Wraca syn z Woodstocka i opowiada jak świetnie było, choć brudno i zimno i na dziurawym materacu, taśmami sklejanym.
Syn: I taką fajną torbę sobie zaprojektowałem.
Matka (ogląda i zachwyca się): Ale super! Jaka ładna. I biała. Też taką chcę. I sam to namalowałeś? I takiego kotka? I serduszka? I awsome?…
Syn: Kotek mi piękny wyszedł.
Matka (po chwili zastanowienia, głos w tonacji gothic): Ja w twoim wieku miałabym czarną w trupie czaszki.
Syn (ton pouczająco-ironizujący): Gratulacje. A tak w ogóle to doszedłem do wniosku, że nie lubię melanżu.
Matka (w duchu): Musiało się coś zepsuć w procesie wychowawczym…