Stoję na przystanku z dzieciakami do szkoły. Najmłodsza, Idun, papla coś do mamy. Słyszę pelne radości: “moje urodziny, moje urodziny”.
– Masz dziś urodziny? – pytam.
– Dopiero za tydzień, ale dziś będzie mieć ciastko, – odpowiada mama.
Uśmiecham się do dziewczynki, ona zaś pyta mnie:
– Nie jest Ci za gorąco?
– Niee, – śmieję się, bo Norwegowie o tej porze roku nadal chodzą w krótkich rękawach, i ewentualnie w lekkich przeciwiatrowych kurtkach. Ja mam na sobie tshirt, bluzę z kapturem, gruby bezrękawnik i jesienną długą kurtkę na wiatr i deszcz z podpinką. – Jestem z południa, a tam mamy więcej słońca niż tu, – dopowiadam swoim ledwie-ledwie norweskim.
Maleńkiej Idun opadają ręce, dosłownie do ziemi. To się nie mieści w jej główce z białymi, potarganymi włosami.
*
Na kolejnym przystanku wsiada rodzeństwo, starsze od Idun o jakieś dwa, trzy lata. Chłopiec siada zaraz obok niej, dziewczynka za nimi. Od razu zaczynają gadać. Łapię się na myśli, że w Polsce starszy chłopiec raczej nie usiadłby obok siedmioletniej dziewczynki.
*
Autobus wysadza dzieciaki pod szkołą. Mają przerwę i biegają po całym podwórzu, obserwuję je niemal codziennie. Dziś wycieczka kilkunastu młodych ludzi w różnym wieku, stoi w szeregu na przystanku. Nauczyciel gada z kierowcą chwilę, potem ten informuje mnie, że zmieni kurs i zawiezie dzieci gdzieś tam, i że to będzie bliżej do mojej szkoły.
Na miejscu Idun siada norweska dziewczynka i inny chłopiec, z wygladu Hindus lub Pakistańczyk. Mają po jakieś 11-12 lat, widuję ich razem pod szkołą. Wyglądają jak bliscy przyjaciele, może nawet przyrodnie rodzeństwo. Zwykle czekają na jeszcze jedna dziewczynę z autobusu.
Chwilę mi zajmuje, zanim zrozumiem, że dziwi mnie ten widok dzieci i młodzieży, które kontaktują się ze sobą, jakby normalne gdzie indziej napięcia płciowe, rasowe czy kulturowe, w ogóle tu nie istniały.
*
Kjersti [wym.: Sziaszti], nasza nowa nauczycielka norweskiego, zadaje nam zadanie. Mamy odpowiedzieć na temat “tak” lub “nie” z uzasadnieniem. Jedna dziewczyna waha się z udzieleniem odpowiedzi. Mi się wydaje, że jeszcze nie skończyła swojego zadania, ale Kjersti przyjmuje pełną godności postawę i z wielkim przekonaniem wygłasza:
– Pamiętajcie o tym, że zawsze wolno wam odmówić odpowiedzi. Jesteście dorośli i przysługuje wam prawo odmowy. Musicie mieć świadomość, że zawsze – kładzie nacisk na to słowo – wolno wam decydować o tym, czy chcecie czy nie chcecie odpowiadać…
Uśmiecham się w duchu na to ich norweskie rozumienie demokracji i praw człowieka. Myślę, że Norwegom łatwiej jest je rozumieć, bo zwyczajnie współtworzą je od dziecka.
Cieszę się, że to w Norwegii mieszkam.
*
PS. Innego dnia na widok krów, stojących tuż przy drodze wyciągam telefon. Mój ulubiony kierowca, Helge, zwalnia. Jedzie jakieś 1dziesięć kilometrów na godzinę. Zastanawiam się, dlaczego zwolnił, bo raczej nie dlatego, że robię zdjęcia.
Nagle jedna krowa płoszy się i odskakuje w bok. Helge woła “Oj!” i prawie zatrzymuje pojazd. Czeka aż krowa się uspokoi, dopiero wtedy ruszą, pięć na godzinę. Przyspiesza do normalnej prędkości dopiero, kiedy ostatnia muczka odwraca od nas obojętne spojrzenie.