UWAGA, nie czytać bez oglądania – SAME SPOILERY. Proszę nie czytać również, jeśli się ma problemy natury religijnej.
Ktoś polecił na fejsie ten film, więc do niego zerknęłam bez żadnych oczekiwań. No może tylko jednego – że mnie nie znudzi. Nie znudził, dobrze mi się oglądało i nawet niespecjalnie zajmowałam się interpretacją go w jakichkolwiek kategoriach aż do ostatniej sekwencji: “Czy będziemy w stanie zmienić swoja przyszłość – nie wiem. Wiem, że jesteś moim największym skarbem. Tęsknię za tobą strasznie”.
Posiedziałam parę minut, a potem zaczęłam się zastanawiać. Za którym sobą? Dlaczego on to powiedział? Miłość i akceptacja własna, wiadomo. Wybory – też wiadomo. Ale jakie źródło ma ta tęsknota za samym sobą i co nas od nas odgradza?
Zaciekawiło mnie więc, co stanie się z filmem, jeśli się go przełoży na teorię karmy i wcieleń (bardziej mi pasują niż teoria paralelnych światów z przeskokami pomiędzy, choć ta też się broni).
Nie mam żadnych odpowiedzi, raczej jakieś naprowadzenia na zrozumienie, hasła, pytania.
Przenikanie się wcieleń i powtarzanie tych samych błędów w poszukiwaniu samego siebie; cześć siebie “zabić”, część zaakceptować, ale przede wszystkim dokonać trudnych wyborów. Ja wolny od misji, ja wolny od nieprawidłowych wyborów, ja prawdziwy – za tym się tęskni.
Możliwość przełamania i wyrwania się z utartego i narzuconego przez odtwarzany w kółko schemat: tak zawsze było, tak zawsze będzie. Możliwość przełamania karmy, poprawa własnego losu – wyłącznie poprzez dokonywanie trudnych wyborów.
“Co, gdybym postawił przed tobą człowieka, który zrujnował twoje życie? Czy byś go zabił?”. Ale kogo? Siebie?
Duchowo bardzo interesujący wątek symbolicznego płodzenia samego siebie, częściowo jako kobieta i częściowo mężczyzna – karmiczny efekt, skutek i przyczyna w jednym, pytanie o to, co było wcześniej: kura czy jajko? Kogut, jako sprawca aktywnie czynny, czyli zapewne wola i decyzja.
Ciekawa propozycja SF do teoretycznych rozważań wcieleniowych.