Dobra kawa na dobre życie. Prosty w obsłudze Aeropress

written by Renata Rusnak 20 grudnia 2013

Nie samą kawą człowiek żyje, ale co to za życie bez kawy? Dobrej kawy. Niedobrej lepiej nie pić wcale. I nie myślcie sobie, że jeśli pijecie Lavazzę zamiast Tchibo, albo Jacobs zamiast Primy, to pijecie dobrą kawę. Albo, że jak pijecie kawę rozpuszczalną, to w ogóle pijecie kawę. Albo że świat kończy się na ekspresach z kapsułkami. Albo że kupicie piękną kawiarkę i od tego jakość waszej kawy zwiększy się o 1000%. Nic z tych rzeczy. Dobra kawa to kawa z małej, uczciwej palarni kawy.

Prawdziwe życie kawosza rozpoczyna się od pierwszego zetknięcia z selektywnym ziarnem kaw tak zwanych jednorodnych.

Zebranych w jednym regionie, najlepiej na jednej plantacji. I tylko 100% arabica. Kawy, które znajdują się w sklepach, albo w knajpianych ekspresach zawierają domieszki robusty. Większość śmiertelników nie ma nawet pojęcia że to, co uznaje za “smak kawy”, to właśnie nieprzyjemny posmak robusty – tańszej, mniej wartościowej i cięższej dla zdrowia odmiany krzewu kawowego.

Kawa rośnie w wielu regionach świata, i podobnie jak reszta fauny i flory, z nami włącznie, całkowicie uzależniona jest od swojego terroiru. Z tego powodu znakuje się ją w pierwszej kolejności według kraju i regionu z jakiego pochodzi. Dobre kawy mają oznaczenia plantacji, wysokości upraw n.p.m., odmiany, metody obróbki, roku zbioru i daty wypalenia. Niekiedy mają oznaczonego nawet mistrza palenia, charakteryzują się zaś krótką datą przydatności do spożycia.

Każda kawa cieszy się zupełnie innymi wartościami i nawet w obrębie tej samej odmiany czy regionu da się wyczuć wyraźne różnice. Dlatego jesteśmy w stanie dobrać dla siebie profil ukochanej kawy tak, by delektować się nią na co dzień. I nie mam na myśli żadnych snobistycznych pozorów. Nawet jeśli komuś nie chce się bawić w zaparzanie przelewowe, może kupić dobrą mieszankę do ekspresu. Na samym dole odsyłam do moich sprawdzonych palarni kawy.

Dobra kawa na dobre życie

Dobra kawa na dobre życie, Etiopia Sidamo, CP.

Moja kawa jest na przykład całkiem normalna. Wstaję rano, doprowadzam się do stanu użyteczności społecznej, nawet jeśli zostaję cały dzień w piżamie, odpalam komputer, karmię darmozjady koty i z wielką lubością biorę się do przygotowywania kawy.

Jestem leniem, więc w domu najczęściej sięgam po aeropress – to taka wielka strzykawa, dzięki której w kilka minut można mieć fajną kawę. Kiedy się nie lenię, używam jeszcze wspanialszego chemexu, który wymaga dłuższych przygotowań i większej dokładności.

Wiem, że dla lenia dobra kawa to taka, którą obsługuje się przyciśnięciem jednego przycisku, ale nic nie jestem w stanie poradzić na to, że nie lubię smaku kawy z ekspresu. Żadnego ekspresu. Może kwestia wychowania w czasach komuny, kiedy piło się kawę po turecku, ale od początku wolałam parzyć w tygielku, albo włoskiej kawiarce niż w ekspresie.

Dla początkujących najlepszy jest zwykły frenchpress, czyli dzbanek z sitkiem, które spychamy na dno, wyciskając fusy. Dostępny choćby w Ikea za jakieś 20 zł. W tym ostatnim najważniejsze jest zlanie kawy po zaparzeniu do kubka, żeby nie stała w fusach, bo zgorzknieje. To zresztą dotyczy wszystkich kaw i herbat, nawet zwykłych zalewajek.

Kiedy już mam swoją brązową ciecz w ulubionym kubeczku (cóż, kubeczki mam tylko ręcznie robione, bo od razu czuję z nimi indywidualną więź), wprost nie mogę się doczekać aż usiądę do pisania. Kubek pod ręką, klawiatura pod palcami. I ten pierwszy siorb… A potem kolejny. I kolejny…

Pracuję sobie, muzyczka gra, a w buzi za każdym razem na tyle przyjemne wrażenie, że nawet całkowicie wessana przez poranny przegląd fejsbukowej prasy, nie jestem w stanie pić jej mechanicznie – każdy łyk głośno przypomina o sobie. Uśmiecham się sama do siebie, albo do kogoś obok – życie jest przecież piękne.

Moje ulubione polskie palarnie kawy to: Cavallo, Karma, Java, Coffee Proficiency i Coffeece. A jest ich o wiele więcej. Dużą ofertę i bardzo wygodną obsługę ma sklep Coffee Desk. Wszyscy służą pomocą i oferują szkolenia oraz pomoc w doborze sprzętu.

Instrukcja parzenia kawy w aeropressie (źródło).

W domu zamiast wagi używam miarki, która jest dołączona do każdego podstawowego zestawu aeropressowego, podobnie jak pozostałe akcesoria pomiędzy młynkiem a czajnikiem. Potrzeba więc tylko dobra kawa, młynek żarnowy, zestaw do aeropressu i czajnik, najlepiej z ustawianą temperaturą.

Może Cię zainteresować

2 komentarze

Bartek 20 grudnia 2013 - 21:18

masz absolutną rację albo pić dobrą kawę albo w ogóle jej nie pić 😉 ja w domu robię głównie dripy a kawę mam z tej samej palarni co na zdjęciu 😉
nie ma to jak dobry drip z rana 😉

Reply
renata 21 grudnia 2013 - 20:35

zdecydowanie tak jest :))

Reply

Napisz komentarz