Napadało mnie na te borówki, serio. Teraz wszystko jem z borówkami. Dziś od rana tak samo, nawet mi się parę rzeczy zdążyło zafarbować: sitko, miska, kółka po szklance na stole, zęby, usta…
Borówki to znaczy czarne jagody, żadne tam brusznice czy inne…
Przyparta pierwszym głodem gdzieś wczesnym popołudniem, wpadłam w popłoch: “Bosze, co tu jeść, co tu jeść?…”. Wiadomo – naturalną zupę! Gotowanie na szybko, na potem i na każdą okazję czegokolwiek innego pozbawione jest sensu.
Użyłam 10 litrowego garnka, który zapełnił się ciut ponad połowę, czyli mierzyć trzeba jakieś 7 l, lub zmniejszyć proporcje o połowę. Gotuję dużo, bo przelewam część do litrowych wyparzonych słoików i wekuję, żeby nie gotować codziennie i zawsze mieć coś pod ręką, albo komuś sprezentować.
- najpierw osobno wstawiłam około 200 gr czarnej fasoli do szybkowaru, zalałam około litrem wody i połową szklanki soku, który ociekł z rozmrażanych borówek.
To, że nie jesteś głodny dziś nie znaczy, że nie będziesz głodny jutro. Jak ci się kończy jedzenie, namocz na noc jakąś fasolę czy cieciorkę. Ja zapominam, i potem muszę nastawiać drobne fasole do szybkowaru… Jeśli więc namoczysz fasolę wcześniej, zlej z niej wodę i wsyp do garnka głównego, gotuj około 20 minut solo, zanim dodasz inne składniki. Jeśli nie namoczysz a nie masz szybkowaru, to sobie kup. Ok, nie zdążysz kupić, zanim padniesz z głodu, więc wstaw do garnka i gotuj pod przykryciem dobrą godzinę. Jeśli użyjesz grubej fasoli – potrzeba ci będzie 2, 3 godzin, niekiedy więcej. Lepiej namoczyć.
- ok 3 L wody
- ok. 100 gr amarantusa,
- garść suszonych grzybów (użyłam prawdziwków i podgrzybków),
- pół szklanki borówek,
- pół garstki suszonych moreli (używajcie organicznych, brązowych, nie siarkowanych pomarańczowych).
W czasie, gdy to się gotowało, przygotowałam, wyszorowałam i oczyściłam z nieładnych fragmentów warzywa. Dodawałam w tej kolejności (ważne, żeby się prawidłowo ugotowały bez rozciapania), krojąc w średnie plastry:
- 1 burak,
- sok z ćwiartki cytryny (można więcej),
- skórkę z ćwiartki organicznej cytryny,
- 1/2 pora, przekrojonego wzdłuż, razem z zieloną częścią,
- 2 łyżki tapioki,
Tapioka to naturalny roślinny zagęszczacz. Po ugotowaniu przybiera konsystencję kawioru, w smaku bez smaku, wrażenie galaretki. Niektóre pięknie się zafarbowały od buraka na rubinowo.
Pogotowałam ok 10 minut. Dodałam:
- 2 duże pietruszki,
- 5 ziemniaków,
- 1/2 selera,
- 2 średnie marchewki,
Po 5 minutach dodałam:
- 1/8 ukrojonej wzdłuż do głąba i posiekanej kapusty włoskiej,
- resztkę dyni z lodówki, obejdzie się bez,
- dwie kopiate łyżki borówek.
Gotowałam 5 minut. Dolałam trochę wody, doprowadziłam do wrzenia i wyłączyłam.
W tym czasie czarna fasola w szybkowarze zdążyła się prawie rozgotować – wyjęłam ją bez wody, która nie wsiąkła – użyję jej do ugotowania czego innego. Fasolę dołożyłam do zupy, zmieszałam całość, zostawiłam pod przykryciem koło 5 minut.
Przelałam połowę zupy do słoików na potem. Od razu zjadłam trzy miski i nie boję się, że przytyję. Ta zupa, jeśli nie zauważyliście, jest fat free! Mimo węglowodanów kaloryczność jej jest znikoma.
Co do koloru naturalnych zup – PRZYZWYCZAJCIE SIĘ. Inaczej nic z was nie będzie…
Jeśli smak wyjdzie wam niewyraźny – doprawcie czymkolwiek, co nie szkodzi na zdrowie. Cytryna, ocet balsamiczny, musztarda z gorczycą, sos sojowy, miso, dowolne zioła czy zielenina…
UWAGA: po czasie tapioka nasiąka i co prawda nie rozpada się całkiem, ale przestaje mieć fajną ściętą galaretkowatą konsystencję, a staje się bardziej glutem. Dań z tapioką lepiej nie wekować, a zjadać od razu.
3 komentarze
super 🙂 dzieki!
zrobiona i zjedzona! ha! troszkę mało wyrazista mi wyszła, ale wpałaszowałam ze smakiem już bez dalszej zabawy z doprawianiem 🙂
magda – zawsze jeśli coś wyjdzie bez wyrazu – dopraw. czymkolwiek z dozwolonej listy 🙂
dziś odgrzewałam zawekowaną część – dodałam seler naciowy, nać pietruszki, pół łyżeczki miso (słona pasta ze sfermentowanej soi), i pół łyżeczki musztardy z całymi ziarnami gorczycy. glanc pomada, jeszcze smaczniejsze.