Nie zdarzyło mi się chyba jeszcze, żeby czyjaś śmierć tak mnie zezłościła, jak stylowy, narkotykowy samobój Philipa Seymoura Hoffmana. Śmierć jest śmiercią, zawsze przynosi smutek. Tym razem zwyczajnie się wkurzyłam:
– Jak mogłeś?! – krzyknęłam w stronę pierwszej informacji na Fejsie.
Jak mogłeś mi to zrobić? Jak mogłeś zostawić ten świat bez swoich filmów, bez swojej wspaniałej osoby?
Zdenerwował mnie ten człowiek, bo tyle w nim światła było…
Ale dziś mu wybaczam. Oficjalnie. Zostawił dwa, zdaje się porządne, filmy po sobie, które ukażą się w tym roku. Oba na tegoroczny Sundance Film Festival.
Wybaczam mu, bo nie wiem, z jakimi osobistymi demonami się zmagał. Ten świat nie jest łatwy do życia. Może było mu tu ciut za trudno?
Anton Corbijn, A Most Wanted Man, 2014.
John Slattery, God’s Pocket, 2014.