Dobrze wiecie, że mam już stare dziecko i tymi małymi interesuję się tylko o tyle, o ile są kumate i na pewno nie moje. Tymczasem trochę przez przypadek to na mnie spadła organizacja warsztatów dla dzieci przy slowfoodowych targach na Festiwalu Terra Madre. A myślałam, że ja to tylko wina polewać będę…
No dobra, interesuję się też przecież edukacją i ogólnie rozumianym rozwojem od przysłowiowego Jasia i skorupki. Zresztą co tam, przyznam się – trochę te małe, rozwrzeszczane, uciążliwe i zabierające święty spokój wersje ludziów też lubię. No i lubię i szanuję tych, co się z głową małymi ludziami zajmują.
Raz dwa, podzwoniłam więc i popisałam po znajomych aktywnych matkach i w niecały tydzień dostałam wspaniałą listę maleńkich, najczęściej rodzinnych firm, które mają bardzo interesującą ofertę dla dzieciaków.
Co będę mówić? Że osiemnaście lat temu można było pomarzyć? Że oferta dla dzieci ledwie raczkowała? Że nietypowe, niestandardowe, albo proekologiczne czy po prostu psychologicznie świadome działania były w dosłownych powijakach i często upadały ze zwykłego braku zainteresowania, albo że były zbyt drogie i zbyt niedostępne dla zwykłego człowieka?
Wszyscy to już pewnie wiedzą, ale ja właśnie dowiedziałam się, ile dobrych zmian zaszło w ostatnich latach na tym polu. Różnorodność i bogactwo oferty, z jakiej składały się warsztaty zaskoczyła mnie i naprawdę bardzo ucieszyła.
Były wycinanki, rzemieślnicze kolorowanki i kwiaty z bibuły od Etnomanii i pani Bibułczarkarki, świetne tekturowe zabawki i budowle od Hocko i szycie kuchennych fartuchów i poduch do leniuchowania po jedzeniu z Misią Kitką. Kochane Przedszkole kojarzyło się tylko z jednym słowem: “kochane”, bo wszystko miało kochane, a najbardziej opiekunów. Będę je polecać ze względu na ogromne przywiązanie do zdrowego odżywiania!
Były cyrkowe gadżety i bardzo fajny plac do aktywnej zabawy od Famigi i konstrukcje z bambusowych patyków, które wywoływały nostalgię za dawnym budowaniem szałasów nad rzeką od Pracowni k. I były też artystyczne malowanki i książeczki od Małego Klubu Bunkra Sztuki, a nawet był podręcznik dla rodziców w dzieci w mieście od Pauliny Guzik.
Było też oczywiście o jedzeniu, zdrowym i naturalnym jak bakaliowe słodycze od Czarnej Inez, jak znakomite pełnoziarniste chleby z Piekarni Piskorek czy kukurydziane meksykańskie placki od Tortillas Molino czy jak ciastka i pierniczki od Consonni.
Gdybyście chcieli urządzać mądre urodziny i przyjęcia, wiecie już gdzie szukać i w czym wybierać!
Bardzo doceniam to, że wszyscy wystawcy byli dobrze zorganizowani, zaangażowani, prawdziwie lubiący dzieci. Potrafili stworzyć piękną atmosferę, która udzieliła się również dorosłym. Widać było ich duże doświadczenie w tego rodzaju pracy i świetny kontakt z maluchami. Proponowali bardzo różnorodne zabawy, zarówno ruchowe, rozwojowe, jak i artystyczne, manualne i logiczne. Dzieciaki miały szansę i sobie pobrykać, poćwiczyć cyrkowe sztuczki, powozić się drabiniastym wozem, powspinać, i jednocześnie szyć, lepić, malować, układać, składać, budować…
Mam wrażenie, że nie znalazłby dzieciaka, który źle spędziłby tam czas, nudził się, czy nie znalazł czegoś ciekawego dla siebie. Niektóre z nich brały udział niemal we wszystkich zajęciach jak leciało, za każdym razem jednakowo zainteresowane.

Moje odkrycie na Terra Madre – Piekarnia Piskorek! To pieczywo to bajka, a rodzeństwo Piskorek to wspaniałe, pozytywne i pełne zapału osoby.
Podobało mi się to, że dzieci były fajne, i rodzice też byli fajnie. Tylko raz widziałam smutną scenę, kiedy mama uderzyła i poszarpała synka za to, że jej zdaniem nie bawił się “grzecznie”, a on kompletnie zniepewniony w jednej sekundzie, w drugiej przybrał dziarską minę, chwycił pierwszą z brzegu zabawkę i zaczął przed nią i tatą teatralnie odgrywać scenę “dobrej” zabawy. “Patrzcie, patrzcie”, wołały jego głodne oczy, a oni odwracali się od niego, karząc go nie tylko biciem, ale i fochem.
Przykro jest myśleć, że to dziecko jako dorosły nie będzie znało swoich prawdziwych potrzeb, nie będzie umiało stawiać sobie granic, ani rozumieć własnych odruchów, bo nie będzie “zasługiwać” na miłość…
Ale widziałam też ogromnie dużo, wszędzie i pełno rodzicielskiej miłości, czułości, delikatności, zrozumienia. Widziałam tatów wpatrzonych w swoje pociechy, aż serce topniało, i mamy szczerze śmiejące się z zabawy z maluchami. Widziałam dorosłych, bawiących się jak dzieci i śmiałe, pewne siebie i ciekawe świata dzieciaki. Widziałam bardzo dużo ciepła i oddania aż ogrzałby się każdy dziad, nawet w styczniowe mrozy.
Cieszę się bardzo, a nawet tym bardziej, że żadna “ideologia gender” nie miała tutaj ze sobą problemów identyfikacyjnych – tatowie nosili maluchy w chustach, mamy pomagały w konstrukcjach, chłopcy szyli, piekli i wycinali, a dziewczynki budowały, skakały i działały. Wszyscy na równych warunkach, w różnych grupach wiekowych, bez żadnych podziałów, wyłącznie według aktualnych zainteresowań.
Tam były dzieci, gdzie pociągnęła je energia, a nie klasowe czy płciowe przywileje.
Lubię zobaczyć na własne oczy, że świat zmienia się na lepsze. To było bardzo piękne doświadczenie, i cieszę się, że mimo iż “nim zakwitną kasztany – matura mojego syna”, dałam się wciągnąć w ten plac zabaw.
Bardzo wam wszystkim za to dziękuję za współpracę: Jackowi Szklarkowi ze Slow Foodu, że powierzył mi to zadanie i pozwolił działać na własną rękę, wszystkim wystawcom za wspaniałą atmosferę i za to, że chciało się im nieodpłatnie pracować w weekend. Rodzicom, że przyszli i zaufali, dzieciakom za to, że były tak cudowne, aż wierzę, że wyrosną na wspaniałych ludzi. Moim bardzo drogim wolontariuszkom: Ani, Magdzie, Vierze, Justynie, Izie oraz dzielnym uczennicom z Małopolskiej Szkoły Gościnności, które w niezastąpiony sposób pomogły mi ogarnąć cały ten dziecięcy rozgardiasz. No i jak dalibyśmy sobie radę, gdyby nie sympatyczna, pomocna i idąca na rękę obsługa Targów EXPO Kraków?!
To był bardzo piękny i pozytywny weekend i bardzo przyjemny czas. W dzieciach nasza nadzieja, dlatego musimy o nie dbać!
No.
A teraz dość tej ckliwości; idę sobie nadusić kapusty z koprem i cebulą i w spokoju ducha porozmyślać o tych wszystkich pięknych perspektywach, jakie otworzą się przede mną po maturze, kiedy jako matka odzyskam swoją pełnoletniość…