Gadałyśmy z kumpelką. O tym jak strasznie męczące były jej zabiegi o to by była lubiana, doceniana. Wszystko musiała robić naj, żeby na pewno każdy zauważył. Potem przeszła ciężki, miażdżący rozwód, po którym stała się inną osobą. Teraz już nic nie musi. Teraz wyłącznie może.
Kumpelka powiedziała: lubię być z tobą, bo przy tobie nic nie muszę, nie muszę konkurować. O to właśnie chodzi. Żeby nie musieć robić rzeczy, których się nie chce robić. Wśród moich najbliższych przyjaciół nie ma ani jednego, którego można by do czegokolwiek przymusić. Są jak dzikie wilki, prędzej odgryzą sobie łapę, niż pozwolą się zagnać do klatki. Tak samo jest ze mną.
Wolność wewnętrzna jest priorytetem istnienia, bo to jej poziom decyduje o jakości życia.
Nie pieniądze, nie status społeczny, nie pozycja i nie liczba znajomych. Wolność. To czego się nie musi robić i to co się chce robić. Poziom fajności, albo jak to się jeszcze nazywa, zajebistości nigdy nie jest prawdziwym wyznacznikiem jakości twojego życia, bo zajebistość zawsze zmusza cię do bycia kim innym niż jesteś.
Wiem, że ludzie mają ze mną problem, kiedy wchodzę w grupę i nie integruję się od razu z wszystkimi. Ale to nie jest tak, że się dez-tegruję. Ja po prostu jestem. Nikt mnie nie musi lubić i ja nikogo nie muszę lubić, ale jednocześnie pozostaję całkowicie otwarta na interesujące formy kontaktu.
W znajomościach decydujące jest pojęcie czasu. Jeśli wewnętrznie jesteś ze sobą scalony, wolny i nic nie musisz, możesz w pełni wybierać to, co robisz i jak spędzasz czas. Funkcjonuję na wielu płaszczyznach i dla wielu innych brakuje mi czasu, tak nawet czysto fizycznie. Jeśli już pojawiam się w jakimś miejscu, na wydarzeniu, wśród ludzi – robię to zawsze w 100% świadomie.
Wychodzę z domu nie dlatego, że muszę, że ktoś musi mnie dziś polubić, lecz dlatego, że chcę, uznaję, że coś może być dla mnie wartościowe lub ciekawe. Jeśli idę na wykład, degustację, spotkanie, wydarzenie – idę w celu poznawczym i zawsze staram się być maksymalnie skupiona na tym, co się dzieje, żeby jak najwięcej wziąć dla siebie, dowiedzieć się, doznać.
Często w sytuacji kiedy słucham, albo coś robię w koncentracji, podchodzą do mnie ludzie i zaczynają gadać. Jak mogę być otwarta na rozmowę i poznawanie się, skoro w tym momencie interesuje mnie coś zupełnie innego? Zazwyczaj przepraszam, że nie mam w tej chwili czasu i pogadamy później, ale w 90% później nie następuje, bo ten ktoś nigdy już więcej nie podchodzi.
W życiu trzeba wybierać. Świat jest naprawdę ogromny i naprawdę oferuje nieskończoną liczbę możliwości. Ale ja jestem jedna, tu i teraz, dzisiaj, jutro i jeszcze przez jakieś 40-50 lat. Potem koniec. Oczywiście wierzę w reinkarnację, ale co ona mnie tu i teraz obchodzi? Tyle, żeby nie musieć w przyszłych życiach odpracowywać głupich błędów, przy których trzeba by się znowu nużyć.
Tu i teraz jestem ja i uciekające dni. Ile z nich złapię i napełnię sensem? Ile z nich da mi satysfakcję i poczucie szczęścia? Ile spędzę w spokoju i ukojeniu, a przez ile będę się miotać z jednego do drugiego, z lubi-nie lubi, kto-jak-ile? Ile wiedzy z jej nieskończonych zasobów ja muszę posiąść, w ilu dziedzinach muszę być dobra, ile ludzi musi mnie uznać?
Przecież muszę się wykazać tylko i wyłącznie w tylu dziedzinach, ile mi osobiście sprawi przyjemność.
Bo to moje życie. Jedno. Tu. Teraz. Najważniejszy jest więc porządek w sercu i w głowie. Poznanie i zrozumienie siebie, swoich talentów, możliwości, potrzeb, odczucia satysfakcji i radości z pasji. Nie to, jak postrzegają mnie inni. Nie uznanie w oczach otoczenia, które ma wydymane na moje pasje, potrzeby i zainteresowania i chciałoby użyć moich zdolności do swoich celów.
Wąska grupa współtowarzyszy, przy których nic nie musisz jest ważniejsza niż ocean znajomych przy których musisz wszystko.
Przecież jeśli stoisz obok mnie i ja się do ciebie nie odezwę, nie znaczy to, że jesteś nikim, albo że cię lekceważę. Ani nie znaczy, że ze mną coś jest nie tak. Może to znaczyć tylko tyle, że w danej chwili nie jest czas na kontakt, że to nie jest coś, czego potrzebujesz – ty czy ja – najbardziej.
Bądź sobą, a podobni do ciebie natychmiast cię zauważą. Niepodobnych do siebie naprawdę do niczego nie potrzebujesz w życiu. W ogóle do niczego. Ich lubienia też nie.
Ale!
Ale żeby znaleźć swoich, podobnych do siebie, musisz poznać siebie. I polubić.