Zaskoczyłam się. Myślałam, że to już prawie niemożliwe, a tymczasem zaskoczyłam się swoją własną zupą. Nawet teraz – obrabiając zdjęcie, pisząc, układając w głowie słowa, przy każdym sięgnięciu po jej kolejną łyżkę zaskakuję się odczuciami. Szczególnie jej zmysłowym aftertastem. Udało mi się tak wycyrklować z proporcją skórki pomarańczowej, że bez narzucania się, tajemniczo i pobudzająco wyziera spod spodu.
Wrażenie jest takie, jakby z każdą łyżką usta otrzymywały coraz nowsze doznania, które w dodatku zmieniają się w trakcie jedzenia. Często zdarza mi się dopieszczać swoje zupy, oddawać im dużo troski i uwagi, przelewać na nie swoje uczucia, ba, niemal kochać się z nimi, ale chyba żadna jeszcze nie otwierała zmysłów tak jak ta. Może tylko “opiumowa” (z makiem). Może truskawki naprawę są jakimś tajnym afrodyzjakiem? 🙂
- 3 L wody,
- 400gr czerwonej soczewicy,
- łyżeczka świeżej (zamrożonej) bazylii,
- pół łyżeczki startej kurkumy,
- pół łyżeczki suszonego kopru.
Gotować 10 minut, zdejmując szumowiny. Muszą być dobrze zdjęte przed następnym etapem. Do ciągle gotującej się zupy stopniowo, dodawać jeden składnik po drugim:
- zmielony w młynku kawałeczek ususzonej organicznej skórki pomarańczy – na czubeczku łyżeczki, lub według uznania, ale trzeba przypilnować, żeby nie zdominowała całego smaku,
- zmieloną garść suszonych podgrzybków (garść suszonych zmielić),
- skrojoną drobno zieloną część z połowy pora,
- w drobne plastry pokrojony, wyszorowany średni korzeń pietruszki,
- podobnie pokrojone 5 wyszorowanych i oczyszczonych ziemniaków,
- nieoczyszczoną sól do smaku (płaską łyżeczkę),
- posiekane drobno nóżki od pietruszki zielonej,
- posiekane pół gałązki selera naciowego,
- podobnie skrojoną dużą marchewkę (2 średnie),
- drobno posiekaną 1/8 kapusty białej,
- białą część połowy pora pokroić na większe kawałki,
- posiekane 2 daktyle.
Cały ten etap stopniowego dorzucania składników nie powinien trwać więcej niż 10-15 minut, inaczej warzywa się rozgotują. Soczewica już jest rozgotowana, ale tak ma być, żeby naturalnie zagęściła zupę. Na sam koniec, dosłownie na minutę, dwie dorzucić:
- 10-15 truskawek (mrożonych, jeśli to nie sezon), pokrojonych drobno.
Już na talerzu lub tuż przed podaniem:
- dodać posiekane migdały. W sezonie również świeżą truskawkę. Mrożoną jedynie skrojoną w drobne plastry i wsadzoną do bardzo gorącej zupy. Zielona pietruszka też nie zaszkodzi.
Truskawki należy traktować jako przyprawę, podobnie jak zmieloną skórkę pomarańczy. Bazylia, kurkuma i koper mają właściwości lecznicze, dobrze komponują się z czerwoną soczewicą i ułatwiają jej trawienie, dlatego nie traktuję ich jako przypraw, choć oczywiście wzbogacają smak wywaru. Wykończenie zupy powinno więc bezsprzecznie należeć do truskawek, które – pamiętajcie – bez cukru są kwaśne. Nie rozgotowujcie ich, bo się zrobi kompot, mają być tylko przełamane gorącem do środka, powinny za to przenikać posmakiem całą zupę, nadać jej świeżości, rozkoszy. Bez migdałów się obejdzie, ale co tu gadać, w tym zestawie są świetne i chrupią.
3 komentarze
Wreszcie zrobiłam!!!!! absolutnie BOSKA!!!! Te truskawki to ‘wisienki na torciku’ 🙂
O!! To się cieszę, choć nie ukrywam, że przypuszczałam, że ci się spodoba.
Poza tym to genialna zupa 🙂
Też jadłem! Prawada, BOSKA!