Wkurza mnie zło tego świata, niesprawiedliwość i nierówność, ale mimo iż jestem typem społecznika, od dawna nie rzucam się z pomocą na każde zawołanie. Z wielu różnych względów osoby, które nie chcą się zmienić, ani te, które pozorują chęć zmiany, albo pragną zmian korzystnych wyłącznie dla siebie raczej nie dostaną ode mnie wsparcia.
Są jednak takie inicjatywy, które od razu wzbudzają we mnie ogromną sympatię i chęć udzielenia pomocy. Całym sercem i też rękami będę tam, gdzie można pomóc dając narzędzia i ucząc samodzielności, edukując i podnosząc świadomość. Widzę ogromny sens i potrzebę pomagania i wspierania tych, którzy nawet nie wiedząc jak, albo wręcz wiedząc i upadając po drodze, dążą do zmian i poprawy swojego życia. Jakby to może głupio nie brzmiało.
W całym tym pomaganiu nie chodzi o to, by uciszyć sumienie, albo połechtać ego. Chodzi o to, by nie marnować życia ani potencjału – swojego i tych, którym naprawdę można pomóc.
14 marca w Krakowie Wspólnota dla Bezdomnych Emaus (polub fanpejdż!) otworzyła swój nowy dom. Zrobiłam dla nich wegańskie pasztety i od razu dostałam kilka niespokojnych pytań o to, dlaczego angażuję się w pomoc dla z grubsza rzecz ujmując wykolejonych facetów? (Pisałam kiedyś o “moim osobistym bezdomnym”, o tym, jak “pomagałam” dając się okraść).
Ideę Wspólnoty sprzedał mi jej wieloletni już kierownik Grześ Hajduk, który jest też moim przyjacielem od ho, ho, liceum. Dawno temu i nawet właściwie nie sprzedał – bo przecież jestem istotą całkowicie oddaną wspólnotowości. Po prostu mi o niej co jakiś czas opowiadał podczas naszych spotkań. Nie pamiętam wszystkich historii, opowieści, ani imion, ale wyrobiłam sobie na tyle pozytywny obraz działania placówek Emaus, że po prostu w nie wierzę.

Pomagam, bo wierzę, że warto. Z przyjacielem z liceum, kierownikiem krakowskiego oddziału Emaus, Grzesiem Hajdukiem.

Wspólnoty Emaus funkcjonują w całej Europie od lat 50. Wsparcie i wymiana doświadczenia są istotne dla funkcjonowania Wspólnot.

Otwarcie nowego domu Wspólnoty Emaus na ul. Czeczeńskiej. Goście z polskich i zagranicznych Wspólnot oraz darczyńcy.

Otwarcie nowego domu Wspólnoty Emaus na ul. Czeczeńskiej. Goście z polskich i zagranicznych Wspólnot oraz darczyńcy.
Bo, po pierwsze, w całości opierają się o samofinansowanie. Nie przynależą do żadnej machiny pomocy pieniężnej, która zapewnia dach nad głową i strawę dla żołądka, nie dbając o nic więcej. Ta inicjatywa polega na całkowitej dobrowolności – chcesz żyć godziwie, pomożemy ci, ale nie zrobimy tego za ciebie. Musisz chcieć przestać pić, przestać kraść, zacząć pracować, wziąć odpowiedzialność w swoje ręce. Jeśli to zrobisz, dostaniesz czas, narzędzia, wsparcie i wszystko, czego potrzebujesz. Jeśli nie – nie zabieraj miejsca innym.
Praca jest tutaj etosem i furtką do lepszego życia. Mieszkańcy Wspólnot są przyuczani do zawodu, albo otrzymują zajęcie w ramach swoich umiejętności. W naszej Krakowskiej od niedawna funkcjonuje stolarnia, która oprócz wszystkich funkcji edukacyjnych, potencjalnie staje się dodatkowym źródłem dochodu.

Fragment nowego Domu Wspólnoty, który w całości został wybudowany za środki i rękami mieszkańców Wspólnoty. Jak się zastanowić, to jest to wielkie osiągnięcie.
Po drugie, członkowie Wspólnoty sami są zaangażowani w pomaganie innym przez to, że reperując i odnawiając stare przedmioty czy sprzęty, pomagają okolicznym mieszkańcom. Prowadzony przez nich na osiedlu Willowym w Nowej Hucie sklep – oprócz modnych hipsterów – najczęściej zaopatruje uboższych emerytów, rodziny wielodzietne czy osoby samotne. Zdarzają się również akcje, kiedy członkowie Wspólnoty pomagają kobietom pokrzywdzonym, bitym, czy samotnym matkom. To są prawdziwe historie, które naprawdę się dzieją. Nie chcę ich teraz przytaczać, ale kiedy tego słucham, nie mogę przestać pamiętać, że każdy jest człowiekiem i w obrębie swojego mikro świata zmaga się ze swoimi mikro problemami. I że nie wszystko jest czarno-białe.
Po trzecie, osoby takie jak ja czy ty, pomagające Emausowi też odnoszą korzyści, przede wszystkim pozbywając się w najłatwiejszy z możliwych sposób niepotrzebnych lub uszkodzonych rzeczy. Wspólnota dysponuje własnym transportem, wystarczy zadzwonić, żeby odebrali coś, co możemy przekazać. Wymiar społeczny takiego pomagania wydaje mi się ogromnie ważny. Część z tych ludzi nigdy nie będzie w stanie “przejść do cywila”, czyli nie poradzi sobie w samodzielnym życiu, ale dzięki temu, że jest Dom, praca, obowiązki, ich życie najprawdopodobniej będzie i dłuższe i spokojniejsze i lepsze.

Otwarcie to również wsparcie od muzyków – zespół Rozalii Negradonny Malik. Na skrzypcach – społeczna i ekologiczna działaczka Cecylia Malik.
Fajne jest też to, że choć organizacja została założona przez kapucyna, ojca Piotra (niezwykle ciekawa osobowość), nosi znamiona świeckie. Nikt od członków wspólnoty nie wymaga oddania Bogu, ani zaangażowania w wiarę. Potrzeba religijna jeśli się pojawia, pojawia się oddolnie, nie jest wymuszana odgórnie. Rzadkie, ale wspaniałe. Może też dlatego na otwarciu Domu, wśród aktywistów i darczyńców było tak wiele osób z “alternatywy”. To znaczy ludzi (wierzących czy nie) po prostu z offu.
Dlaczego więc ugotowałam dla nich? Bo nic mnie to nie kosztowało. W dodatku przyjemnie spędziłam czas, bo przy pasztetach pomagał/przeszkadzał mi przyjaciel, a na potrawkę warzywną “naciągnęłam” inną swoją przyjaciółkę Lesyę Onyshko. Wcale nie naciągałam – od razu się zgodziła, bo jest aktywna społecznie i też pomaga charytatywnie. A potem oczywiście cieszyłam się na samym otwarciu – i koncertami i tym, że obecni na nim weganie zajadali się moim pasztetem. No bo sami mieszkańcy Wspólnoty wcinali pieczonego przez którąś restaurację prosiaka, oczywiście!

Naturalnie kuchnia! Jak samowystarczalność, to również tutaj. Od gotowania wspólnych posiłków do kiszenia kapusty.

Mój pasztet z soczewicy, kaszy jaglanej i kukurydzianej, na warzywno-grzybowym wywarze z pieczarkami, żurawiną, śliwkami suszonymi, orzechami laskowymi, migdałami i biryani masalą z dodatkiem czarnego kardamonu. Doceniony przez wegan, dla mieszkańców Wspólnoty zawierał zbyt mało “witamin” ;))
Jeśli chcesz pomóc, ofiarując Wspólnocie niepotrzebne meble, wszelkie sprzęty, również ubrania i wszystko czego już nie używasz – zadzwoń pod nr 12 642 2468. Jeśli chcesz zamówić świetne jajka od ich kur napisz: krakow@emmaus.pl (decyduje kolejność zgłoszeń). Jeśli chcesz kupić fajny, niestandardowy, odnowiony mebel, albo szukasz sprzętu AGD/RTV – wpadnij do sklepu Emaus na osiedlu Willowym 29 w Hucie.
P.S. Parę lat temu iwanofrankiwski fotograf Roman Szpuk zrobił serię zdjęć najbardziej znanych pisarzy ukraińskich, przebranych i ucharakteryzowanych za bezdomnych. Przeprowadziłam wtedy z nim wywiad dla Radaru. Polecam uwadze ten ciekawy projekt.
Linkuję również serię zdjęć Yurka Dyachyshyna 55-letniego bezdomnego Roma ze Lwowa, który podbił świat swoją niekonwencjonalną modą. Po to, żebyśmy czasem pamiętali o innych i robili to z głową.