Więcej niż tydzień temu byłam w Warszawie, gdzie koleżanka Nutria wykopała z donicy na kuchennym stole trzy sadzonki, pomidora i dwie papryki, których nasiało jej się za dużo. Mimo moich głośnych protestów spakowała roślinki w podręczną szklarnię podróżną i kazała zdjąć odpowiedzialność z ususzenia ich z własnego sumienia.
Szklarnia została wepchnięta do plecaka, gdzie sponiewierała się w podróży kolejami państwowymi oraz przeleżała doszczętnie zapomniana dwa dni. Kiedy na nią wreszcie trafiłam, wciąż trzymała się dziarsko i nie nadawała do skompostowania. Postawiłam więc na parapet i ponownie zapomniałam. Dziś okazało się, że to nadal żywe!
Cóżeś mi uczyniła, przyjaciółko droga? Teraz przyjdzie mi zostać rolnikiem!