Ze wszystkich rzeczy, które mogą być przyczyną moich problemów ze zdrowiem = niezidentyfikowaną medycznie słabością, na czoło zaczynają wysuwać się białko mleka krowiego lub gluten. Nieduży kawałek sera i mam żołądek z głowy praktycznie od ręki. Nie wiem co z glutenem, bo ostatnio podjadam go wyłącznie w postaci ciastka lub chleba, a te zwykle zawierają również tłuszcz lub jajka lub/i cukier. Wyraźnie widzę, że zdrowie i niezdrowie zależą od sposobu odżywiania.
Zjadanie większej ilości owoców codziennie faktycznie pomaga w zaspokojeniu głodu na słodycze. Na początku gwałtowne zwiększenie ilości surowych rzeczy w diecie, nawet w postaci koktajli, wywołuje dość silne wzdęcia i nieprzyjemne odczucia w brzuchu, chyba nawet silniejsze niż przy zwiększeniu dziennego spożycia strączków, potem jednak się to normalizuje.
Ogólnie koktajle (najczęściej na bazie mleka sojowego własnej produkcji, banana i sałaty ze szpinakiem oraz tahini też własnej produkcji, czyli zmielonego dobrze sezamu z dodatkiem zielonych ziół albo innych owoców, orzechów lub awokado) faktycznie działają bardzo fajnie, wspierająco. Nawet mój syn stwierdził dziś, że mięso jest jednak bardzo ciężkie, a przecież zjadł małe udo młodego naprawdę kurczaka, bardzo lekko przyrządzonego. Zaskoczył mnie, bo cały czas bardzo nie chciał zrezygnować z mięsa i dopiero zielone koktajle przyniosły jakieś zmiany.
Zdrowie i niezdrowie
Co jest też interesujące, choć nie zabawne, wydaje się, że przed odstawieniem (z grubsza) tłuszczu, krowiego białka, glutenu, jedzenie tych rzeczy, które mi szkodziły było mniej odczuwalne niż w tej chwili. Teraz jeśli po kilku czystych dniach nagle coś zjem nie tak jak trzeba, odczuwam obciążenie, pieczenie żołądka, ból mięśni i zaśluzowienie głowy, gardła i zatok o wiele intensywniej. Albo może jest to po prostu bardziej czytelne z powodu kontrastu.
I jeszcze jedna istotna sprawa – jak się trzyma dietę, to trzymanie diety przychodzi łatwiej. Jak się złamie ją w jednym drobiazgu, okruszku ciastka, które się odłamało, kęsie chleba, który ktoś je, w degustowanym serze – to uruchamia się cały sznureczek, który powoduje, że od okruszka do okruszka, znowu chce się jeść więcej tego co niefajne.
Tak jakby zdrowie pociągało za sobą zdrowie, a niezdrowie – niezdrowie.
Im więcej jednej z tych rzeczy, tym mniej drugiej. Nie pociąga za sobą zdrowie niezdrowia ani niezdrowie zdrowia. Co właściwie jest logiczne. Co więcej – obserwacja nie tylko moja – im więcej jesz ciężkich rzeczy, tym więcej chcesz ich jeść. Po zjedzeniu ciężkiego posiłku zaraz znowu chce się jeść, bo organizm wysila się, żeby strawić ciężar, więc woła o paliwo, które zna tylko z jedzenia i tak koło się zamyka.
Toxic hunger, mówi dr Joel Fuhrman.
To intuicyjne odczucie ilustruje wykres napełnienia żołądka tą samą ilością kalorii. Lżejsze jedzenie zapełnia żołądek szybciej, tym samy uciskając receptory nasycenia, które mówią mózgowi, że ciało się najadło.
Jeszcze na koniec ciekawa uwaga – kompletnie niespodziewanie dla siebie odkryłam mleko sojowe. Dziwaczna sprawa, bo do tej pory nigdy go nie lubiłam, żaden karton mnie nie zadowalał, natomiast odkąd zmieniłam dietę jestem po prostu spragniona mleka sojowego i wprost cieszę się cała od palców na nogach po czubek głowy na sam jego widok, w koktajlu czy solo! Nie mam pojęcia jak to się stało, ale uwielbiam je i uwielbiam naszą nową maszynkę do wytwarzania mleka roślinnego, za około 200 zł z Allegro…
2 komentarze
Renatko, a czy ta soja, z której wytwarzasz mleko sojowe nie jest modyfikowana genetycznie? Ja czytałam (niestety nie pamiętam już gdzie), że większość upraw soi jest właśnie modyfikowana. Trochę mam obawy żeby kupować, nawet jak jest napisane, że nie jest. Robię mleko z wiórków kokosowych albo z migdałów. Ale sojowe tez bardzo lubię, tylko chciałabym mieć pewność, że jednak nie jest GMO
pozdrawiam,
Agata
Nie ma takiej pewności i nigdy jej nie będzie. W Stanach praktycznie cała soja jest już skażona, bo te modyfikowane hybrydy krzyżują się na potęgę. W Europie podobno jeszcze są czyste uprawy. Ja trzymam się granic zdrowego rozsądku, to znaczy nie używam jej zbyt dużo i kupuję wyłącznie certyfikowaną Bio z oznaczeniem GMO free.