Gluten, nabiał, tłuszcz a lenistwo, dekoncentracja i brak energii

written by Renata Rusnak 19 czerwca 2012

Zebrało mi się parę różnych spostrzeżeń, związanych z odżywianiem. Niektóre, wynikłe z kilku już miesięcy obserwowania siebie i swoich reakcji na jedzenie, potwierdzają u mnie problemy z nietolerancją glutenu i białka mleka krowiego. Zajęło mi to trochę, ale w końcu zdołałam się cieleśnie, naocznie i namacalnie przekonać o tym, że jednak nie wchłaniam prawidłowo glutenu, czyli chleba, a raczej ciastka naszego powszedniego…

Już jakiś czas temu, na szkoleniu z żywienia bezglutenowego, które przeszliśmy z załogą w Papuamu, chcąc uzyskać certyfikat Menu bez glutenu, doznałam pewnego niepokojącego odczucia, że znaczna część dręczących mnie od dziecka niedomagań zdrowotnych, pokrywa się objawami nietolerancji glutenu. Powściągnęłam się jednak szybko z analizą nie chcąc ulegać sugestii.

Niedługo potem jednak wybrałam się na wizytę do dietetyczki Małgorzaty Desmond, pionierki w dziedzinie oficjalnego (zatwierdzonego medycznie) leczenia jedzeniem w naszym kraju, od której z najważniejszych wykluczeń dietetycznych dostałam właśnie gluten, białko krowie i cały tłuszcz, łącznie z nierafinowanymi oliwami i olejami, poza garścią orzechów i nasion dziennie. Oczywiście mięso czerwone też i śmieciowe produkty, ale tego i tak nie jadałam od dłuższego czasu.

Farmer's Market, Union Square, NYC

Czerwoną marchewkę pierwszy raz widziałam W Nowym Jorku w 2013r. A jest ich – żółtych, purpurowych, fioletowych i innych bardzo dużo. Farmer’s Market, Union Square, NYC

Całe dzieciństwo cierpiałam na zapalenia uszu, grypy, jakieś ataki dziwnych słabości i duszności, zawsze lało mi się z nosa i pokasływałam bez kataru i bez choroby. Nikt nigdy nie umiał tego zdiagnozować, ani tym bardziej wyleczyć, więc na długie lata po prostu zignorowałam ten stan, dopasowując swoją intelektualnie rozwiniętą i fizycznie ułomną aktywność do kondycji zdrowotnej, udając że to tak już jest, tak ma być i tak będzie. Po co myśleć o czymś, czego nie da się zmienić?

Tymczasem odkryłam, że po wykluczeniu z diety produktów, które mi szkodzą, w cudowny sposób jestem w stanie funkcjonować normalnie! Włączając do codziennych posiłków duże ilości roślin zielonych, ograniczając tłuszcz do garści orzechów czy nasion dziennie, eliminując gluten i nabiał odzyskałam siły i energię. Krócej śpię, więcej mogę, czuję się wreszcie w pewnym sensie normalnie. Pomijając nieustanne choroby “wieku dziecięcego”, z których mi nigdy nie udało się wyróść, zaczęłam podejrzewać/rozumieć, że pewne “wady” mojego charakteru, wynikały właśnie ze złego odżywiania.

Całe dzieciństwo też rodzice i nauczyciele wytykali mi lenistwo; również w wieku dorosłym byłam rozdarta między tym, co chcę zrobić, a tym czego zrobić nie mogę – z powodu fizycznej słabości. Zawsze ciążyło mi bardzo, że pół swojego życia przesypiam, bo po prostu nie jestem w stanie ustać na nogach. Bolało mnie, że mimo bystrego umysłu, wciąż mam problemy w szkole i z koncentracją i z zapamiętywaniem. Bolało też wszystko, co wiązało się z utrzymaniem ciała w stanie, który wytrzymuje wuefy, dotrzymuje towarzystwa bardziej sprawnym kolegom, albo które po prostu jest zdolne swobodnie się poruszać, maszerować, być aktywne, albo bodaj mieć siłę siedzieć bez dojmującego bólu kręgosłupa.

Dokuczliwe i długotrwałe migreny też zupełnie w niczym nie pomagały. Ciągle czułam gdzieś wewnątrz siebie radość bycia, witalność, chęć do robienia różnych rzeczy, które jednak były poza moimi fizycznymi możliwościami. Z jednej strony teoretycznie nie byłam osobą kaleką, z drugiej ciało ograniczało mnie swoją słabością i chorowitością do pewnego rodzaju kalectwa, które szczególnie nasiliło się na/po studiach, kiedy bardzo intensywnie zaczęłam się rozwijać intelektualnie, pomijając i lekceważąc wszystkie swoje potrzeby fizyczne, a szczególnie żywieniowe.

Farmer's Market, NYC, Union Square

Nie wiem, czy to świeża okra, bo nie widziałam na oczy, czy jakaś nieznana mi papryka, ale na środku łazi gąsienica. Farmer’s Market, Union Square, NYC

Wyjałowiłam się ze składników odżywczych niewłaściwym jedzeniem i w końcu nadszedł ten dzień, kiedy trzeba było powiedzieć dość. Powiedziałam, i oto jakieś 5 lat później stwierdziłam, że winą za moje grzechy nie jestem ja sama, lecz gluten, białko krowie i tłuszcz… I być może nawet wcale nie sam ten gluten, białko krowie czy tłuszcz, ale gluten, białko zwierzęce i tłuszcz wysoko przetworzone. W moich czasach z powodu biedy, obecnie – raczej z powodu niewiedzy i nieświadomości konsumentów, matek, rodziców, dziadków, oraz ignorancji polityków i lekarzy, zysku wielkich spożywczych korporacji.

Zdaję sobie sprawę, że dieta, która wyklucza podstawowe w tej chwili składniki spożywcze, jakimi są tłuszcz, pszenica, nabiał i czerwone mięso dla jednych wygląda jak “żadna rewelacja”, dla innych jak hardkorowy radykalizm, i generalnie wzbudza dużą dozę nieufności samym swoim rodowodem prosto z Ameryki, dla mnie jednak układa świat z kawałków w całość, pozwala lepiej rozumieć siebie, swoje ciało, nawet moje własne dziecko.

I to co najważniejsze – pozawala podnieść jakość mojego życia, bo po prostu jestem silniejsza, żywsza, więcej mogę, jestem mniej ograniczona fizycznie. Czego już wystarczy aż nadto, by przy niej pozostać.

Może Cię zainteresować

Napisz komentarz