Skins. O nastolatkach i rodzicach w świecie połamanego tabu

written by Renata Rusnak 20 kwietnia 2015

Jestem matką na parę tygodni przed maturą, dlatego chętnie sięgam wszędzie, gdzie mogę zdobyć informacje o pokoleniu mojego syna. Bardzo przydałyby mi się jakieś rozgarnięte blogi parentingowe, takie 16+. Rodzicielstwo w tym okresie jest jednym z trudniejszych, bo wymaga odróżnienia tego, co jeszcze przynależy do rodzica od tego, co pochodzi ze strefy (dorastającego) dziecka.

Pokolenie mojego syna jest całkowicie inne od mojego i wcześniejszych, nie tylko dlatego, że urodziło się w cyfrowym świecie, ale też dlatego, że moje pokolenie, żyjące na złamie epok przemysłowej i cyfrowej, jest tym, które przerwało pewien tradycyjny model rodziny. Myśmy się wyemancypowali, ale to oni muszą ustalić nowe reguły, które sprawdzą się bądź nie dopiero na kolejnych generacjach.

W tej chwili ciężko jest to jeszcze ogarnąć, bo dopiero my uczymy się siebie, jak być sobą, jak spełniać swoje potrzeby i realizować własne szczęście. Te reguły, które obowiązywały naszych rodziców, które kazały im zrzekać się dobra własnego dla dobra rodziny, często gęsto będącej bardziej biznesem niż miłością, przestały być aktywne w momencie, w którym nasi rodzice pozwolili nam na bunt i zerwanie z tradycją. Zupełnie więc nie ma z czego czerpać, ani na czym opierać swoich relacji z dziećmi i partnerami. To wszystko dopiero kształtuje się teraz, na naszych oczach, na naszych błędach i osiągnięciach.

Trochę o tym jest Skins, brytyjski serial o nastolatkach, który sobie wrzuciłam, szukając podpowiedzi i zrozumienia dla tego, w jakim świecie żyje mój syn i jak lepiej rozumieć, co on teraz robi. Co prawda serial produkowany między 2007 a 2013 rokiem zahacza jeszcze o tzw. pokolenie millenialsów, różne od tego, w którym rośnie moje dziecko, oczywiste jednak jest, że na wyspach pewne procesy zaszły szybciej niż u nas, oraz że zmiany nie zachodzą z gwałtownie z dnia na dzień. Tak czy inaczej można mu poświęcić trochę czasu. Fajnie jest zbudowany, bo każdy odcinek przypisany jest jednemu dzieciakowi na tle grupy pozostałych przyjaciół, ale też w nierozerwalnym kontekście swoich rodziców.

Nie jest to zbyt budujący kontekst. Liderem całej grupy jest Tony, przystojny i zdolny chłopak, którego uwielbiają wszyscy, który jednak manipuluje tak, by za nic nie ponosić odpowiedzialności – cokolwiek by się nie stało, on jest niewinny, nawet w otwarty sposób dokuczając ojcu. Jego siostra za dni cicha i spokojna, nocami wymyka się przebrana w czarne punk-emo. Niedołęga i wciąż prawiczek Sid ma za ojca przeklinającego nerwusa, którego zostawia żona. Rodzicami słodkiej jak czekoladki anorektyczka Cassy są artyści, bez żadnych hamulców koncentrujący się na swoim życiu seksualnym. Dość nieznośna i przemądrzała dziewczyna Toniego, Michelle, mieszka z kasiastą matką po 3 rozwodach. Chrisa właśnie opuściła mama, a ojciec nie chce go widzieć od dawna. Maxx jest gejem, Anwar muzułmaninem z tradycyjnej pakistańskiej rodziny, a klarnecistka Jal jest córką czarnego rapera, porzuconego przez żonę…

Nie wygląda to dobrze i nie wygląda to źle. Świat dzieci jest w zasadzie całkiem odizolowany od świata dorosłych i na odwrót. Dzieciaki robią co im pasuje i rodzice robią co im pasuje. Normy jednych i drugich nie przystają do siebie, co więcej przestają obowiązywać jakiekolwiek tabu. Seks nim dawno nie jest. W świecie siedemnastolatków być prawiczkiem oznacza być nieudacznikiem. Dragi nimi nie są – te dzieciaki łykają prochy jak wodę. Tabu nie są oczywiście też dorośli i szacunek do nich, czy strach przed nimi. Dzieci mają wreszcie możliwość obrony przed dorosłymi, ale dorośli jeszcze nie nauczyli się samodzielności swoich dzieci. Brak zrozumienia ze strony dorosłych dla problemów dzieci jest więcej niż standardem. Jest oczywistością. Nawet nowe pokolenie nauczycieli-dorosłych, czy bodaj psychiatrów-dorosłych to tylko fasada uprzejmości, kryjąca potężną barierę niezrozumienia.

Te dzieciaki żyją w świecie połamanego tabu – żadne stare reguły już nie obowiązują. Poddawane nieustannym nowym próbom, same dla siebie muszą ustalać i granice i zasady. Eksperymenty ocierające się o ryzyko śmierci już nie wynikają z żadnej potrzeby buntu, jak to się działo w latach 70. i 80. Teraz są badaniem możliwości własnych granic, ciała, umysłu, emocji, ale wynikają również i z tego odcięcia od rodziców, od ich wsparcia i zrozumiałych zasad. Są ucieczkowe, są niekiedy jedynym pomysłem na poradzenie sobie z problemem. Przecież w ustatkowanym świecie rodziców, bogatym czy nie, ale dalekim od nędzy, walka o przetrwanie nie jest potrzebna.

Priorytetem nie jest żyć – priorytetem jest uniknąć bólu.

A przecież boli wszystko. Najczęściej właśnie to skupienie się rodziców na sobie i albo oddanie całej swobody dzieciom, albo usilne, lecz już pozbawione mocy sprawczej starania o narzucenie swojej woli. Potrzeby pokolenia rodziców nie są potrzebami pokolenia dzieci, i to co co bardzo wyłazi na wierzch w tym serialu, to mimo wszystko bardzo gorzki brak empatii rodziców do dzieci. Albo inaczej – rodzice wydają się być tak zaabsorbowani, czy wręcz przytłoczeni własnymi problemami, że nie są w stanie oddać więcej dla dzieci.

Nie jest to oczywiście w żaden sposób sytuacja wyjątkowa dla ludzkości – nasi rodzice, ani tym bardziej ich rodzice nie poświęcali więcej czasu dzieciom niż to dzieje się obecnie. Nie traktowali ich z większym szacunkiem czy uwagą, ani też nie zezwalali bardziej na realizację swoich pragnień czy potrzeb. Kiedyś to wszystko było po prostu skierowane na interes nierozerwalnej jednostki rodzinnej, w tej chwili przenosi się na jednostki oraz na kręgi ich najbliższych przyjaciół. Bo to, co ciągle rzuca się w oczy to oczywiście więzi, role i na bieżąco kształtujący się zarys zasad, obowiązujących w grupie przyjaciół. Nie żadne tam “przyjaciół poznaje się w biedzie”, ani “przyjaciele na śmierć i życie”. Żadnego wyrzekania się, ani ryzykowania, ale jednak i pomoc i wsparcie, i takie przyjmowanie problemów innych, jako dobro zastane, bez żadnej oceny. Ten ma tak, a ten ma tak, każdy ma inaczej. Stąd ta zbieranina niezwykle różnych dzieciaków z niezwykle różnych środowisk jest w stanie ze sobą normalnie funkcjonować – bez walki i bez nienawiści.

Nie mam żadnych wniosków, ledwie garść spostrzeżeń. Widziałam pierwszy sezon, a jest ich siedem, w dodatku bohaterowie cały czas się zmieniają. Sama dopiero co stałam się matką nastolatka w całkiem nowym świecie, którego nie znam, i o którym trudno jednoznacznie przewidzieć jak się ukształtuje. Czy będzie dobry, czy zły, czy pogrąży nas w chaosie i kolejnych wojnach, czy będzie dążył do rozwoju i pokoju.

Dopiero od dwóch lat zmagam się usamodzielnianiem się mojego dziecka i tak naprawdę to nie mam pojęcia “jak się to robi”. Jak staje się matką, która rozumie swoje dziecko i mu w pełni ufa? Zaufanie przychodzi ze zrozumienia, zrozumienie chyba może przyjść tylko poprzez akceptację, a akceptacja zawsze wynika z miłości. No to chyba po prostu trzeba kochać te dzieci, choćby nie wiem co i pozwolić im być sobą. Czyż nie jest ogromnym osiągnięciem ludzkości fakt, iż wreszcie zaczęła zauważać dobro jednostek, ponad bezwzględne najczęściej interesy grupy? Tego procesu i już tak nie da się zatrzymać, bo w rzeczy samej – jak można do czegokolwiek zmusić swoje dzieci, jeśli wychowuje się je według zasad samodzielności i niezależności, które sami dla siebie wywalczyliśmy?

Skins, 2007-2013

Może Cię zainteresować

Napisz komentarz