Byłam w Almie i przeglądnęłam dokładnie towar. Nie ma takiej rozpaczy, jak w przypadku zwykłego marketu. Jak się wie, czego szukać, to da się zrobić zakupy, tyle że niepotrzebnie drogie.
Jestem pewna, że jakość w tej sieci nie jest super wyższa od jakości w pozostałych miejscach, bo część produktów znam i wiem, że normalnie kosztują mniej. Alma ma wysokie marże, ładne opakowania i wnętrza, natomiast przy uczciwym handlu za te ceny mogłaby dawać jeszcze lepszą jakość.
Wczoraj odwiedziłam znajomą knajpkę poza Krakowem z polskim jedzeniem. Przy knajpie hula produkcja towarów garmażeryjnych – wekowane zupy, pulpety, kapusty, krokiety, placki, smalec…
Posprawdzałam co jest w środku i generalnie ciężko mi było uwierzyć, na jak tanich składnikach to wszystko jest robione. Pytam, czy nie można trochę poprawić jakości? – Renata, cena. – A smak? – Renata, cena. – No ale tak chociaż trochę? – Cena, Renata. Będę miał o 10 groszy drożej, to tego nikt nie kupi. Teraz mam tak i wszyscy to kupują. Mam smalec – pół świni, pół nie wiem czego, 1.90 zł pudełko. Przyjeżdża facet, bierze całość i w moment sprzedaje…
Pojechałam też na wieś. Pogadałam tu i tam. Wiem, że to wszystko nie musi tak wyglądać, ani tak kosztować. Cały czas myślę jak połączyć taką szpanerską Almę z prawdziwą jakością jedzenia, żeby ludzie płacili za to, co jest warte płacenia, a nie marże za opakowania. Co zrobić, żeby ludzie zaczęli cenić zawartość bardziej od opakowania? Tak bardzo potrzeba, żeby jakość wróciła na nasze stoły!
Tak czy inaczej kroją się suche lata z powodu ocieplenia. Rośliny zużywają mniej wody niż zwierzęta, wcześniej czy później ludzie staną przed koniecznością zmiany diety, bo żeby przetrwać, konieczna jest zmiana myślenia. Era bezmyślnego konsumpcjonizmu i rozszalałego kapitalizmu tak czy inaczej dobiega końca. Nie dlatego, że ludziom z tym niewygodnie, a dlatego, że sama planeta mówi nam – basta.
Ale to jest temat na szerszą edukację i zrównoważony biznes, potrzebna też inwestycji i strategii na kilka lat do przodu.