Wynalazłam bardzo pyszny ziołowy sos do cieciorki, a pewnie świetnie sprawdzi się też z makaronem czy brązowym długim ryżem. Jeśli mi się uda dostać gdzieś świeże, niepryskane zioła, kupuję od razu więcej, część suszę, część mrożę. Tutaj korzystałam z mrożonych; w zamrażalniku przechowuję je w słoikach.
Każde zioło czy natkę traktuję na pół – osobno liście, osobno łodyżki. Łodyżki są łykowate i niemiło się je gryzie, ale nigdy ich nie wyrzucam, bo są niezwykle aromatyczne. Zazwyczaj używam ich do długiego gotowania, albo w blendowanej potrawie. W gotowaniu dają świetną bazę, wywar, blendowane wzmacniają smak. Jeśli jecie mięso, to też dodane do gotowania czy duszenia mięsa dobrze mu zrobią.
O listkach pisać nie będę, bo jak ich używać, to pewnie sami wiecie. Pamiętajcie tylko, żeby listków świeżych ziół nie gotować długo, bo stracą kolor, smak i zapach. Jeśli nie macie zapasowych łodyżek, a same liście, po prostu część ugotujcie dłużej na wywar, a część zostawcie na sam koniec, żeby wzmocnić końcowy efekt.
- Ugotowałam cieciorkę po wcześniejszym namoczeniu. Cieciorkę można zostawić na noc, ale wystarczą jej 4 godziny, by szybciutko się ugotowała. Nie ma co jej rozgotowywać, bo choć nie traci łatwo kształtu, to traci smak, staje się mdła. Musi jednak być, jak każdy strączek, ugotowana do miękkości. Nie może chrupać w zębach ani odrobinę.
- Wlałam trochę wody do głębokiej patelni i wrzuciłam garść posiekanych drobno łodyżek lubczyku, oregano i pietruszki.
- Zagęściłam mąką z groszku – jest dostępna w sklepach bio. Do cieciorki pasowała też zawsze gryczana (doprawiałam ją cebulą i miętą), ale możecie użyć dowolną, jaką macie pod ręką. Nie próbowałabym chyba tylko mąki kukurydzianej ani mąki z samej cieciorki.
- Mieszając regularnie, gotowałam około 10 minut, żeby groszkowa mąka dobrze napęczniała i żeby była lepiej strawna.
- Dodałam całą zieloną cebulkę szalotkę, trochę szczypiorku, oraz troszkę liści powyższych ziół.
- Lekko osoliłam i podkręciłam smak szczyptą zmielonej kolendry (zielona byłaby super, ale nie miałam).
- Na koniec wrzuciłam ugotowaną wcześniej cieciorkę, i podgotowałam parę minut wszystko razem dla przeniknięcia.
Jeśli nie macie świeżych ziół, śmiało użyjcie suszonych. Trzeba je dodać na początku, razem z mąką (punkt 2). Ilość i proporcje ziół musi być uregulowana przez wasze upodobania. Jeśli czegoś nie lubicie, to nie, można zamienić czym innym. Można dać tylko jedno zioło, żeby uzyskać jednorodny, wyraźny smak (vide cieciorka w sosie miętowym).
Można jeszcze zrobić tak, jeśli nie ma się mąki z groszku, a po cieciorce zostanie trochę wody – zwróćcie uwagę, jaka jest gęsta – zamiast czystej wody, pod sos użyć tej spod cieciorki. Nadal będzie zbyt rzadka jak na sos, ale wystarczy odrobinę podsypać dowolną inną mąką. Pamiętajcie, żeby były to mąki razowe, z pełnego przemiału lub chociaż graham. Tak czy inaczej, jeśli zostanie wam taka ekstra woda spod cieciorki, można ją dodać do zupy, albo ugotować na niej ryż czy ziemniaki.
Cieciorkę taką można podać jako dodatek do dowolnego dania “zamiast mięsa”. Najlepiej skomponuje się z różnymi odmianami ryżu (nie jedzcie białego!), albo którąś kaszą. Oczywiście najważniejsze to zjeść do niej jakąś sałatkę (bez oliwy). Powodzenia!
6 komentarzy
Skąd wiedziałaś, że właśnie namoczyłam cieciorkę??! I w dodatku mam wszystkie ingrediencje. Jutro będę pichcić!
No ktoś mnie wczoraj spytał o namaczanie cieciorki :)) Przypomniał mi się ten sos właśnie. Przy okazji wrzucę przepis na ten miętowy, jest bomba, choć smakuje lepiej latem.
Kłamałam. Upichciłam dziś. Warto było nie czekać do jutra!
😀 Super, bardzo trzymam za ciebie kciuki! 🙂
(Jedz, bo już wkrótce będziesz potrzebować sił do ujarzmienia sznaucera 🙂 )
No toś mnie tutaj jednak zmartwiła: “Musi jednak być, jak każdy strączek, ugotowana do miękkości. Nie może chrupać w zębach ani odrobinę.” Ja uwielbiam jak strączek chrupie. Czemu nie może chrupać (mam kilka możliwości żołądkowo-jelitowych, ale przez grzeczność nie przytoczę)? Chciałabym, żeby mogły chrupać… Da radę?
Nie za bardzo 🙂 prawie wszystko możesz niedogotwać albo zrobić al dente, ale strączki powinny być miękkie. Nie muszą się rozpadać, jednak kiedy choć troszkę chrupią, są bardzo ciężko strawne, wywołują wzdęcia i gazy 🙂 Jeśłi musisz chrupać, możesz spróbować z bardzo długim namaczeniem i zlewaniem wody 2, 3 razy, ale wtedy raczej i tak nie będą chrupać same z siebie 🙂 za to pięknie zakiełkują, więc w sumie będą jeszcze wartościowsze i zmienią smak 🙂
Co do chrupania – mózg zdecydowanie LUBI CHRUPANIE! Oszałamiająca kariera naprawdę dziadowskich chipsów ma źródło właśnie w tym, że nasze zmysły bardzo lubią chrupanie. Jest to sygnał dla mózgu, że jemy świeżo i wartościowo! Koncerny spożywcze zatrudniają specjalnych techników do stałego udoskonalania i podkręcania “chrupkości” w groszowych, śmieciowych przekąskach, które sprzedają za wielką kasę. Pomyślcie – za co tak naprawdę płacicie, kupując dwa pokrojone cienko ziemniaki w tanim oleju? No bo nie za olej i nie za ziemniaki…
Jeśli musi ci chrupać, dodaj do strączków grzanki, albo np. posiekane liście kapusty, albo świeże twarde jabłko w surówce, czy orzechy…