Szczyl, studenciak może, by nie myśleć – licealista, z książką w ręku i nonszalancją w ruchach, stanął w drzwiach tramwaju na wprost mnie i z całą powagą i bezwstydem spojrzał mi głęboko w oczy. Zanim się zorientowałam, co to spojrzenie znaczy, był przystanek i wstałam. On, intelektualista sądząc z odzienia, płynnym ruchem okręcił się wokół własnej osi i otworzył drzwi. Nie wysiadł jednak, lecz półtanecznie odsunął się w bok, robiąc mi miejsce. Przystanek tymczasowo był końcowy; remont torowiska zmusił nas do przesiadki. W nowym wagonie usiadł na równoległym siedzeniu. Odrobinę tylko zbyt teatralne pogrążył się w czytaniu grubego tomiszcza.
Cała jego gwałtowna namiętność do mnie prysła w chwili gdy z torebki wyjęłam… androida.