Um, ja wiem, z tym winem to moja utajona i bezsprzeczna słabość, cóż, kiedy wydaje mi się, że bez wina/octu/alkoholu mięso nie wyjdzie 🙂
Królicze udka więc. Co potrzeba?
- Udko królika w ilości w jakiej pasuje. Są większe niż uda kurczaka, więc z jednego wychodzi porządna porcja dla chłopa, albo dwa dla dzieci.
- Sporo cebuli.
- Wino oczywiście, białe, dobre.
- Sól nierafinowana.
Przygotowanie:
- Wkładamy udko do naczynia (może być od razu żaroodporne, albo gliniane).
- Solimy. Gruboziarnistą sól można zmielić w młynku i rękami delikatnie natrzeć mięso. Pamiętajmy, żeby soli nie było za dużo i żeby nie była biała.
- Zalewamy winem do połowy mięsa mniej więcej.
- Wstawiamy na noc, albo na tak długo jak można czekać, do lodówki.
- Okładamy starannie DUŻĄ ilością poszatkowanej cebuli (powinna otulić całe mięso).
- Rozgrzewamy piekarnik do ok 180 C i wkładamy przykryte (lub owinięte folią) naczynie na około 45 minut.
Po tym czasie można widelcem sprawdzić w jakim stanie jest mięso. Powinno ładnie i delikatnie odchodzić od kości, ale nie rozpadać się. Czas duszenia, jak myślę zależy od czasu, w jakim królik żył, ale też od mocy przerobowych piekarnika. Jeśli u was trzeba dłużej – duście dłużej.
No, i musi pachnieć wybornie. Im lepsze wino, tym wyborniej 🙂