Służąca Chan-wook Parka

written by Renata Rusnak 18 listopada 2016

Ech, Służąca Chan-wook Parka (2016) to kawał przyjemnie niepokojącego Kina. Dużo pięknego kobiecego seksu, obleśni i zboczeni faceci, emocje, wyszukane perwersyjne intrygi, niespodziewane zwroty akcji, wysmakowane wizualnie sceny – czyli Chan-wook Park w pełnej krasie.

Tylko dla miłośników twardego azjatyckiego kina, przy którym europejsko-amerykańska pornografia jest jak uczennica w spódniczce, tyle że zezowata, z pryszczami i o krzywych nogach. Jak to u niego jest dużo brutalnej przemocy, jednak i tym razem Chan-wook nie odmawia siły przedmiotowo traktowanym osobom (tu kobietom). Choć jeśli ktoś obejrzał Oldboya, Pana i Panią Zemstę, to nic go w Służącej nie wstrząśnie. Raczej otrzyma przyjemną, choć bardzo niewygodną wisienkę do smakowania i schodzenia w czarowne otchłanie piekła, gdzie słabi są mocni, a mocni (jedni z klasą, inni bez) przegrywają.

the-handmaiden-korean-japan-2016-0m1b09l4W stosunku do pierwszego miniserialu BBC, Złodziejka, film całą opowieść winduje z pokładów naiwności i lukru w górę. Uwierzytelnia postaci, szczególnie arystokratkę Hideko, ładnie je między sobą kontrastując. Historia przypadkowej miłości dwóch kobiet zyskuje sporo mięsa, pieprzu i psychologicznej wiarygodności. Długie i całkiem nagie sceny łóżkowe są tak wystylizowane, że chyba nawet zajadli homofobi zamilkną.

Wydaje się, że i tym razem Chan-wook mówi: ciemiężeni powstaną i mimo opresji znajdą siłę, która wsparta miłością, wygra. Strzeżcie się zatem źli i niegodni.

Edit: Męczyło mnie przez kilka dni wspomnienie The Pillow Book Greenawaya. Pewnie ze względu na połączenie azjatyckiej perwersji seksualnej z książkami. Zobaczyłam no i nie wiem. It’s so 90’s… Ciekawe, że każde dziesięciolecie ma swoją własną, odrębną poetykę. Trudno uwierzyć, ale ten obraz ma już okrągłe dwadzieścia lat. Postarzał się, szczególnie w sferze eksperymentu z kamerą, ale z drugiej strony broni się nadal wizyjnością, liryzmem, próbą uchwycenia tego, co nieuchwytne. Z The Handmaiden Parka nie ma zbyt wiele wspólnego, choć mimo wszystko ma. Tyle że teraz chce mi się wrócić do Greenawaya i zobaczyć inne obrazy, a szczególnie ten, który kiedyś zrobił na mnie największe wrażenie, czyli Kucharz, złodziej, jego żona i jej kochanek.

Może Cię zainteresować

2 komentarze

Vera Zalutskaya 21 listopada 2016 - 21:55

o, rzeczywiście wygodnie teraz się czyta bloga!

Właśnie przed chwilą wróciłam z kina, film super, ale przez ostatnie 40 minut nie mogłam go oglądać bo na sali cały czas był śmiech, ludzie rozmawiali głośno jak gdyby uznali że nikt nawet nie próbuje się skupić na oglądaniu, kobiety obók mnie powtarzały: Jesus, Jesus. Serio, jak gdybym wybrała się na porno z grupką dewotek, zastanawiam się czy to ja tak trafiłam czy ludzie tak bardzo boją się pięknego seksu na ekranie?

Reply
Renata Rusnak 22 listopada 2016 - 20:16

No niestety, w PL nie ma ludzi dojrzałych do seksu, więc chodzenie do kina na filmy ze scenami nie ma najmniejszego sensu, chyba że idzie się na ostatni seans do pustej sali :))

Reply

Napisz komentarz