Dostałam od znajomej rekomendację odwiedzenia Folwarku Kamyk pod Częstochową. Miałam podjechać, poprzyglądnąć się z ciekawości produktom spożywczym, wytwarzanym naturalnymi metodami z wysokiej jakości składników.
“Jedź sama, albo pojedź ze mną jak będzie pogoda, moja córeczka uwielbia tam biegać”.
Pomyślałam, że nic nie szkodzi zerknąć, zwłaszcza że okazja nadarzyła się w drodze powrotnej z Festiwalu Smaków w Grucznie. Nie do końca wiedziałam czego się spodziewać, myślałam raczej o przaśnych warunkach, typowych dla niedużej, lokalnej agroturystyk. Tymczasem Folwark Kamyk dosłownie zdumiał mnie bardzo dokładnie zaprojektowaną architekturą i uwiódł niezwykle starannie przemyślaną ofertą.
Wizja – to coś, co bez zawahania można powiedzieć o Folwarku w Kamyku.
Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy jest oryginalna architektura. To ona stanowi o uroku tego nowoczesnego “skansenu”, jak sami właściciele nazywają Folwark. Kiedy łączysz ze sobą słowa “folwark” i “skansen”, spodziewasz się wszystkiego, tylko nie nowoczesnych zabudowań. Tymczasem – bryły jak z katalogu nowego designu, pięknie obite osiką, jakby na złość wampirom…
Może zresztą nie ma się z czego śmiać. Po przekroczeniu pierwszej linii osikowych zabudowań naprawdę wydaje się, że wchodzisz w inny świat, spokojnej, wyciszonej aury. Posiadłość jest tak pięknie, choć jednocześnie prosto zagospodarowana, że właściwie nie wiadomo w którą stronę patrzeć i z czego skorzystać najpierw.
Raczej nieczęsto (rzadko?) spotyka się na tyle rozległy i jednocześnie tak zharmonizowany z naturalnym otoczeniem projekt, pięknie, na wschodnią modłę prawie medytacyjnie wykorzystujący wodę i zieleń, szanujący otwartą przestrzeń. Tam, gdzie wszystko można było zabudować domkami, na których robi się kasę, rozlewają się pięknie zagospodarowane sadzawki, połączone kanałem. Sadzawki zasila źródełko, które dawną modłą zostało obudowane i ciurka sobie do cembrowiny w jednym z budynków, wykorzystanym zresztą do rozlewania Żywego piwa. Wszystko wydaje się tu bardzo spójne, choć i oryginalne, i stare, i nowoczesne naraz.
Folwark w Kamyku należy do właścicieli wysokiej jakości tradycyjnych produktów cukierniczych Consonni, firmy funkcjonującej na rynku od 1991 roku, odznaczonej certyfikatem Slow Food. Kamyk wydaje się być kwintesencją filozofii tej firmy, która stosuje nowoczesne technologie, wnętrza, wiedzę, zachowuje sterylną czystość, i jednocześnie oddana jest dokładnie zachowanym procedurom, daje produktom wystarczająco długi czas na dojrzewanie, nie używa żadnych przyspieszaczy, ani też nie stosuje dróg na skróty.
Uczciwość, rzetelność i oddanie pracy są ich prawdziwą wizytówką.
W Kamyku oczywiście podstawą jest jedzenie. Przygotowywane na miejscu, na oczach biesiadników, weselników, weekendowych gości i – co ważniejsze — dzieci. Edukacja i jeszcze raz edukacja, to świetny cel tego współczesnego “skansenu”. Bo Folwark to też Misja. Misja przekazywania młodszym pokoleniom tradycji wytwarzania żywności, prostych domowych czynności, których dziś już nie uczą się od babek czy rodziców.
Pomyślcie – dziś trzeba jechać do skansenu żywności, żeby się dowiedzieć, jak ludzie przygotowywali swoje potrawy i jak je jedli…
Ryba z wędzarni, gęś z żeliwnej gęślarki, chleb z pieca, a pyzy z pary nad garnkiem. Nie z fabryki, nie z drukarki żywności, nie z proszku i nie z mikrofali… Czy nie dobrze jest pokoleniu, wychowanemu na KFC, Mc Donalds i Pizzy Hut dać spróbować smaku prawdziwej pizzy z oryginalnym prosciutto dojrzewającym osiemnaście a nie sześć miesięcy, na cieście rosnącym dwa dni a nie dwie godziny, na drożdżach, a nie na spulchniaczu, z prawdziwą mozzarellą i sosem z dobrych pomidorów?
Specjalizacją Consonni są przecież nie tylko wyrabiane na własne potrzeby pizzowe spody, ale przede wszystkim wszelkiej maści ciasta, które zresztą można zamówić w sklepie internetowym. Znajdziemy tu też świetną ofertę chleba, który można wcześniej zamówić i zabrać do domu. Warto, bo można na palcach jednej ręki policzyć miejsca, w których da się kupić chleb ze zboża umielonego na miejscu w żarnach na miejscu, zaraz przed wypiekiem.
Podoba mi się też bardzo, że w żadnym kąciku czy zaułku nie znalazłam brudu, ani zaniedbania. Nie ma nic na pokaz z wierzchu, co erodowałoby od środka. Tak sobie nawet zerknęłam ukradkiem tu i tam i naprawdę jest w porządku.
Smaczkiem podczas pobytu w Folwarku jest jeszcze coś, co zauważyłam dopiero później — muzyka. Wszystko w klimacie, Zaucha i inne eleganckie szlagiery z epoki, sączące się przez dobrej jakości nagłośnienie, w idealnej sile do stworzenia i utrzymania klimatu miejsca bez potrzeby przekrzykiwania się. To wszystko są szczegóły, które pozbierane razem naprawdę podnoszą poziom tego gastronomicznego miejsca wysoko ponad normę. A to jeszcze nie koniec. Z tyłu za kuchnią nie lada gratka dla dzieciaków! Prawdziwa spora ptaszarnia z ozdobnymi ptakami oraz mini Zoo.
W maleńkim, złożonym ze zwierząt domowych Zoo uderzyło mnie to, jak bardzo są spokojne i ufne. Nie szukają kontaktu z człowiekiem, ale i go nie unikają, nie boją się, nie chowają. Może tylko lamy chciałyby sobie więcej pobiegać, nie pytałam czy są gdzieś wypasane. Poza częścią dla gości rozpościerają się szerokie ogrodzone łąki, gdzie biegają stada gęsi i kaczek. Warunki dla kur są takie, że niejedna szczęśliwa nioska mogłaby być zazdrosna. Nigdzie nie widać złego traktowania zwierząt, a to dla mnie jest bardzo ważne. Nawet ich berneńczyk, zamknięty w kojcu na czas wizyt gości był całkowicie spokojny. Nie szczekał, wyzierał z sympatią w oczach i uśmiechem na pysku, ale bez tego smutnego kennelowego złaknienia kontaktu. A zwierzęta przecież nie kłamią.
Właściwie wszystko mi się w Kamyku podobało. Wydało się takie spójne, harmonijne, spokojne i prawdziwe. Prawie mi żal, że mój syn to już chłop jak drąg, nie zaś mały dzieciak, z którym z radością spędzałabym czas w takim miejscu. odruchowa myśl na widok takiego miejsca jest jedna: trzeba tu przywieź wszystkie młodsze dzieci z rodziny. Byliby zachwyceni, to jak nic. O rodzicach i ich towarzystwie myślałam spacerując po ptaszarni, która jest marzeniem mojego taty i pomiędzy rozłożonymi z tyłu posiadłości altankami, gwarantującymi wygodę i prywatność nawet wśród dużej liczby gości. Wydaje mi się, że warto.
Uwaga: Folwark nie działa non stop, jedynie w sezonowe weekendy między majem w wrześniem. Zanim się wybierzesz w deszczowy dzień, zadzwoń i sprawdź czy jest otwarte. Folwark przyjmuje grupy dzieci na warsztaty gotowania i pieczenia.
Uwaga 2, artykuł nie jest sponsorowany. Uwaga 3, nawet gdyby był, napisałabym to samo. Uwaga 4, kawy Coffee Proficiency, które uwielbiam i piję i opisuję na tym blogu również należą do rodziny, która od teraz staje się dla mnie symbolem jakości.