razu, dlaczego i co wydawało mi się takie “ludzkie” w tym serialu. Splot wydarzeń w serii jest ściśle powiązany więzami, łączącymi poszczególne osoby. To te więzi popychają bohaterów do działania, lub przed czymś ich wstrzymują. Dlatego w miasteczku, które budowało wiele osób, każda odegrała swoją istotną, nawet jeśli drobną rolę. Rzeczywistość wyglądałaby inaczej, gdyby tworzyli ją inni ludzie, ustawieni w innej konfiguracji. W ten sposób z historii nie da się wydzielić i odjąć wagi  postaciom zarówno pierwszo- jak i drugoplanowym. Wszyscy stają się jednakowo istotni dla całości.

Ciekawe było obserwowanie, jak poszczególne postaci nielegalnych “biznesmenów” początkowo zupełnie z sobą nie związane, a nawet wrogie w stosunku do siebie, zmieniają się w sojuszników i partnerów. Jak zaczynają sami wprowadzać prawo, tam gdzie je sukcesywnie łamali, jak wykładają własne pieniądze dla wprowadzenia społecznego ładu. Oczywiście nic z miłości bliźniego, a dla upilnowania własnych interesów w obliczu zachodzących na złamie epoki przemian, lecz czy nie tak właśnie powstawały i nadal powstają lokalne społeczności?

W końcówce serialu jest piękna scena, w której sutener i brutalny szef saloonu z dziwkami, Al Swearengen w założonej na dziko, między innymi na potrzeby jego nielegalnych biznesów, osadzie, staje na balkonie saloonu, i wiedzie wzrokiem po pozornie niezmiennym, a jednak tak odmienionym zaczątku miasteczka i nadciągającej nieuchronnie demokracji. Zgniły kapitalizm sam tworzył, teraz sam musi wprowadzić zasady demokracji, jeśli chce utrzymać władzę i wpływy. To spojrzenie mówi jednak więcej niż tylko “władza jest moja”. Pojawia się w nim nowe: “odpowiedzialność też jest moja”. Nie trzeba było nawet postaci umierającej na raka, by zauważyć odruch człowieczeństwa w bezwzględnym i bezdusznym Alu, kiedy dobijał konającego z litości dla jego męki.

Kojarzy mi się to wszystko z oligarchami-gangsterami ukraińskimi, którzy w ostatnich paru latach zakładali własne fundacje, sponsorując to kulturę, to służbę zdrowia, to stadiony piłkarskie lub remonty całych dzielnic rodzinnych miast, a ostatnio aktywnie biorą udział w pomocy ofiarom wojny w Donbasie. Przypominam sobie różnych znajomych od kultury, którzy nie chcą brać udziału w tak “nieczysto” sponsorowanych przedsięwzięciach, lecz nie mają problemu z pobieraniem grantów z zachodnich fundacji, zakładanych przez dawnych zachodnich gangsterów i rewolwerowców, którzy przed śmiercią wnieśli tak duży finansowy wkład w życie kulturalne, że ich zamierzchła, niechlubna historia została wymazana z kart ogólnej pamięci…

Jeśli nadchodzi ten moment, w którym bandyci, niezależnie od pobudek, zakładają fundacje charytatywne, albo włączają się w budowanie prawa należałoby się choć trochę cieszyć. Choćby dlatego, że oznacza to, iż czasy dzikiego bandytyzmu chylą się ku schyłkowi, że pora na kolejne regulacje prawne i społeczne. Nie ma co udawać, tylko niewielki procent fundacji, grantów, działalności charytatywnych pochodzi z czystych i nieskalanych źródeł. Wiele z nich początkowy kapitał gromadziło właśnie w takich nielegalnych, dzikich osadach jak Deadwood…

Serial jest świetny, znakomicie zagrany, wyreżyserowany, zainscenizowany. Dialogi bezbłędne, wręcz kultowe, muza doskonała. Każdego, kto wychował się na westernie wciągnie jak folia bąbelkowa. Rewolwery są, saloony są, mordobicia sporo, jednak ludzki akcent, zawiłości fabuły i różnorodność charakterów powinny zadziałać na każdego. Nawet na western-haterów.

David Milch, Deadwood, 2004

David Milch, Deadwood, 2004

27 marca 2010

serialespołeczeństwoUkraina
0 komentarz
Renata Rusnak

poprzednie posty
Historia o tym, jak trafiłam na dietę roślinną
następny post
Czego nie kupisz prosto od rolnika

Może Cię zainteresować

Nocny maraton filmowy, Najedzeni Fest, edycja Slow Food

6 kwietnia 2014

Ogromny postęp społeczny na Ukrainie

20 lutego 2014

Das Wochenende. A świat toczy się dalej…

16 listopada 2013

House of Cards S02 – jednak serial o...

7 marca 2014

PSBV i nie ma się o co kłócić...

20 stycznia 2014

Predestination, 2014. Wewnętrzna walka wcieleniowa?

27 lutego 2015

Imigranci z Syrii. Ksenofobia opóźnia nowoczesny rozwój

16 lipca 2015

Blogowigilia 2014. Integracyjny wypas na medal

22 grudnia 2014

Brak edukacji seksualnej. Homofobia a wartości rodzinne

1 września 2014

Służąca Chan-wook Parka

18 listopada 2016

Napisz komentarz Usuń odpowiedź

MOJA KSIĄŻKA

DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ

O MNIE

O MNIE

Renata Rusnak

rocznik 1974, blogerka, pisarka, tłumaczka literatury ukraińskiej. Inicjatorka wydarzeń kulturalnych i kulinarnych, propaguje samorozwój, świadome życie i odpowiedzialne wybory.

WIĘCEJ

Subskrybuj

Facebook Twitter Instagram

Instagram

No images found!
Try some other hashtag or username
Footer Logo

renatarusnak.com 2017

  • KSIĄŻKA
  • AUTORKA
  • RECENZJE
  • BLOG
  • KONTAKT
  • MEDIA
  • ZAMÓW