Nic mi się dziś nie chciało gotować, ale im bardziej nie chce mi się gotować, tym bardziej wiem, że powinnam, bo zaraz zapcham się jakimiś śmieciami. Ponieważ ostatnio wypadła mi z szafki zapomniana paczka cieciorki, to na cieciorce stanęło. Oczywiście nie namoczyłam jej wcześniej, bo w ogóle nie byłam gotowa na żadne tam zdrowe obiady, pojawił się więc pierwszy problem.
Wyeliminowałam go młynkiem do kawy.
Potem było już tylko lepiej, i nawet udało mi się zawekować cztery małe słoiki zupy na drogę, albowiem spędzę jutro dzień w podróży, zaś cały weekend na Forum blogerów w Gdańsku.
Jadę nad podziw dobrze przygotowana, aż prawie jak nie ja. Starość ma swoje zalety; człowiek nie musi już biegać w panice trzy minuty przed odjazdem pociągu, zdążę – nie zdążę, zdążę – nie zdążę…
Nie dość, że mam bilet kupiony już z tydzień temu, zrobione na czas wizytówki, spakowaną podusię pod głowę (tak jest!) i nie dość, że już wczoraj obczaiłam, gdzie w Gdańsku da się coś zjeść (bo blogery na spotkaniach, jak uczy doświadczenie, jadają tylko byle jaką pizzę), to jeszcze mam weki! Uszczypnijcie mnie, jeśli na drogę spakuję również słoik koktajlu i kawy z aeropressu…
Matko boska. Już noszę okulary i przychodzę na spotkania niemal punktualnie – przed sześćdziesiątką na bank zostanę perfekcyjną panią domu, z zawsze umytymi oknami, odkurzonymi książkami i porządkiem w kalendarzu. Czasem mi się wydaje, że człowiek tylko po to żyje, żeby nauczyć się organizacji czasu i przestrzeni. No. A potem umiera, oczywiście, w przekonaniu, że najwyższy komfort i jakość życia to słoik domowej zupy i poduszka pod głowę na drogę.
Sądziłam, że Rock’n’Roll trwa wiecznie, a tymczasem chcesz czy nie, w końcu dorastasz. W dodatku nie rozumiejąc, po co się było tak całą młodość górnolotnie szamotać?
- Zmiel sobie ok. 200 gr cieciorki, albo namocz i zblenduj razem z wodą.
- Nastaw ją do 5L garnka, gotuj ze 20-25 minut, zbierając szumowiny i mieszając co jakiś czas, zwłaszcza na początku.
- Przygotuj sobie duży kapelusz suszonego prawdziwka (albo parę mniejszych), połam go, dodaj do cieciorki po jakichś 15 minutach.
- Umyj, obierz i pokrój na plastry lub jak ci pasuje 1 marchew, 1 pietruszkę, pół lub ćwierć selera, 5-6 ziemniaków, odstaw, póki cieciora się gotuje.
- Opcjonalnie tak samo przygotuj czarną rzepę. Nie jest kluczowa, ale miałam jakaś suchą i chciałam zużyć.
- Posiekaj całą zieloną część pora, albo pół dolnej części i nieduży kawałek kapusty białej, albo jaką masz. Kapustę i białą część pora odstaw do reszty warzyw. Jeśli masz zieloną część – dodaj do cieciorki.
- Posiekaj średnio 2 duże cebule, wrzuć je na pustą rozgrzaną patelnię, zredukuj ogień i mieszając lekko opiecz. Jeśli zacznie leciutko przywierać zwilż ją wodą. Na tym etapie możesz dodać niedużą łyżkę masła, ale cebula naprawdę uwędzi się też bez niego, będzie miała za to mocniejszy aromat. Jest jednak jesień, trochę masła ci nie zaszkodzi. Dodaj też kopiastą łyżkę posiekanego koperku. Mieszaj, żeby na pewno nie spalić, ale przyjemnie podwędzić do tego stopnia, do jakiego ci pasuje. Nie musisz przypalać, jeśli nie lubisz, ja to robię lekko tylko wychodząc poza normy unijne*. Jeśli lubisz intensywny smak wędzonki – wygrasz nie dodając masła, które się nie spali.
- Dodaj do zupy majeranek według uznania. Ja daję sporo.
- Jeśli już minęło te 25 minut dla cieciory, dodaj wszystkie warzywa, łącznie z cebulą do zupy i gotuj około 15-20 minut.
- Chwilę po zawrzeniu wszystkiego spróbuj wodę z zupy i zastanów się nad solą. Nie dawaj jej za dużo – płaska łyżeczka grubej, nierafinowanej wystarczy (mielona kuchenna jest znacznie bardziej słona, daj jej odrobinę). Myśląc o smakach, pamiętaj też o słodkim, kwaśnym i ostrym/metalicznym).
- Opcjonalnie posiekaj jednego daktyla, i jeśli będziesz potrzebować posłodzić zupę, dodaj go na dziesięć minut przed końcem gotowania.
- Opcjonalnie przygotuj łyżeczkę ostrej, kwaśnej musztardy, i dokwaś zupę, jeśli ci pasuje na 5 minut przed końcem.
- Mieszaj i próbuj. Skup się na smaku, bo wartości odżywczych jej nie zabraknie i tak. Powinna sprawiać wrażenie “pełnej”. To już jesień, panie, plucha za oknem.
- Nie przejmuj się tym, że wygląda jak wszystkie inne. Jest jedyna w swoim rodzaju i smakuje tylko po swojemu, a przede wszystkim cię dożywia. Ciesz się tym, kochaj mocno i umieraj późno.
* Oczywiście nie istnieje nic takiego jak normy unijne dla przypalania cebuli na patelni; śmieję się tylko z przepisów dotyczących wędlin i serów. Moja cebula też nie jest żadna wędzona, lecz zwyczajnie przypalana bez tłuszczu na patelni. Nie jest więc smażona, ani nie gotowana, bo nie w wodzie, tyle tylko skrapiana, by się nie sfajczyła na śmierć, kiedy jej własne soki wyparują. Można ją jeszcze uwędzić starym obyczajem, opiekając na ogniu nad gazowym palnikiem, lub – idealnie – na piecu.